wtorek, 29 września 2009

Fabryka muffinek

Po moich ostatnich licznych akcjach w stylu "rzucam studia, bo są zbyt gówniane i mnie wkurwiają i ograniczają i demotywują do życia" obrałam sobie kilka innych celów . Oczywiście głupi zdrowy rozsadek mówi, że mam je skończyć, żeby mieć ten zasrany mgr - żeby mieć ten zasrany wybór. No i pewnie tak zrobię, ale chyba bym się już porzygała na myśl o pracy w tej dziedzinie.

Jak dobrze pójdzie - będzie cukiernia. Co więcej - marzę o prawdziwej fabryce muffinek.


A poniższe wypieki - przygotowane na gig, który ostatnio organizował kumpel w Starym Kinie - stanowią element wprawki przed tym sporym przedsięwzięciem.
Była tarta, bo jeszcze nigdy jej na koncertach nie prezentowałam, a chodziła za mną od dawna - obczaj te przepisy . Były też cztery rodzaje muffinek, bo ostatnio pożyczyłam od znajomych niesamowite źródło inspiracji , jakim jest książka Vegan Cupcakes take over the world . Miałam większe ambicje co do dekoracji i rozmaitych kremów, ale niestety wszystkie bazowały na margarynie (takiej twardej w kostce) , a takowej wegańskiej w Poznaniu nie znalazłam, nawet w miejscach, w których wcześniej bywała:) . Staram się nie stosować wszelkich utwardzonych tłuszczów smalcopodobnych (poza tym krem na tym nie smakowałby kremem ale smalcem, a to przecież nie to), a margaryna do pieczywa jest za miękka i nie związałaby masy należycie.
Ale spoko - zamówię odpowiednią z neta i będę dalej eksperymentować:) Teraz dekoracje i ich koncepcję wymyśliłam sama, poza zaczerpniętym z wymienionej książki musem czekoladowym.




Tarta wiśniowo- jabłkowa

Ciasto:
1 szkl. mąki pszennej
1 szkl. mąki razowej
1/3 szkl. oleju
3 łyżki cukru trzcinowego
łyżeczka melasy (opcjonalnie, aby trochę ciemniejszy kolor ciasta był )
6 - 8 łyżek wody

Nadzienie:
pół słoiczka konfitur wiśniowych (lub wydrążone wiśnie pocięte w połówki)

4 jabłka pocięte w plasterki

Kruszonka:
3 łyżki mąki
3 łyżki cukru
3 łyżki oleju
2 łyżki płatków owsianych lub migdałowych
trochę wody



Wszystkie składniki ciasta zagnieść porządnie, tak aby utworzyło zwartą kulę. Potem - jak macie czas - to wrzucić do lodówki na pół godzinki i potem się będzie ładnie rozwałkowywało. Jak nie macie czasu - to po prostu porwać je na mniejsze kawałki i tak stopniowo wyłożyć całą blaszkę, pamiętając także o brzegach. Obojętnie jaką metodę wybierzecie - ciasto sie upiecze, więc nie ma co się przejmować. Pamiętajcie o tym, żeby posmarować blachę olejem i posypać bułką tartą, aby potem ładnie odeszło. Ostatnio nabyłam nową blaszkę - bo teściowie nie mieli żadnej okrągłej, a trzeba takową do tarty mieć. Wykonana jest z teflonu, więc nic nie przywiera bez żadnego smarowania i obsypywania :)

Na tak przygotowane ciasto, wyłożyć konfiturę i rozsmarować ją po całej powierzchni . Na to nałożyć pocięte w plasterki jabłka. Jeśli używacie całych wiśni to niech stanowią pierwszą warstwę (ułóżcie połówki w ten sposób, żeby skorka była do dołu).

Przygotować kruszonkę w następujący sposób - wymieszać wszystkie składniki do uzyskania postaci kruszonkowej :). W razie czego dodawać albo trochę wody (jeśli za suche) albo płatków owsianych (jeśli za mokre). Posypać całe ciasto.

Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 200 st. C i piec około 35 minut.


Smacznego!


Babeczki waniliowe ze słodkimi pierdołami

Ciasto:
1 szkl. mąki pszennej
1/2 szkl. mleka waniliowego
1/4 szkl. cukru trzcinowego
1/4 szkl. oleju
kilka kropel esencji lub aromatu waniliowego
płaska łyżeczka sody

Zmiksować powyższe składniki i przełożyć ciasto do foremek, zostawiając niecały centymetr od góry -tak, aby mogły spokojnie wyrosnąć. Piec w temperaturze 200 st. C przez około 20 minut.
Do dekoracji użyłam kupnego żółtego lukru i posypki kolorowej oraz wegańskich żelków pociętych w małe plasterki. Pamiętaj o sprawdzeniu składów i wszystko nakładaj kiedy ciasto wystygnie !


Smacznego!

Reszta zdjęć i przepisów wspomnianych słodkości niebawem, bo muszę już wychodzić z domu.

poniedziałek, 28 września 2009

Lody też mogą być wegańskie ...



...a w dodatku mogą być tak smaczne, że zaniemówicie.

Byłam w weekend u siostry w Trójmieście i obowiązkowym punktem wycieczki musiała być nowo otwarta 100% wegańska lodziarnia Gelati Giuseppe. Kurcze, umarłam tam.

Nie chodzi juz nawet o to, ze to lody, bo sporo tego zjadłam będąc weganką. Zarówno kupne sorbetowe i niesorbetowe, włoskie z maszyny, w czekoladzie na patyku.

Te lody są bezkonkurencyjne. Nigdy nie jadłam takich w całym swoim życiu.

Ogromne porcje bez konserwantów , barwników i całego tego chemicznego gówna, wytwarzane na bazie mleka sojowego i ryżowego oraz organicznych owoców i warzyw (w ofercie są nawet marchewkowe i buraczkowe) , orzechów, kakao , wanilii z dodatkiem naturalnych słodzików takich jak chociazby syrop z agawy.
100% produkcji rzemieslniczej- 0% grycan - jak to mawia Pan Giuseppe.
Wszystko za rozsądną cenę, jesli zestawimy to z cenami zwyklych lodów w tradycyjnych lokalach (mniejsza porcja 3 smaków w wafelku bez czekolady - 6 zl, duża porcja widoczna na zdjeciu ponizej + wafelek w czekoladzie- 10 zl).

W ofercie jest około 30 propozycji. Do wyboru zwykle 8., bo przygotowuje te smaki sam każdego poranka. Jesli chcecie to szukajcie namiarów w necie, bo dojezdza na przyjecia:)
Co prawda nie bylo wtedy akurat mojej obsesji - lodow kawowych, ale to co zjadlam i tak przebiło wcześniejsze upodobania.

Smaki - straciatella (waniliowe z pokruszoną czekoladą) + jakieś na c..., które smakowały jak nutella + czekoladowe.




Później poszliśmy na dokładkę, wiec wzięłam bananowe , wiśniowe i marchewkowe.
Ekstra uczta;]

------------------------------------------------------------------

Dawno mnie tutaj nie było, bo miałam sporo wyjazdów, ale nadrabiam już zaległości. Na pierwszy rzut :





najlepszy deser września

1 banan przekrojony wzdluz
łyzeczka melasy
platki migdalowe

Wszystko ulozyc w sposob widoczny na zalaczonym obrazku i zajadać:)

wtorek, 15 września 2009

łakocie!

Ostatnio odwiedziła mnie moja siostra i przywiozła dwie najpyszniejsze rzeczy na świecie.

Pierwsza z nich to pączki.

Co prawda - nawet już będąc weganką - dużo ich zjadłam , bo przepis banalnie prosty. Ale żadne poprzednie nie dorównują tej wersji - donuty i takie tradycyjne nadziewane czekolada , obficie polane różowym gęstym lukrem i posypane wiórkami czekoladowymi. Można umrzeć ze słodkości.



