środa, 31 marca 2010

I Love Dumpster Diving!

Pytacie się skąd ten entuzjazm? Przedstawiam Wam kolejne 45 powodów. Chyba założę osobnego bloga, gdzie będę umieszać wszystkie znaleziska. Wklejane przeze mnie zdjęcia są kolejnym apelem , jaki do Was kieruję. Jeśli jeszcze nie praktykujecie takich rzeczy , zacznijcie od zaraz.





Nie chodzi tutaj o chwalenie się darmowym żarciem. Dla mnie zaoszczedzone pieniadze sa tylko skutkiem ubocznym podjetych dzialan. Dzięki temu mogę je przeznaczyć na ważniejsze rzeczy niż swoje własne potrzeby.
Powody dumpster divingu są zupełnie inne. To straszne , ile dobrego i przydatnego do spożycia jedzenia marnuje się przez nierozwagę handlarzy, którzy nie potrafią ocenić faktycznego zapotrzebowania na sprowadzane produkty. Straszniejsze tym bardziej, że produkty te powstają w tragicznych warunkach , gdzie łamane są podstawowe prawa człowieka . Do tego - przemierzają setki kilometrów trując środowisko . A na koniec lądują na półce w markecie , gdzie tak naprawdę nie są potrzebne. W konsekwencji wraz z upływem terminu ekspozycji ,bez wyrzutów sumienia zarząd nakazuje wyrzucenie calej tony niesprzedanego jedzenia do kontenera na odpadki.

Jedynym problemem takiego zarządu są mniejsze zyski, ale kiedy ktoś zajmuje się biznesem to czasem musi ponieść koszty. W rozliczeniu miesięcznej sprzedaży i tak nie stanowi to większego problemu. Szkoda tylko, że stawia się najpierw na zysk, a dopiero potem myśli o człowieku .

Problemy , jakie się za tym kryją są bardzo duże, zarówno na poziomie lokalnym jak i globalnym. Pieniądz jest akurat najmniejszym z nich.

Otóż, taki zarząd nie interesuje się tym , że obok mieszka ktoś głodny, komu można by przekazać to jedzenie.
A wielu potrzebujacych nigdy nie pojdzie na śmietniki, ponieważ boją się wykluczenia. Wstydzą się, że sąsiad zobaczy. Niestety większość przedstawicieli tego społeczeństwa bezmyślnie od dziecka chłonie wszystkie zachowania , systemy norm i wartośći, które sprzedaje im reszta. Utworzona zostaje w ten sposób pewna sieć powiązań , narzuconych odgórnie zasad, z których bardzo ciężko się uwolnić. Oczywiście nie neguję znaczenia socjalizacji i wychowywania , ale trzeba przekazywać idee i wzorce, które zbudują relacje oparte na szacunku, wzajemnej pomocy, tolerancji. Niestety , przekazywane nam przez starsze pokolenie wartosci skupione zostały tylko wokół materialnych potrzeb. Ucz sie, pracuj, zarabiaj, żebyś mógł sobie kupić wszystko , bo tego potrzebujesz - musisz mieć dom, musisz mieć samochod , telewizor , wannę z hydromasażem. Pieniadz i kariera to podstawa. Ubierz się porządnie, obetnij włosy, załóż sweter nie bluzę. Nie ważne, co masz w głowie, ważne co na sobie. Do tego schematu dążą także ludzie ubodzy , którym jakieś abstrakcyjne pojęcie honoru nie pozwala poprosić kogoś o pomoc, a nie mowiąc już o radzeniu sobie na własną rękę i wyciąganiu jedzenia ze smietników. Trudno im się dziwić, bo trzeba mieć w takim społeczeństwie nie lada odwagę, aby się z tego uwolnić.

Śmietnik jest synonimem czegoś obrzydliwego, zgodzę się. Jednak dlaczego w miejscu obrzydliwym ląduje coś dobrego?

