wtorek, 24 listopada 2009

Bananowe pancakes z migdałami

Uwielbiam małe grube naleśniki po tzw. amerykańsku :) Oryginalna wersja rodem z familijnego serialu zakłada wysoki tort obficie oblany syropem klonowym. Mój żołądek nie jest tak pojemny jak żołądek amerykańskiego chłopca, codziennie ćwiczony w McDonalds'ie, więc na śniadanie tylko trzy sztuki.

Składniki:
250 g mąki razowej
1 szkl. wody lub mleka roślinnego
1 łyżka oleju
2 łyżki cukru
szczypta proszku do pieczenia
2 dojrzałe banany, zmiksowane na gładką masę
rozdrobnione migdały lub płatki migdałowe

konfitura, cukier puder, melasa, syrop klonowy, świeże owoce - dowolnie dekorujcie :)

Zmiksować / dokładnie wymieszać wszystkie składniki . Odstawić na parę minut, aby proszek zaczął działać. Następnie wylewać na patelnię z odrobiną oleju, formując nieduże acz grube naleśniki (średnica tak na oko 15 cm). Smażyć z obu stron aż się zarumienią. Udekorować czym dusza zapragnie i gotowe!

Banany w tym przepisie poza tym , że nadają fajny smak, to dodatkowo sprawiają, że naleśnik jest taki miękki :)


Jak już o McDonalds mowa, to strasznie działają mi na nerwy "wegetarianie" , którzy jadają tam frytki, lody czy sałatkę, piją colę, kawę, herbatkę i zagryzają z uśmiechem ciasteczkiem. Pomijam już fakt, że produkty te są wegetariańskie raczej tylko z wyglądu. Tutaj macie składy poszczególnych produktów, a tam między innymi takie smaczki jak naturalny aromat wołowiny dodawany do frytek, wszechobecna żelatyna w shake'ach i jogurcikach, etc. Wszystkie restauracje muszą dostosowywać się do pewnych norm wyglądu i składników , nawet jeśli rodzima firma wygra przetarg na produkcję danej potrawy to dostosowuje ją do wymogów amerykańskich - dlatego nie łudźcie się, że polskie frytki będą ok. Głównym problemem jest powiązanie tego koncernu z przemysłem mięsnym, o czym możecie więcej poczytać między innymi tutaj.
Boli mnie przede wszystkim to, że osoby rzekomo świadome pewnych spraw ciągle przymykają oczy , bo chwilowa przyjemność jest ważniejsza.


Zresztą nie chodzi mi tutaj tylko o tą konkretną firmę, ale także i wiele innych megakoncernów. McDonalds jest dla mnie tylko synonimem słów KFC, Coca- Cola, Pepsi, Nestle, Danone, Unilever. Wymieniłam tylko kilka najpopularniejszych nazw, a poszczególne marki produktów można wymieniać i wymieniać.
Czytacie teraz tego posta, a to znak , że macie w tej chwili dostęp do Internetu - w google łatwo znajdziecie odpowiedź na pytanie, dlaczego wspominam akurat o tych.

To koncerny, w które ludzie pakują swoje pieniądze
i w ten sposób jawnie wspierają
całą machinę
eksploatacji i cierpienia zwierząt,
wyzysku ludzi oraz
degradację Matki Ziemi!

Nie przemawia do mnie argument, którym niektórzy chcą się posiłkować tłumacząc swoją hipokryzję - "kupując w takich miejscach produkt bezmięsny/bezmleczny/ bezjajeczny pokazuje właścicielowi, że to jest ok i on kiedyś mięso wycofa ". Tonący brzytwy się chwyta.
Czy firma McDonalds wycofa całą gamę burgerów i zastąpi je frytkami? Nie.
Czy firma McDonalds wycofa całą gamę nuggetsów i zastąpi je ciastkami? Nie.

Zyjemy w systemie, w którym ciężko wykluczyć wszystkie powiązania - ale zawsze powtarzam, że trzeba starać się jak tylko to możliwe.
A całkowity bojkot takich firm jest możliwy - trzeba tylko chcieć. Poczytać etykiety, poszperać w internecie.