Składniki (proporcje na bardzo dużo pączków:) ) :
1 kg mąki pszennej
2/3 szklanki oleju
2,5 szklanki mleka waniliowego soy/ryż
2/3 szklanki cukru trzcinowego
10 dag drożdży
łyżka octu
nadzienie - wegańska czekolada gorzka
olej do smażenia


Podgrzewamy olej w jednym garnku. W drugim garnuszku podgrzewamy mleko z cukrem. Gdy mleko będzie podgrzane - wlewamy ok. 5 łyżek do miski , dodajemy szczyptę mąki i cukru i w takiej miksturze rozrabiamy drożdże. Odstawiamy i czekamy aż zaczną rosnąć.
Potem dosypujemy stopniowo mąkę i ugniatamy ciasto na przemian dolewając mleko, dosypując znowu mąki i dolewając ciepłego oleju. Cały czas dodajemy wszystkiego po trochu na przemian - i ugniatamy, ugniatamy, ugniatamy (w międzyczasie należy jeszcze dolać ocet - jest to konieczne, bo spulchnia ciasta i blokuje nadmierne wchłanianie oleju podczas smażenia).

Po wyrobieniu ciasta formujemy pączki . Bierzemy nieduży kawałek , spłaszczamy go lekko, nadziewamy i formujemy kulkę. Jesli mamy ochotę na donuty to robi się to tak - formujemy kulkę, spłaszczamy ją porządnie i kieliszkiem wykrawamy środek:)

Gdy już zrobimy wszystkie pączki, układamy je na blacie i następnie zakrywamy ściereczką by wyrosły, tak na około 30 min.

Pod koniec rozgrzewamy w rondlu olej i wrzucamy pączki kolejno do garnka. Smażą się bardzo szybko, więc jak zbrązowieją to znak , że time is out.

Potem proponuję odsączyć je na papierowych ręcznikach i jak tylko troszeczkę ostygną to można jeść.

Jako dekorację można użyć zwykłego cukru pudru bądź przygotować lukier i sypać rożnymi wiórkami, orzechami, posypkami :)

------------------------------------------------------------------

Pączki były tylko przygotowaniem do prawdziwego cuda, jakim mnie uraczono później. Ciasto to wymyśliła moja siostra i nazwała je (niefortunnie według mnie, ale co tam - spierać się nie będę) wegańskim snickersem. Wolę nazywać je ciastem karmelowo - orzechowym i tyle :) Powiem jedynie, że jest to najlepsze ciasto jakie kiedykolwiek w życiu jadłam.


Przepis tutaj

I znowu mity o konieczności zastosowania
jajek i mleka
zostały obalone.


Jeśli ktoś spragniony dodatkowych wrażeń to
zapraszam do poślinienia się przy
tym.
Planuję w przyszłości sama otworzyć taką knajpkę.


poniedziałek, 14 września 2009

Zgarnij wszystko z lodówki i zrób sałatkę!


Sałatka z tofu i kiełkami słonecznika

3 czerwone pomidory
1 żółty pomidor
garść zielonych oliwek
garść kiełków słonecznika
pół kostki tofu naturalnego
troszkę posiekanej natki pietruszki
płatki migdałowe do dekoracji
sól i pieprz do smaku
2 łyzki oleju z pestek winogron


Pomidory pokroić w kostkę, oliwki w plasterki, a tofu w cienkie paski lub mniejszą kostkę. Dodać kiełki , sól, pieprz i olej i delikatnie wymieszać. Przed podaniem posypać natką i płatkami migdałowymi.

Bardzo rzadko używam przepisów na sałatki czy surówki, bo z reguły wymyślane są tak jak ten - na zasadzie "połącz to, co masz w lodówce".

Dzieje się tak między innymi z tego powodu, że czasem zostają resztki i trzeba jakoś zakombinować, żeby jeszcze je wykorzystać.

Wszystko dlatego , że ja po prostu nienawidzę marnowania jedzenia.

Odnoszę to do wszystkich dziedzin życia.