Drugi problem , jaki kryje się za postępowaniem takiego zarządu, ma wymiar globalny. Otóż , taki zarząd wydając polecenie wyrzucenia jedzenia, nie intresuje się tym, że w kraju , z którego przyjezdzaja cale ciężarówki bananów też panuje głód i ubóstwo, bowiem marnie opłacani przez tamtejszych zarządców pracownicy plantacji, nie są w stanie zapewnić sobie i swoim rodzinom godziwych warunków życia. Taki zarząd skupiony na zaspokojeniu potrzeb rynku, przymyka oko na wszelkie nadużycia w imię minimalizowania kosztów, celem osiągnięcia jak najwiekszych przychodów. Nieświadomi ludzie , skupieni na realizacji swoich zachcianek nie patrzą na to, co się kryje za oferowanymi w markecie produktami. Nie widzą procesu produkcji, nie widzą wyzysku ludzi, nie widzą zatrucia środowiska.

Odzyskując to jedzenie czuje, ze robię coś dobrego. Przejmuję sprawy w swoje ręce i robię tyle ile, jestem w stanie. Nie czekam , aż rząd coś zrobi. Nie piszę listów do kierownictwa sklepów. Oni też kierują się pewnymi interesami. Sama mogę pomóc tym, którzy są w gorszej sytuacji. Dziele to jedzenie miedzy znajomych, gotuje dla ubogich . Widząc ich uśmiech, widzę , że tak właśnie powinny wyglądać relacje w społeczeństwie. To powinno być normą.
Czuje też , że odzyskuje kontrolę nad swoim własnym życiem. Minimalizuję swój udział w tym systemie. Mówiąc o tym głośno , pokazuje swój sprzeciw wobec świata kapitału. Pokazuję innym, że można żyć bez całego tego chorego wciskanego mi do głowy od małego "idealnego zestawu życiowych praktyk i potrzeb". Można budować normalne relacje. Można dążyć do szczęścia . Można żyć, a nie wegetować. Wystarczy tylko chcieć...


***
Przy okazji - zapraszam na audycję nt. konsumpcjonizmu, która z przyczyn technicznych nie odbyła się w zeszłym tygodniu. Słuchajcie o 21.00 na www.alteradio.pl

niedziela, 28 marca 2010

Waniliowe babeczki z czekoladą i jabłkami - kolejne w tym miesiącu, bowiem okazja była zacna.


Nie wiem ile tego zjadłam w tym miesiącu. Miałam ograniczać słodkie ze względu na zęby, ale wszystko poszło w łeb.

Miałam zamieścić tego posta wcześniej, ale znowu wiadomo - milion spraw na głowie. Powyższa kombinacja jest modyfikacją tego przepisu. Zamiast rodzynków wrzuciłam mnóstwo pociętej w kostkę kuwertury, wywaliłam cynamon , a reszta pozostała bez zmian. "Poczwórniłam"tylko proporcje i w piątek zrobiłam około 50 takich babeczek. Madzia z siostrą upiekły jeszcze więcej. Dlaczego?Pewnie informacje dotarły do Was z różnych źródeł. Jeśli nie, to zobaczcie sami.

sobota, 27 marca 2010

Kremowe lody malinowe.


Kolejny przepis z kolejki oczekujących. Generalnie wiele osób twierdzi, że weganie mają tyle a tyle problemów z ogarnięciem jedzenia. Nie zauwazyłam tego na przestrzeni tych ładnych paru lat, ale bardzo częstym problemem dla ludzi okazują się lody:) Oczywiście za granicą standardem są wszelkiej maści kombinacje i rodzaje lodów dla alergików czy wegan , przygotowane na bazie mleka sojowego czy ryżowego. W Polsce - no może wyłączając Sopot, gdzie działa genialna wegańska lodziarnia pana Giuseppe (koniecznie tam zajrzyjcie, jeśli odwiedzicie Trójmiasto) - wybór ograniczony jest do kilku lodów wodnych i mrożonych sorbetów truskawkowych. Innym sorbetom nie ufam, nauczona wypadkiem sprzed jakichś dwóch lat. Przytoczę Wam historię , bo i tak wpadka na skalę całego kraju, więc mało kto nie musiał wtedy wyzerować licznika :) Otóż, całe polskie wegańskie środowisko zachwycało się pewnymi sorbetami dostępnymi w sklepowych lodówkach (z grzeczności nie podam nazwy firmy) . Generalnie same plusy i szał dupy - szeroki wybór smaków od bananowych i gruszkowych po jagodowe i pomarańczowe. Duże kubki, wegański skład , elegancko. Co więksi smakosze dostrzegali lekko śmietankowe posmaki uzyskane zapewne sztucznymi aromatami. Potem nagle ktoś zajrzał do składów w innych językach i tutaj zonk - mleko w proszku. Sprawa w końcu nie została wyjaśniona, ale po jakimś czasie na opakowaniach pojawił się nowe etykietki z poprawionym składem. Niby jest wegański, ale jakoś te śmietankowe posmaki doceniane przez co niektórych sieją ziarno wątpliwości. Ja od tamtej pory nabrałam większej rozwagi przy podejmowaniu pochopnych decyzji.