Może od razu wyprzedzę pytanie, które często pojawia się w rozmowach z ludźmi - a co z marketami? Znam osoby, które nie robią tam zakupów w ogóle. Znam osoby, które bojkotują konkretne sieci.
Ja mam do tego inne podejście, podyktowane różnymi kwestiami.
Preferuję lokalne ryneczki miejskie, gdzie zaopatruje się w owoce i warzywa, sklepy z wegetariańskim jedzeniem, małe piekarnie .
Robię też zakupy w markecie, bo nie stać mnie na kupowanie jedynie organicznych produktów. Oczywiscie w markecie, w którym na półkach leży mięso, jogurty, skórzane buty. Jednak supermarket to po prostu współczesna odpowiedź na dawne targi . Nie twierdzę, że mi to odpowiada ( będąc szczera to handel i obrót pieniędzmi i cały kapitalizm w ogóle mi nie odpowiada :) , ale to temat na osobne rozważania), ale tak wygląda po prostu dzisiejsza sytuacja.

Jednak kupując w markecie wegańskie produkty - dokonujesz wyboru, komu za te produkty płacisz. Dla przykładu - kupując kaszę, płacisz jej producentowi i przy okazji dokładasz się do zysku całego marketu, ale Twoje pieniądze lądują w ich kieszeni za ten konkretny produkt.
Kiedy soki i wody mineralne lokalnych producentów sprzedają się lepiej niż np. Cappy, Kropla Beskidu czy Nałęczowianka (marki te należą do wymienionych wyżej koncernów) jest to znak dla zarządu marketu, że coś jest na rzeczy. A co jest w tym najważniejsze -

spada popyt na produkty danego koncernu,
to koncern przysłowiowo dostaje po dupie!

Pojawia się też miłe zjawisko rozpowszechniania się cruelty free produktów w miejscach, gdzie dociera do nich niezaangażowana osoba. Przytoczę znany przykład - w efekcie wzmożonego kupowania mleka sojowego importowanego przez Biedronkę z Austrii - market postanowił nawiązać z tą firmą kontrakt i pojawiło się mleko sojowe ich własnej marki. Przy okazji cena jest bardzo atrakcyjna , co cieszy nie tylko wegan , ale i wielu ludzi ciekawych nowych smaków. Często widuje kobiety, które biorą czekoladowy napój na spróbowanie. A każdy karton mleka roślinnego cieszy mnie tak samo jak każdy kotlet sojowy zamiast mielonego na obiad.

Oczywiście nie chcę koloryzować i tym bardziej nie sieję tutaj cudownej wizji supermarketu zmieniającego świat, bo za nimi też kryje się dużo syfu.
To po prostu ten system jest chory, czy zatem jego poszczególne elementy mogą być inne?
Jedynym konsekwentnym wyjściem jest ucieczka do natury i wycofanie się z tego wszystkiego.
Jednak narazie pozostaję przy cywilizacji, więc w ten sposób staram się coś zmieniać.

Inaczej rzecz ma się z koncernami , których kilka przytoczyłam wcześniej.
W przeciwieństwie do marketu, który utrzymuje się z handlu szeroką gamą towarów, gdzie preferencje klienta skutkują ich doborem, koncern nastawiony jest na produkcję i obrót węższą gamą produktów. Z tego powodu McDonalds - bazujący na sprzedaży mięsa - nie zmieni branży tylko dlatego , że wzrasta ilość zamawianych kubków kawy. Coca Cola nie zrezygnuje ze swojej głównej rozpoznawalnej marki tylko dlatego, że ludzie równie chętnie kupują ich wodę mineralną. Te firmy rozszerzają swoją ofertę, żeby zarabiać jeszcze więcej. Nie wpłyniesz na ich politykę sprzedaży swoimi preferencjami.

I dlatego właśnie z takimi koncernami powinieneś walczyć. Możesz być konsekwentny. I pamiętaj, że tylko całkowity bojkot takich firm przez duża liczbę ludzi , może doprowadzić do konkretnych zmian.

Zacznij zmianę od siebie i rozszerzaj to dalej!