Nienawidzę też wyrzucania sprawnych sprzętów.
A także wymieniania zawartości szafy na każdy sezon.
Nienawidzę po prostu bezmyślności ludzkiej.


Takie przemyślenia nachodzą mnie za każdym razem, kiedy przechodzę koło śmietników.

Człowiek bezmyślnie kupuje i konsumuje.
Promocje, dodatki, obniżki i całe to gówno.


Półki się uginają pod naporem całej kolekcji butów , z których większość była na nogach tylko raz (albo i nie - bo przecież "takie buty nie są do zwykłego chodzenia").
Kuchnia i lodówka pękają w szwach , bo to normalne , że dwie osoby nie są w stanie zjeść tyle ile pięcioosobowa rodzina. Ale chleba nigdy w domu nie może zabraknąć!
W markecie pojawia się telewizor wielki jak szafa, płaski jak kartka A4. Trzeba kupić, bo ten obecny juz ma dwa lata. Taki staroć nie potrafi sprostać wymaganiom. Nie można przecież pauzować transmisji meczu!


Ten świat żyje według zasady - KUPUJĘ , WIĘC JESTEM.
Dzień bez wizyty w centrum handlowym dniem straconym!

To wszystko to przecież normalna sprawa. Przecież skoro ktoś ma pieniądze- niech kupuje. To jedyna przyjemność życia. Poza tym - jak Cię widzą, tak Cię piszą.
Czego ja się tutaj czepiam.

Jak dla mnie - wątpliwa przyjemność i wątpliwa normalność.
Rozbawione panienki z rękoma uginającymi się pod naporem plastikowych toreb (wiadomo - nowe koszulki, promocyjne rajstopki, szminki powiększające usta, coca cola light) , które wbiegają w objęcia swoich pachnących mężczyzn, (ogolony u fryzjera za stówę, patrz jakie ma dobre spodnie, a jaki telefon, no no ) prosząc ich o dodatkową kasę na buty z Zary.
Można się porzygać.

Jeśli chcesz się od tego odciąć - jest ciężko. Na szczęście natura wyposażyła nas w mozg, problem tylko- czy odpowiednio z tego daru skorzystasz.

Kupuj z głową.
Kupuj to, co jest Tobie faktycznie potrzebne.
Kupuj tyle, ile możesz zużyć i zjeść.
Nie produkuj tylu śmieci, nie marnuj jedzenia, nie trać wody i prądu.
Używaj wielokrotnie, odwiedzaj lumpeksy i komisy.
Jeśli coś się zepsuje- spróbuj to naprawić.
Jeśli czegoś już nie potrzebujesz, oddaj to komuś, kto zrobi z tego użytek.

I na koniec - wszystkim opornym, którzy nie chcą używać głowy i swoją wiedzę budują tylko w oparciu o potwierdzone naukowe źródła - czyt. Wikipedia - proponuje zapoznać się z poniższą definicją:

Konsumpcjonizm to postawa polegająca na nieusprawiedliwionej (rzeczywistymi potrzebami oraz kosztami ekologicznymi, społecznymi czy indywidualnymi) konsumpcji dóbr materialnych i usług, lub pogląd polegający na uznawaniu tej konsumpcji za wyznacznik jakości życia (lub za najważniejszą, względnie jedyną wartość) – hedonistyczny materializm.

Zastanów się czy chcesz dalej brnąć w ten syf?

sobota, 5 września 2009

Benefitowa składanka na aktywistów z USA - AETA 4

Ruszyliśmy z nową inicjatywą, która stawia sobie za cel aktywną promocję praw zwierząt. Revolution Action zajmować się będzie także wspieraniem tych , którzy nie wahali się zaryzykować własnej wolności w legalnych i nielegalnych kampaniach, demonstracjach oraz akcjach bezpośrednich.

Startujemy benefitową składanką na rzecz AETA 4.