Wiadomo, że bardzo często mogą zdarzyć się pomyłki. Wiadomo, że jest dużo rzeczy, których nie można stuprocentowo wyeliminować ze swojego życia. Lecz pamiętajcie - weganizm jest ciągłym staraniem się. I nie ma sensu odgrywać wielkich scen pokuty i wywoływać wymioty, kiedy okaże się , że jedzony od lat batonik musli nagle zaczął zawierać jajko :) Trzeba patrzeć na to, co się kupuje i zjada. Lecz nie można poświęcać temu całego swojego czasu, bo przecież długie godziny spędzone w markecie nad przeszukiwaniem etykiet słodyczy nie ratuje życia żadnej istocie. Zrezygnujcie z niepewnych produktów, róbcie je sami. Wolny czas poświećcie na działanie :)

***
Poniżej przepis na pyszne lody malinowe. Odgórną zasadą przy produkcji domowych wegańskich lodów jest zaopatrzenie się w pełnotłuste mleko kokosowe i mąkę kukurydzianą. Nie obawiajcie się smaku kokosów - w gotowych lodach w ogóle nie jest wyczuwalny , ale zastosowanie jest koniecznie , bo ważna jest konsystencja. Tłusta i gęsta idealnie zastępuje słodką śmietanę i inne nievgn bajery stosowane do robienia tradycyjnych lodów.

  • 1 puszka mleka kokosowego
  • pół szkl. zamrożonych malin
  • pół szkl. cukru
  • 2 łyżki mąki kukurydzianej
  • kilka kropel esencji waniliowej
Podane składniki zmiksuj do uzyskania gładkie konsystencji. Przełóż do domowej maszyn do robienia lodów i postępuj zgodnie z instrukcjami użytkowania. Ja takowej nie mam, więc radzę sobie na dwa sposoby :
1. wlewam masę do foremek i zamrażam na tzw. kość . Potem kiedy mam ochotę na lody to wyciągam foremkę i po paru minutach wyjadam łyżeczką
2. Wrzucam masę do zamrażarki na 2 godziny. Wyciągam i miksuję , aby napowietrzyć. Potem kilka razy powtarza się taki zabieg aż do uzyskania zadowalającego efektu.

Narial dudh , czyli gorące mleko kokosowo-waniliowe z bananem.

Wiem, wiem, że wygląda jak szklanka mleka sojowego i już. Mogłam posypać z góry kakao lub cynamonem, abyście zobaczyli, że jest ultra gęste. Musicie mi jednak uwierzyć i pokusić się o spróbowanie tego cuda. Przepis jest zweganizowaną i uproszczoną wersją popularnego w Indiach napoju o nazwie narial dudh . Oryginalnie przyrządza się go z miąższu świeżego kokosa , gotowanego z przyprawami i bananami w mleku. Całość trwa ponad godzinę i wymaga częstego przecedzania mikstury aż do uzyskania pożądanej gęstości.

W mojej wersji oczywiści mleko krowie zastąpione sojowym, a proces żmudnego rozłupywania kokosów, wyciągania miąższu i całej zabawy związanej z rozgotowywaniem wspomnianego, skróciłam sobie wykorzystaniem mleka kokosowego z puszki.