A jeśli masz ochotę na fast-foodowe produkty - zrób je sam. Domowe frytki ze świeżych ziemniaków, koktajle i ciastka , burgery - pełne chemii śmieci z tamtych tzw. "restauracji" nie dorastają im do pięt.

Organiczna cola w szklanej , zwrotnej butelce to przyjemność dla Ciebie,
ale przede wszystkim chwilowa ulga dla Matki Ziemi.
Żyj tak, aby doprowadzić do tego , by te chwile stały się normą!



Dla mnie od początku pewne rzeczy były jasne - widzisz zło, zwalczaj je wszelkimi dostępnymi sposobami !

niedziela, 22 listopada 2009

Kotlety TOFUmielone z orzechami laskowymi.


Jestem miło zaskoczona, że pierwszy numer zina sprzedał się jak świeże bułki, więc na skutek licznych zamówień wydrukowałam następną partię - kolejne 30 sztuk na Was czeka :) Więcej tutaj.


Ostatnio mam wkrętę na rozbudowane obiady. Tym razem na stole pojawił się ryż brązowy podsmażony z marchewką, groszkiem i kukurydzą, obficie przyprawiony kurkumą i garam masala. Zamiast sałatki - ajwar . I tak zwyciężyły kotleciki z tofu z orzechami laskowymi, które ostatnio podbijają serca znajomych nie - wegan.

  • kostka miękkiego naturalnego tofu
  • 1 mała cebulka, poszatkowana i zeszklona na oleju
  • garść orzechów laskowych, drobno posiekanych
  • 2 kromki suchego razowego/ żytniego chleba
  • 2 łyżki mąki kukurydzianej
  • pół szklanki wywaru warzywnego lub wody z odrobiną sosu sojowego
  • przyprawy: słodka papryka, zioła prowansalskie, pieprz , sól, czosnek

Tofu rozgnieść widelcem w dużej misce, chleb drobno pokruszyć. Dodać cebulkę i orzechy, mąkę kukurydzianą, wywar lub wodę i przyprawy. Całość wymieszać tak, aby utworzyły zwartą masę. Gdyby całość nie trzymała się kupy dosypać mąki kukurydzianej lub pokruszyć jeszcze jedną kromkę chleba.

Formować kotleciki, smażyć na oleju z obu stron , aż nabiorą brązowej skórki.

Jesienny krem z jarzyn


Przepis na tą zupę jest banalnie prosty:

2 pory, pokrojone w talarki
6 ziemniaków, pokrojonych w kostkę
pół małego selera, pokrojonego w kostkę
2 marchewki , pokrojone w talarki
1 cebulka, poszatkowana
2 ząbki czosnki, pokrojone w plasterki
2 liście laurowe, 3 ziarenka ziela angielskiego
przyprawy : pieprz, sól, rozmaryn i tymianek
1,5 l wody


Warzywa gotujesz do miekkości wraz z liściem laurowym i zielem angielskim. Następnie solisz i przyprawiasz. A potem całość miksujesz blenderem na gładką masę, w razie konieczności dolewając wody. Nie zapomnij przed miksowaniem wyłowić ziela angielskiego i liści laurowych!

Smoothie !

Zaraziłam sie nimi od kumpla. Ci, ktorzy nabyli zina , o zaletach surowych sokow i smoothies sporo się z niego dowiedzą.

Główną korzyść można zawrzeć w jednym zdaniu - wypijasz bardzo duże ilośći surowych warzyw i owoców, ktore normalnie ciężko zjeść naraz. Bo nie ukrywajmy- kto jest w stanie zjeść dwie główki zielonej sałaty naraz? :) Drugą zaletą jest to, że są one niesamowicie syte. Prawie codziennie pije tylko i wyłącznie takie zestawy na śniadanie i trzyma mnie to przez pół dnia. I trzecia ważna rzecz - wszelkie warzywa i owoce , których smak wcześniej średnio nam pasował, tutaj można doskonale stłumić np. bananem lub świeżym sokiem z jabłka. Bez kitu w takiej postaci nawet seler naciowy jest smaczny.