Krótko o sprawie:

19 i 20 lutego 2009 roku czwórka aktywistów z USA - Nathan Pope, Adriana Stumpo, Joseph Buddenberg i Maryam Khajavi, została aresztowana przez FBI i oskarżona o działalność terrorystyczną na podstawie Animal Enterprise Terrorism Act. Ów terroryzm miał polegać na pisaniu kredą na chodniku oraz zasłanianiu twarzy podczas demonstracji pod domem naukowca, który zajmował się przeprowadzaniem testów na zwierzętach. Za te działania grozi im teraz do 10 lat pozbawienia wolności.

Od dłuższego czasu trwa kampania, która ma na celu zebranie pieniędzy na prawników , kaucje oraz wegańskie posiłki w czasie, gdy aktywiści przebywają w areszcie.

więcej o sprawie: www.aeta4.org i www.myspace.com/aeta4


Cały zysk z płyty przeznaczony będzie na wsparcie dla tej czwórki.

Koszt składanki to 9 zł + 6 zł przesyłka. Jeśli jest ktoś zainteresowany kupnem, proszę pisać na mail: xbaranx@o2.pl lub na MS: www.myspace.com/enterthecirclepit. Możliwość odbioru osobistego w Poznaniu, m.in. na gigu ON i urodzinach Rozbratu.

Oto lista zespołów, które znalazły się na CD.


Together (Portugalia) - www.myspace.com/togetherhxc
Your Fucking Nightmare - (Czechy)- www.myspace.com/yfn2008
Young Ones (Szwecja) - www.myspace.com/youngoneshc
Gather - (USA) - www.myspace.com/gather
Sink or Swim (Niemcy) - www.myspace.com/xsinkorswimx
Surrounded (Niemcy) - www.myspace.com/surroundedv
Subvert - (USA) - www.myspace.com/subvertnow
Balaclava (Czechy) - www.myspace.com/balaclavakids
All Wheel Drive - (Polska) - www.purevolume.com/allwheeldrive
Cherem (USA) - www.myspace.com/cherem
Contend - (USA) - www.myspace.com/contendxvx
Abstientia - (Czechy) - www.myspace.com/abstinentia
The Extinction Process (USA) www.myspace.com/theextinctionprocess
Gattaca - (Czechy) - www.myspace.com/gattacaxvx
xTrue Naturex - (USA) - www.myspace.com/xtruenaturexmusic


------------------------------------------------------------------


Każdy , kto wspomoże AETA 4 może sobie w zamian za dobry uczynek zrobić
vgn bean-burgera :)


Jest to jeden z najszybszych obiadów świata, imituje śmieciowe żarcie - ideał dla każdego vegan-junk, a dodatkowo pożywny i sycący.



Składniki bazowe:
bułka (najlepiej jakaś pełnoziarnista, ale jak ktos chce traditional to duża buła z sezamem)
sałata, pomidory, ogórki korniszonki, cebula + inne dowolne warzywa
dużo keczupu /musztardy/sojonezu

Gwóźdź programu :
szybkościowy kotlet z czerwonej fasoli

szklanka ugotowanej lub puszka czerwonej fasoli (wychodzi z niej około 4 dużych płaskich kotletów)
pestki dyni lub słonecznika
czosnek, pieprz ziolowy, papryka ostra, bazylia & tymianek
sól do smaku
łyzka mąki kukurydzianej
bułka tarta - 2 łyżki


Fasolę rozgnieść lub przemielić w maszynce. Dodać przyprawy, pestki, mąkę i bułkę. Wymieszać i ugnieść masę kotletową. Formować płaskie okrągłe kotlety i smażyć po parę minut z obu stron.

Potem odpowiednio poukładać wsio w bułkach. Proponuje sparzyć cebulę wrzątkiem, nie będzie paliła w gardło.

piątek, 4 września 2009

Trzy śniadaniowe wariacje

Zebrało mi się trochę zdjęć, to postanowiłam wrzucić zbiorowego posta śniadaniowego.

Bo śniadanie to najważniejszy posiłek dnia i winien obfity być.