Składniki (na 4 kubki)

  • 0,5 szkl. mleka sojowego waniliowego lub naturalnego
  • 1 szkl. mleka kokosowego pełnotłustego
  • 3 banany
  • 1/2 łyżeczki przyprawy chai masala ( mam bardzo drobno zmielona mieszankę przypraw : kardamon, cynamon, imbir, pieprz czarny, goździki)
  • ew. cukier trzcinowy lub syrop z agawy do osłodzenia

Wszystkie składniki zmiksuj blenderem i przelej do rondelka. Następnie podgrzej aż na powierzchni pojawią się bąbelki. Podawaj gorące.

Zielone burgery z fasolki mung.


Burgery i tosty to jedyne akceptowane przeze mnie formy kanapek. Musi być na ciepło i nie ma zmiłuj. Fajnie zawsze zrobić więcej kotletów na obiad , aby potem na drugi dzień przyjąć je na śniadanie. Zdjęcie odgrzebałam z folderu z przepisami do opublikowania, bo oczywiście kolejka rośnie , a ja nie mam czasu przysiąść na tyłku i zadbać o bloga.

Składniki (wyszło mi 10 kotletów):

  • szklanka fasoli mung, namoczonej na noc
  • kawałek pora o długości 5 cm , pokrojony w cienkie talarki
  • maleńka marchewka , starta na tarce jarzynówce
  • kilka pieczarek, startych na tarce jarzynówce
  • 3 łyżki mąki kukurydzianej , rozmieszanej w 2 łyżkach wody
  • sporo bułki tartej
  • przyprawy: garam masala , curry, kurkuma , kolendra , sól
  • olej do smażenia

Fasolkę ugotuj do miękkości i odcedź. Na rozgrzany olej wrzuć przyprawy i przesmaż je przez minutę ciągle mieszając, aby wydobyć cały aromat. Dodaj pieczarki, pora i marchewkę i duś do miękkości. Następnie zawartość patelni przerzuć do garnka z fasolką. Dodaj mąkę kukurydzianą i bułkę tartą. Wymieszaj na gładką i zwartą masę. Formuj płaskie kotlety, jeśli nie lepią się zbyt dobrze - dodaj mąki kukurydzianej. Obtaczaj w bułce tartej i smaż z obu stron do złotej skórki.

Podgrzej bułki w tosterze , wypełnij je warzywami i sosem czosnkowym na bazie domowego majonezu sojowego (przepis tutaj).

środa, 24 marca 2010

Tort brzoskwiniowy . Słuchaj audycji o konsumpcjonizmie - 21.00, www.alteradio.pl


Ostatnio znowu zaniedbuję prowadzenie bloga, ale po weekendzie obiecuję się przyłożyć. Jak w tytule notki - jeśli macie dziś wolną godzinkę to posłuchajcie trochę moich wypocin na temat konsumpcjonizmu, o który to temat już często zahaczałam na tym blogu podczas rozmaitych okazji.

Obędzie się dzisiaj bez podawania dokładnego przepisu - zamieszczę jedynie zdjęcie tortu urodzinowego, który zrobiłam ostatnio dla mojej mamy. Przepis i metoda identyczna jak tutaj, z tą rożnicą , że do kremu dodałam pół szklanki syropu z puszki brzoskwiń, co znacznie wpłynęło na smak , a dodatkowo całość nabrała zupełnie innego charakteru wizualnego.



Mam na komputerze cały folder zdjęć różnych potraw jedzonych w ostatnim czasie , ale za to ani grama , aby usiąść i skonstruować notkę. Obiecuję poprawę!

środa, 17 marca 2010

ILoveTofu o freeganizmie - słuchaj dziś o 21 na www.alteradio.pl

Ostatniej audycji nie zapowiedzialam uroczyscie, ale tak sie sprawy potoczyly, ze czasu brak. Zapiszcie sobie w kalendarzach /telefonach/organizerach - każda środa , 21.00, www.alteradio.pl - posłuchać! ;)

Dzisiaj temat przewodni - freeganizm, dumpster diving i wszystko, co związane.

***

Jak już przy zdobyczach smietnikowych jesteśmy - ostatni smoothie był 100% darmowy .