Mnie szczególnie urzekły wszelkie " zielono wyglądające" mixy warzywno - owocowe. Szpinak i banany to chyba najlepsze z takich polaczen. Oczywiscie ciagle zapominam o robieniu zdjec, ale uzbieram kiedys zestaw roznych pomysłów i opublikuje w jednym poscie.

Poniżej smoothie, w którego skład wchodzi jeden banan, sok z dwóch gruszek, połówka awokado i garść kiełków rzodkiewki. Gruszki przepuść przez sokowirówkę. W kubku do miksowania umieść banana, miąższ awokado i kiełki, polej to sokiem i zmiksuj do uzyskania gładkiej konsystencji.

Jeśli nie masz sokowirówki to możesz zmiksować całe gruszki. Ja zrobiłam to w ten sposób bo miałam ochotę na wykorzystanie gruszkowych resztek jako marmolady do chleba :)

Gotowe!




piątek, 20 listopada 2009

Waniliowy mus z żurawiną i kawałkami czekolady na migdałowym spodzie.


Z radością pragnę zawiadomić, ze pierwsza partia 30-stu zinów rozeszła się w 3 dni. Jeszcze kilka paczek czeka na wysylke, a ja ide drukować następne sztuki :) Jeśli ktoś jest chętny, więcej informacji w poprzednim poście.

Poza tym - apel do wszystkich z Poznania, którzy nie mają pomysłu na spędzenie wolnego czasu w sobotę - koniecznie tu zajrzyjcie!

A poniżej przepis na specjalne okazje. Ostatnio takowa się nadarzyła, więc wymyśliłam taki oto deser.


Spód:
garść pokruszonych migdałów
łyżka melasy na każdą porcję

Mus:
kostka miękkiego naturalnego tofu
garść suszonej żurawiny
1/3 tabliczki gorzkiej wegańskiej czekolady, drobno pokrojonej
1 łyżeczka agaru
pół szklanki dowolnego mleka roślinnego
łyżeczka esencji waniliowej
3 łyżki cukru pudru

Góra:
ubita śmietanka sojowa, użyłam tej
dwie kostki czekolady do dekoracji


Sposob przygotowania jest bardzo prosty. Rozpuść agar w gorącym mleku i odstaw do wystygnięcia. W międzyczasie pokrusz migdały, wypełnij nimi dno miseczki i polej melasą.



Następnie przygotuj mus. Do pokruszonego tofu dodaj esencję waniliową i cukier puder, utrzyj blenderem na gładką masę. Dodaj mleko z agarem, żurawinę i pokruszoną czekoladę.



Całośc dokladnie wymieszaj i przełóż do miseczek. Wstaw na 2 godziny do lodówki, aby agar związał masę.




Następnie ubij bitą śmietnę mikserem i udekoruj deser.



Smacznego!

piątek, 13 listopada 2009

Let's taste a revolution!


No i w końcu udało się doprowadzić to przedsięwzięcie do końca.
Od jakiegoś czasu praktycznie nie umieszczałam żadnych tekstów nie dotyczących spraw czysto kulinarnych, bowiem wszystkie lądowały tam.

Przed Wami pierwszy świeżutki numer nowego zina poświęconego w całośći popularyzacji wolnego od okrucieństwa stylu życia. Dużo tekstów, dużo przepisów! Całość wydrukowana na papierze pochodzacym z recyklingu.
Jeśli ktoś chętny, to piszcie na maila: revolution_action@tlen.pl
Cena - 3 zł .

czwartek, 12 listopada 2009

Zupa z papryką i cukinią na mleku kokosowym


Przepis powstał na bazie potrawy przygotowywanej przez mamę mojego chłopaka, która opatrzyła ją nazwą szu- szu. Nie wnikam w szczegóły, bo wątpię czy coś takiego istnieje naprawdę w kuchni azjatyckiej :) raczej to tylko popis nieskrepowanej wyobraźni tudzież efekt przekształcania oryginalnej nazwy zaczerpniętej od kogoś , skądś...