Nie zawsze mi się to udaje, bo po prostu czasu brak:) ale zawsze można się jakoś przystosować, nawet kiedy zostaje 5 minut do autobusu:)


Wersja 1. - minimalistyczna opcja dla zaspanych



idealne połączenie

dwie kromki chleba razowego
posmarowane rozgniecionym awokado
+
plasterki pomidora i pieprz
+
dwie nektarynki, ale zjedzone już w podróży :)



Wersja 2. - rozbudowana opcja dla tych, którzy mają więcej czasu


Śniadanie w odcieniach zieleni

dwie kromki razowego chleba posmarowane awokado i czosnkiem
+

suszone pomidory z cukrem trzcinowym-> przywiezione z ekstra stoiska z Hali Targowej we Wro

+

sałatka z bobu i korniszonów ze szczyptą pieprzu i olejem z pestek winogron
+
herbatka z pokrzywy




Wersja 3. - pudełko do pracy, dla głodomorów




Przegródka po lewej:
1/4 szkl. brązowego ryżu
garść orzeszków ziemnych
1 mała marchewka pokrojona w drobną kostkę
1 mała cebulka drobno pokrojona
olej do smażenia
przyprawy - pieprz ziołowy, curry lub masala, kurkuma, kolendra



Ugotować ryż. Na patelni rozgrzać odrobinę oleju. Wrzucić przyprawy i mieszać, aby się nie przypaliło nic. Dodać marchewkę i cebulkę. Podsmażyć przez 3 minuty, dodać orzechy. Znowu chwilkę przesmażyć, po czym dodać ugotowany ryż. Smażyć minutę ciągle mieszając.


Przegródki po prawej:
1. Minimalistyczna sałatka
marchewka pocięta w szerokie plastry
rzodkiewka standardowo


Ułożyć wedle życzenia.


2. Klopsiki owsiano- pieczarkowe (przepis na większą ilość, bo te dwie sztuki zostały z obiadu:))


1 szkl. płatków owsianych
200 dag pieczarek
1 mała cebulka
garść ziaren słonecznika
swieża nać pietruszki lub koperek - w zależności od preferencji
2 łyzki mąki kukurydziana
bułka tarta do obtoczenia
olej do smażenia
pieprz, sól, czosnek

Zalać płatki wrzącą wodą i pozostawić na 10 minut, aby zmiękły. Po tym czasie odlać pozostałą wodę. Pieczarki zetrzeć na tarce o grubych oczkach, posiekać drobno cebulę i udusić wszystko na patelni. Wraz z ziarnami słonecznika i posiekaną pietruszką/koperkiem, mąką kukurydzianą (aby lepiej się zlepiło) oraz przyprawami dodać do masy owsianej. Wymieszać całość, formować niewielkie kulki, obtaczać w bułce tartej i na patelnię !



Smacznego!

czwartek, 3 września 2009

Z cyklu - patrzcie, co mam z lumpa!

Ostatnio przymierzałam się do zakupu oryginalnej wersji Skinny Bitch. Ten bestsellerowy poradnik wydany został ostatnio po polsku, aczkolwiek tytuł - Wegańska bogini - psuje całą jego istotę.

Nie będe się tutaj zbytnio rozwodzić, ale jedno powiem -uważam , że książka ta to kawał dobrej roboty.
Pod pozorem prostego rowniania chuda= piękna , książka trafia do każdej przeciętnej dziewczyny na tym globie ogarniętej manią odchudzania , kierowanej telewizyjnymi spotami reklamowymi, gotowej zabrnąć w ten syf za wszelką cenę.
W dalszych rozdziałach autorki przechodzą do głębszych rozważań, jednocześnie prowokując myślenie i pokazując prawdę o tym, co jesz. Dodają potężną rzecz - chcesz być piękna, musisz być pewna siebie i zdrowa. Akiedy chcesz być zdrowa - go vegan! I dalej już nie muszę komentować:)


A co stało się powodem zamieszczenia tego posta - mąż znalazł mi tą książkę w lumpeksie!

HA!