Prezentowany na powyższym obrazku obiad - 90% darmowy (w kotletach była kasza jaglana, mąka kukurydziana i przyprawy, które nabyłam oficjalnymi drogami , uznanymi przez społeczeństwo kapitału :) )

Zatem na obiad składały się - domowej roboty frytki z młodych ziemniaczków, smażone w niezbyt głębokim oleju, sałatka z kapusty pekińskiej i pomidorów oraz kotlety z brokułów i kaszy jaglanej.

Przepis na kotleciki (wyszło około 8 sztuk):
  • 1 duży brokuł, podzielony na rożyczki
  • 1 cebulka, drobno pokrojona
  • 1 szkl. kasz jaglanej, przepłukanej
  • 3 łyżki mąki kukurydzianej
  • 3 łyżki bułki tartej + do obtoczenia
  • przyprawy : świeży koperek, suszone pomidory w płatkach, pieprz, sól


Brokuła gotujemy na parze przez kilka minut, aż zmięknie. Kaszę jaglaną gotujemy na wolnym ogniu do miękkości (20 minut) . Cebulkę podsmażamy na odrobinie oleju, do zrumienienia. Odlewamy wodę z kaszy, jeśli jakaś zostanie i wszystko wrzucamy do jednej miski, dodajemy mąkę kukurydzianą, bułkę tartą i przyprawy. Jeśli masa nie za dobrze się klei, to dodajemy trochę bułki tartej.

Formujemy podłużne kotlety i obtaczamy w bułce tartej. Smażymy z obu stron do zarumienienia.

niedziela, 14 marca 2010

Zielony smoothie w ramach zachowania równowagi.


Nie samym cukrem człowiek żyje! Żeby nie było, że opycham się do granic możliwości słodkim stuffem.

Tak, uwielbiam zielone smoothies.
Nie,nie odrzuca mnie ten kolor.
Tak, piję takie mieszanki niemalże codziennie.
Nie, nie smakują jak trawa z kiełkami.

Jakieś pytania? :)

Składniki:
1 głowka sałaty masłowej
2 banany
2 kiwi
pół szklanki wody

Zmiksować i pić. Jeśli sałata była gorzka, to dodaj trochę soku z winogron lub jabłek bądź dodaj jeszcze jednego banana.

Muffiny jagodowo- gruszkowe.


Druga partia babeczek wyglądała tak. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia przekrojonej babeczki, bo jagody nadały jej kosmicznie fioletowy wygląd, który niestety pod wpływem obróbki termicznej (spieczona skórka) jest słabo widoczny i w efekcie wizualnie prawie nie różni się od babeczki czekoladowej. Oczywiscie jakość zdjęcia, aparatu i zdolności turtystycznego fotografa, jakimi mogę się pochwalić też zrobiły swoje. Musicie mi w takim razie zaufać. Wystarczy jednak pierwszy gryz, abyście od razu poczuli ten słoik jagód , które wpakowałam do ciasta ;) I zobaczyli, że żadnego kakao tutaj nie ma.

Przepis -znowu zmodyfikowany nieco - podaję ze świeżo nabytej książki The 100 best vegan baking recipes. Krem przyrządziłam według sprawdzonego przepisu , który podawałam już tutaj.

Ciasto (proporcje na 16 sztuk)

  • 2,5 szkl. mąki pszennej tortowej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • malenka szczypta soli
  • 1/4 szkl. oleju
  • 1/3 łyżeczki olejku waniliowego
  • 1 łyżeczka octu jabłkowego
  • 1 szkl. mleka sojowego naturalnego
  • 2 średnie gruszki, pokrojone w drobne kawałki
  • 1 słoiczek babcinych jagód w cukrze ( obj. około szklanki + 2 łyżki soku własnego, jeśli używacie jagód świeżych lub mrożonych - koniecznie dodajcie 1/3 szklanki cukru)

Rozgrzej piekarnik do 200 stopni C. W misce wymieszaj mąkę, proszek do pieczenia, sól oraz cukier (jeśli użwasz jagód niesłoikowych). W drugiej misce wymieszaj olej, wanilię, ocet i mleko. Odstaw na kila minut i po upływie tego czasu dodaj gruszki. Całość przelej do miski z "suchymi " składnikami i wymieszaj wszystko dokładnie. Potem dodaj jagody i delikatnie wymieszaj całość. Wypełniaj foremki do muffinek do 3/4 wysokości i piecz przez około 25 minut. Kiedy ostygną dekoruj kremem i posyp ulubioną wegańską posypką lub dodaj owoce.