Bazowe szu - szu to coś w rodzaju sosu do ryżu. Składa się z pokrojonych w paski papryki rożnokolorowej, cebuli i cuknii, malej posiekanej papryczki chilli i ogórka kiszonego pokrojonego również w paski.Warzywa - oprocz ogorka , dusisz z solą i pieprzem oraz kurkumą, curry . Potem dolewasz wody/bulionu warzywnego , gotujesz przez 15 minut, następnie dodajesz ogórek i zagęszczasz mąką. Ważne jest, aby warzyw w gotowej potrawie było mniej niż sosu. Pomimo prostoty całość jest smaczna.

Zostało mi trochę składników od tego sosu i na bazie takiej kombinacji warzyw postanowiłam zrobić zupę. Podawaj ją z ugotowanym na sypko ryżem lub makaronem ryżowym / ew. makaronem won ton. Proporcje podałam na większą ilość.

1 papryka czerwona, pokrojona w paski
1 papryka zolta, pokrojona w paski
1 duza cebula, pocięta w półtalarki
1 sredniej wielkosci cukinia, pokrojona w paski
1 mała papryczka chilii
puszka mleka kokosowego pełnotłustego
płaska łyżeczka sosu sojowego jasnego
przyprawy : garam masala, kurkuma, papryka słodka , kolendra i kozieradka, cynamon, sol i pieprz
szklanka bulionu warzywnego lub wody z sosem sojowym
olej do smażenia

Papryczkę chilii i przyprawy podsmaż przez dwie minuty na oleju , ciągle mieszając. Dodaj cebulę i paprykę, dopraw sosem sojowym. Duś całość przez 10 minut, po czym dodaj cukinię. Kiedy warzywa zmiękną, dolej bulionu. Jak się zagotuje, powoli wlej mleko kokosowe i pogotuj jeszcze przez 15 minut na wolnym ogniu.


***

Wywar warzywny to podstawowy składnik większości zup. Przygotujesz go bardzo łatwo.

Weź kawałek pora, 1 pietruszkę, 1 marchewkę, kawałek korzenia selera lub kilka łodyżek natki, cebulę, parę liści laurowych i kilka ziarenek ziela angielskiego. Warzywa pokrój w kostkę i ugotuj z podanymi przyprawami. Gotowe! Możesz przygotować go więcej i przechowywać przez parę dni w szczelnie zamkniętych słoikach w lodówce. Możesz używać go jako substytutu rosołu -wspaniale rozgrzewa podczas przeziębień!, wykorzystywać podczas robienia zup, sosów.

A co z kostkami warzywnymi i innymi cudownymi tzw. przyprawami do zup?

Za ich odrzuceniem przemawia wiele argumentów.

Pierwszym z nich jest fakt, że ciężko znaleźć takie , które byłyby w ogóle wegetariańskie. Nawet do bulionów warzywnych (a także wielu mieszanek przypraw, gotowych sosów czy nawet chipsów) dodawany jest wzmacniacz smaku o nazwie inozynian disodowy , ukryty pod symbolem E631 , który może być otrzymywany z suszonego mięsa lub guanylan disodowy (E 627 ), ekstrahowany z ryb lub glonów morskich. Pewności niestety nie masz, więc najlepiej czytaj składy i omijaj takie produkty szerokim łukiem.

Drugim argumentem, przemawiającym za wyeliminowaniem takich gotowców ze swoich posiłków jest niesamowita ilość innych związków chemicznych i konserwantów, którymi niepotrzebnie szpikujesz swoje ciało. Konsekwencje odczuwalne są dopiero po latach, kiedy okazuje się, że zaczynasz mieć problemy z układem krwionośnym i pokarmowym. Pamiętaj, że większość tzw. chorób cywilizacyjnych jest silnie uzależniona od tego , w jaki sposób się odżywiasz.

Trzeci argument, który jak mantrę powtarzam we wszystkim, co do Was pisze, to zwiększenie produkcji śmieci. Sreberka, plastikowe kubeczki, folijki. Chcecie , żeby to nas kiedyś zasypało?



piątek, 6 listopada 2009

TOFUcheescake waniliowy na zimno!