środa, 2 września 2009

Mała weganka w wielkim mieście - czyli jak bez kuchni przetrwać przymusowe wyjazdy długoterminowe

I przeżyłam 2 tygodnie obozu inwentaryzacyjnego we Wrocławiu.

Zapisałam tam tyle stron , że nie mogę patrzeć już na klawiaturę. Nie będe nikogo zanudzać szczegółami, powiem jedynie - studiowanie historii sztuki daje mocne kopy w dupę, funduje stres związany z morderczym tempem pracy i bezsenność wywołaną rysowaniem planów kościołów o 4 nad ranem :) Do tego dochodzi jeszcze jeden minus - nie zadbano o hostel z kuchnią.

Zastanawiam się ile schudłam z tego wszystkiego:)

Jako że nie preferuję jadania na mieście (poza tym kogo stać żeby codziennie przez dwa tygodnie wydawać tyle kasy na mini porcję obiadku), ani też nie nadaje się na witarianizm, wzięłam ze sobą podróżny zestaw małej kucharki. Wyglądało to tak:



Nie spodziewałam się tak dobrych efektów przy tak małej ilości czasu i środków i sprzętu. Nie wszystko zdążyłam sfotografować, bo to czego nie zjadłam rozdawałam pozostałym towarzyszom niedoli (brak dostęu do lodówki wywołuje we mnie ludzkie odruchy:) ).

Krolowały przede wszystkim warzywa na parze z zimnymi sosami na bazie tofu, makarony/ryże z warzywami duszonymi i ciecierzycą/soczewicą/fasolką oraz zupy wieloskładnikowe - soczewicowa z cukinią, zupa krem z dyni (foto poniżej).



Po każdym zaliczonym opisie obiektu, kiedy miałam trochę wiecęj czasu, fundowałam sobie koktajle albo desery. Owoce z mlekiem soy, słodki krem czekoladowy zrobiony na bazie przepisu na majonez:) lub smoothie pomarańcz-mango - banan (fota poniżej)



Kilka rad na takie wyjazdy :

Dzwońcie i pytajcie , czy jest kuchnia samoobsługowa.

1. Jeśli odpowiedz na powyższe pytanie brzmi - "tak , będzie Pani miała także do dyspozycji pełen zestaw garnków, kubków , talerzyków, spokojnie wykarmi Pani całą bursę "- to wtedy jesteście w raju i nic wam nie straszne. Omińcie punkt 2. :)

2. Jeśli odpowiedz na powyższe pytanie brzmi - "nie, ale w odległości 300 metrów jest stołówka uniwersytecka , a po drodze kilka kebabów - wiec nie będzie Pani miała problemu". Zastosujcie się do poniższych porad :)

- weźcie ze sobą lekki garnek z pokrywką i podstawką do gotowania na parze, drewnianą łyżkę, zestaw : ostry nóż, widelec, łyżka, kubek, pudełko plastikowe (takie na wynos, ale jednocześnie może służyć za talerz lub miskę na zupę).
Jeśli macie dużo miejsca w plecaku to przewidziana dodatkowa opcja : talerz i miska. Ja sobie życie osłodziłam jeszcze blenderem - bo wiedziałam , że bez niego się załamię:)

-poszukajcie turystycznej kuchenki w piwnicach swoich lub rodziców/teściów /znajomych . Miałam ze sobą niezły oldschool w postaci maszynki firmy PREDOM z lat 80. :)

- pudełko przydaje się, kiedy chcecie zabrać coś ze sobą w teren, ale także pomocne jest przy kupowaniu na wynos ugotowanego juz makaronu/ryżu/kaszy (żeby nie produkować śmieci w postaci styropianowych opakowań). Kupowałam takie bazowe produkty w wegetarianskiej restauracji na wrocławskim Starym Rynku, żeby zaoszczędzić na czasie i nie gotować po kolei, mając do dyspozycji jeden garnek i jeden palnik.




Taka ograniczona wersja kuchni naprawdę daje radę.
Powodzenia w wyjazdach służbowych, ćwiczeniach terenowych i przymusowych obozach uczelnianych!