Muffiny podwójnie ananasowe.


Mam nadzieję, że zbytnio nie doskwierała Wam moja niezapowiedziana nieobecność, ale już nadrabiam wszelkie zaległości. Przeżyłam jeden z cięższych tygodni w życiu i dawno naraz nie zwaliło się tyle spraw na moją głowę . Miejmy nadzieję, że teraz już będzie z górki. Czego życzę wszystkim.

Jak głosi powszechna zasada - w ciężkich czasach uratuje Ciebie upieczenie czegoś maleńkiego. Nie chodzi nawet o to, żeby wszystko zjeść. Upiekłam dwie partie babeczek i zjadłam po jednej sztuce na spróbowanie. Reszta rozpłynęła się z prędkością światła wsród znajomych.

Zmodyfikowalam nieznacznie przepis na Pineapple Right-Side-Up Cupcakes z mojej biblii muffinowej . Proporcje na 12 sztuk.

Ciasto :
  • 1/2 szkl. mąki pszennej tortowej (typ 450)
  • 1/2 szkl. mąki pszennej razowej (typ 2000)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • mała szczypta soli
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1/2 łyżeczki zmielonego imbiru
  • 1 zmiksowany mały ananas + pół szklanki wody ( ostatnio co chwilę znajduję je na śmietnikach;] może być pół puszki ananasa puszkowanego wraz sokiem )
  • 1/4 szkl. oleju
  • 1/3 szkl. cukru trzcinowego
  • 1 łyżeczka esencji pomarańczowej

Góra:
  • 1 zmiksowany ananas
  • 3 łyżki syropu z agawy ( lub 2 łyżki cukru brązowej + łyżka wody)
  • 2 łyżki mąki kukurydzianej
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej

Rozgrzej piekarnik do 200 stopni C. Wymieszaj mąkę, przyprawy, proszek do pieczenia, sól w dużej misce. W drugiej połącz zmiksowanego ananasa, olej, cukier i esencję pomarańczową i potraktuj blenderem dosłownie pół minuty. Fajnie, jeśli zostanie trochę ananasowych niedomiksowanych kawałków. Dodaj "mokre " składniki do "suchych" w dwóch partiach, za każdym razem dokładnie mieszając. Wypełnij foremki do muffinek na wysokości 3/4. Piecz przez 25 minut . Potem odstaw do ostygnięcia.


W tym czasie przygotuj krem ananasowy , którym udekorujesz babeczki. Wymieszaj wszystkie składniki w rondelku. Potem wrzuć to na kuchenkę na mały ogień i podgrzewaj , aż zacznie gęstnięć i na powierzchni pojawią się bąbelki. Będzie miało to konsystencję gęstego budyniu. Potem nakładaj jeszcze ciepły krem nożem na ostudzone babeczki .

sobota, 6 marca 2010

Adrak czai- herbata z imbiru

Jeszcze nigdy sie z Wami tym nie dzielilam - jestem maniaczką wszelkich herbat i innych gorących napojów. Obojętnie od pory roku i temperatury za oknem potrafię wypić 5 - 7 kubków dziennie. W domu mam całe pudło różnych rodzajów, a ostatnio i tak ograniczylam je strasznie;] I nie mowimy tutaj o herbatach ekspresowych imitujacych normalne napoje. Najlepsze napary uzyskasz z herbat liściastych, zalewanych temperaturą odpowiednią do rodzaju. Nie bede tutaj robic mini przewodnika, bo Was zanudze.