Ha!
Pokombinowałam różne przepisy w jedno i trzyma się kupy. Miałam kilka kostek tofu po taniości, więc nie wyobrażałam sobie innego spożytkowania poza właśnie tym. Głównie inspiracje z książki Another Dinner Is Possibile przyczyniły się do powstania tego przepisu na ciasto , które można zrobić w każdej chwili w różnych wariantach smakowych , nie mając do dyspozycji piekarnika.


spód:
250 g ciasteczek digestive lub innych wegańskich
5 łyżek margaryny wegańskiej

góra:
500 g miękkiego tofu
łyżeczka esencji waniliowej
0,5 szkl. cukru pudru
łyżka oleju
0,75 szklanki mleka soy
1,5 łyżki agaru

Margarynę roztapiamy w rondelku. Ciastka kruszymy i mielimy blenderem - mają mieć konsystencję proszkową :) Jeśli chcecie oszczędzić blender - zapakujcie ciasta w torebkę foliową i tłuczcie nimi o blat albo rolujcie wałkiem do ciasta. Taki sposób tez daje rade :) Wymieszać dokładnie ciastkową masę z margaryną i wyłożyc dno tortownicy o śr. 20 cm. Wstawić do lodówki na pół godziny . W tym czasie przyrządzić masę serową: pokruszyć tofu w misce, dodać cukier puder, esencję i łyżkę oleju. Zmiksować blenderem na gładką masę. W gorącym mleku soy rozpuścić agar i odstawić to do wystygnięcia. Kiedy przestygnie -dodać do masy serowej i dokładnie wymieszać. Wylać masę na przygotowany wcześniej spód i wstawić do lodówki na minimum 4 godziny, a najlepiej na całą noc - porządnie się zwiąże.

Dekorować wiórkami czeko, owocami, kremami, polewą, dzemem - jak sobie życzycie.

Ciasto jest ekstra - kruchy ciasteckowy spód, kremoa i delikatna, rozpływająca się w buzi masa z tofu. Dzięki esencji nie ma posmaku charakterystycznego dla tofu, a agaru też w ogole nie czuć.
Na początku obawiałam się, że dałam go za mało i całość będe jadła łyżką, ale cierpliwość popłaca i dziś rano jest ok. Następnym razem zamiast agaru chcę dodać kaszy manny - jest tańsza , a efekt powinien być taki sam.

No i pokombinuje z wersją cytrynową, czekoladową, wiśniową, brzoskwiniową.


środa, 4 listopada 2009

vegan bounty na obrzydliwe listopadowe śniegi!

Nie unoszę już przedzimowych zajawek pogodowych - plucha, zimno, mokre nogawki, liście na czole.

A dziś spadł śnieg, zamókł mi rower, kałuża wlała się do buta. Ble!
A jutro marznę w małym zimnym kościele i badam wszelkie szczegóły architektoniczne wewnątrz i na zewnątrz. Ble!

Wszyscy na blogach przygotowują garnki ciepłych warzyw , zup i sosów, a ja postanowiłam poprawić sobie humor słodkim kokosowym batonem w czekoladzie - identyko jak bounty.
Gdybym miała wybrać jedną rzecz, która wywołuje orgazm kulinarny - bez zastanowienia są to te batoniki.

Przerobiłam nieznacznie przepis stąd. Są strasznie łatwe do wykonania, minusem jest jedynie czas jaki trzeba poświęcić na mrożenie masy kokosowej , co dłuży się niemiłosiernie w sytuacji kiedy z jęzorem na brodzie wyczekuje się efektu końcowego.



Składniki (na 12 sztuk)

  • 150 g wiórków kokosowych
  • 3 łyżki oleju kokosowego
  • 3 łyżki mleka kokosowego słodzonego zagęszczonego + 1 łyżka mleka kokosowego pełnotłustego (można całość zastąpić 4 łyżkami mleka kokosowego pełnotłustego, ale wtedy trzeba dodać 1/3 szklanki cukru pudru)
  • opakowanie gotowej wegańskiej polewy czekoladowej

W kąpieli wodnej (miska metalowa lub szklana, wsadzona w garnek z gotująca się wodą) rozpuść olej kokosowy, dodaj do niego mleko zagęszczone / ew. mleko pełnotłuste i cukier - jeśli wybierasz tą opcję. Wymieszaj z wiórkami kokosowymi tak, aby dokładnie się połączyły. Jeśli się nie lepi, dodaj jeszcze trochę rozpuszczonego oleju kokosowego.