W kazdym razie nie ma herbaty zielonej- jest okolo 80 rodzajow zielonych herbat, bez liczenia tych aromatyzowanych.
Dla przykładu (zdjęcie znalezione w necie) :



Herbaty powyżej to Matcha (w proszku, używana na ceremoniach herbaty, niedługo zamieszczę przepis na muffinki z jej wykorzystaniem), Sencha (najpopularniejsza , cięta zielona herbata), Hojicha (palona herbata zielona z małą zawartością kofeiny).

Nie ma herbaty zwyklej - jest okolo 150 rodzajow czarnej herbaty, w zaleznosci od czasu zbiory, sposobu fermentacji, łamania czy zwijania liści. Zdjęcie też z neta



Nie ma jednej herbaty owocowej czy ziolowej - jest ich tyle , ile owoców i ziół Ziemia nosi.


O białych, czerwonych, rooibosie czy honeybush można powiedzieć to samo co wyżej.



Często zapominamy, ile dobrego swojemu organizmowi możemy dostarczyć przez picie odpowiednich rzeczy. Koncentrujemy się na jedzeniu, ale napoje też dostarczają dużo dobrego. Poza obowiązkowymi ośmioma szklankami wody dziennie, powinniście czasem sięgnąć do naparów herbacianych lub ziołowych.

Osobiście bardzo ograniczam białą i czarną herbatę oraz kawę , co sugeruję też innym. Nie to, że nie lubię jej smaku , bo w sumie to za nimi przepadam ( zwłaszcza latte). Jednak nie jest problemem ograniczenie tego do jednego kubka na tydzień, wypitego w dużym odstępie od posiłków. Dlaczego ograniczam i po co odstęp czasu? Teina (najwięcej zawiera jej czarna i biała herbata) i kofeina blokują drastycznie (nawet do 70% ) wchłanianie żelaza i wapnia z pożywienia, obniżają też zdolność przetwarzania białka. Kofeina dodatkowo wypłukuje magnez. Zeby uniknąć takiego działania , powinniście pić te napoje w odległości około 2 godzin przed i po posiłku. Zatem żeby zjeść drugi posiłek potrzebowalbyś odczekać kolejne 2 godziny. Daje to nam razem 6 godzin , co jest w sumie trudne do ogarnięcia;]

Wiadomo - nie można popaść w paranoję i od wielkiego dzwona wypijam sobie do ciastka kawę :)

Pamiętaj jednak, że obojętnie czy jesteś weganinem czy nie, powinieneś uważać - czarna herbata lub kawa do śniadania = wyrzucenie zawartości talerza do śmietnika.

Przestaw się na inne rodzaje - zielone herbaty mają najniższą zawartość kofeiny, a roiboos czy honeybush oraz napary ziołowe i owocowe nie mają jej w ogóle. Kawy zbożowe (zwłaszcza orkiszowa) potrafią zadziwić. Problemem jest to, że jesteś przyzwyczajony do ziół z torebki i jak tylko uslyszysz taką propozycję to przypomina się smak obrzydliwego rumianku czy szałwi do płukania gardła w chorobie. Jak dobrze poszukasz po zielarniach, to znajdziesz na pęczki mieszanek ziołowo - owocowych, które zgniotą utrwalone stereotypy.

Jeśli jesteś tradycjonalistą - wybieraj przynajmniej bezkofeinową kawę i herbatę. Owszem - chemiczna ingerencja, ale lepsze to niż przyjmowanie zastrzyków z minerałami i gwarantowana osteoporoza.

***

Jeśli przebrneliście przez ten moralizujący i nudny wstęp - ogarnijcie ten przepis. :) Sprawdza się niesamowicie jako napój rozgrzewający przy wszelkich słotach, ale można pić go niezależnie od temeperatury i poziomu wilgotności za oknem. Najwazniejszy jest tutaj imbir, który oczyszcza organizm z toksyn i przyspiesza jego regenerację. Zawsze ratuję nim siebie i najbliższych z wszelkich początków przeziębienia - kilka szklanek i choroba nawet dalej się nie rozwinie.

Jeśli mi nie wierzycie - sprawdzcie sami!