Następnie masę wyłóż do plastikowego pojemnika/tacki/blaszki/foremki o wymiarach mniej więcej 15x 10 cm i wstaw do zamrażarki na 2 godziny. W międzyczasie rozpuść polewę czekoladową w kąpieli wodnej. Wyciągnij z zamrażarki masę kokosową i podziel ją nożem na równej szerokości batoniki o długośći 4-5 cm. Ostrożnie obtaczaj je w rozpuszczonej czekoladzie, trochę wiorków będzie spadać. Potem wstaw do lodówki na 15 minut, aż czekolada stwardnieje.

Smacznego!

wtorek, 3 listopada 2009

Tradycyjne żarło... niekoniecznie w tradycyjnej wersji.


Żeby nie było, że ciągle neguje wszelkie tradycyjne wartości.
Że wyśmiewam wypracowane przez pokolenia schematy życiowo-jedzeniowe.
Że tylko wymyślam i wymyślam jakieś dziwne potrawy- słodkie z kwaśnym, mleko z ryżu, owsianka w formie klopsików, drożdżówka bez jajka.

Postanowiłam zatem wpasować się w typowo polski zestaw obiadowy - ziemniak + kotlet + surówka . Wybaczcie, ze nie zrobiłam vgn wersji schabowego z gniecionymi pyrami i zasmażaną kapusta - ale generalnie dbam o swój organizm :) A sojowy schabowy to szczyt nudy i monotonii , który skutecznie mi obrzydł już na początku wegetarianizmu , kiedy byłam o wiele młodsza i za bardzo nie ogarniałam gotowania, w konsekwencji tego - gościł na stole codziennie.


Różnorodność to podstawa, a weganizm to nie frytki z keczupem ! :)


Ziemniaki i marchewka gotowane na parze.
Jak zapewne nieraz wspominałam - nie jem rozgotowanych w 5 litrach wody,przesolonych warzyw, pozbawionych koloru, smaku i wartości odżywczych. Zainwestujcie w sitko do gotowania na parze, specjalny podwójny garnek lub parowar. Zrozumiecie o co mi chodzi :)

Cukinia duszona na oliwie z rozmarynem i estragonem.
Weź jedną małą cukinię i pokrój ją w drobną kostkę. Na patelni rozgrzej odrobinę oleju czy oliwy i wrzuć jeden rozgnieciony ząbek czosnku. Jak zacznie się smażyć dodaj cukinię i przykryj pokrywką. Po paru minutach, kiedy całość zmięknie dopraw solą i białym pieprzem. Pod koniec duszenia- kiedy cukinia będzie miękka, dosyp roztarte w dłoniach zioła – estragon i rozmaryn.

Sałatka z trzech rodzajów salaty z sosem vinaigrette.
Porwij drobno kilka listków salaty rzymskiej, lodowej i endywii. Dodaj do tego pokrojonego w kostkę pomidora, garść pestek dyni, garść pokrojonych oliwek i dwa kawałki konserwowej lub pieczonej papryki. Przyrządź sos : dwie łyżeczki soku z cytryny wymieszaj z łyżeczką musztardy , dopraw pieprzem i sol
a. Potem ciągle mieszając powoli dolewaj oliwę z oliwek (około 3 łyżek). Wymieszaj przed podaniem.

Kotlety z czerwonej fasoli z pestkami dyni i płatkami jaglanymi.
Zmiel w maszynce puszkę czerwonej fasoli, odsączonej z zalewy (lub szklankę ugotowanej). Dodaj 4 łyżki płatków jaglanych, garść pestek dyni, 2 łyżki mąki kukurydzianej i 2 łyżki bułki tartej. Dopraw według uznania - polecam świeżą zielona pietruszkę i słodką paprykę. Wymieszaj na gładką masę , formuj płaskie kotlety i obtaczaj je w bułce tartej. Smaż z obu stron po kilka minut.