1, 5 l wody
kawałek korzenia imbiru, wielkości kciuka, pokrojony drobno lub starty na tarce
2 cytryny , pokrojone w plasterki
łyżka mielonego cynamonu
szczypta pieprzu
syrop z agawy lub cukier trzcinowy - do osłodzenia

Zagotować wodę z imbirem i cytryną. Dodać cynamon i pieprz gotować przez około 10 minut. Potem można przecedzić, ale nie jest to konieczne. Podawać gorący i osłodzony w zależności od gustu.

Można dodawać do niego anyż, kminek czy pomarańcze i suszone jabłka. Kombinujcie do woli!


środa, 3 marca 2010

Muffiny cynamonowe z jabłkami i rodzynkami , wypiekane w warunkach ekstremalnych.

Zanim przejdziecie do przepisu, zapoznajcie się z poniższą informacją.



W piątek 26. marca o godz. 10.00. przed sądem w Poznaniu odbędzie się licytacja Rozbratu, ściślej jednej z trzech działek należącej do firmy-bankruta - Darexu. Od kiedy na Rozbracie w styczniu 2008 roku pojawił się komornik, udało nam się poprzez działania prawne i protesty, zapobiec sprzedaniu i ewikcji skłotu. Jeżeli i tym razem 26. marca Rozbratu nikt nie kupi, następna licytacja będzie się mogła realnie odbyć za około 2-3 lata. Mamy zatem do czynienia z krytycznym momentem.

W tym roku upłynie 16 lat jak teren i budynki skłotu, porzucone przez właścicieli firmy Darex, którzy narobili długów i uciekli za granicę, został zagospodarowany przez poznańskie środowiska wolnościowe i anarchistyczne. Od tamtego czasu nie tylko własnymi środkami i pracą odbudowaliśmy i zagospodarowaliśmy niszczejące lokale, ale zaczęliśmy prowadzić szeroką działalność polityczną, społeczną i kulturalną. Na Rozbracie od wielu lat mieszka 20 osób, mieszczą się sale koncertowe i do prób, biblioteka, galeria, warsztaty, miejsca do spotkań i dyskusji .

9 maja 2009 roku poprzez demonstrację, w której wzięło udział 1,5 tys. osób pokazaliśmy, że Rozbrat ma liczne poparcie wśród mieszkańców Poznania oraz wielu środowisk i organizacji. Do tej pory odbyła się jedna licytacja, jednak nikt nie chciał kupić Rozbratu. Tym razem cena zostanie zgodnie z procedurą znacznie obniżona.
Jeszcze nigdy, dzięki działaniom w obronie Rozbratu, jakie prowadzimy intensywnie od początku 2008 roku, nie byliśmy tak silni, ale pomimo tego układ sił pozostaje nierówny. Rozbrat jest zagrożony. Dlatego apelujemy do wszystkich o wsparcie naszego protestu i udział w demonstracji 20 marca.


Nie poddamy się bez walki!
Rozbrat zostaje!

Zbieramy się o 17.30 na placu Adama Mickiewicza (przy krzyżach, 10 min. piechotą od Dworca PKP). Hasło przewodnie :) ..."kominiarze w obronie Rozbratu", wymusza to odpowiedni strój, o co prosimy uprzejmie wszystkich !
Przed i po demonstracji , będzie można wciągnąć jakąś ciepłą szamkę na Rozbracie oraz dopomóc w przygotowaniach.

Więcej na www.rozbrat.org

***

Do przepisu powrócmy. Warunki ekstremalne można w tym wypadku ująć dwojako.
Po pierwsze - ekstremalny kryzys psychiczny jaki mnie wczoraj ogarnął i jak wiadomo - receptą na wszystko jest pieczenie.
Po drugie - piekarnik, a właściwie jego brak. Otóż jak już nieraz wspominałam nie mam piekarnika w mieszkaniu, które wynajmuję. Na początku przeprowadzki odkopaliśmy w piwnicy rodziców mojego chłopaka stary prlowski prodiż, który wygląda tak:




Robiliśmy w nim kilka razy zapiekanki czy pizze na gotowych spodach, ale słabo grzał i żre tyle energii, że rachunek nas przeraził i schowaliśmy go do szafy. Ale wczoraj wieczorem w wyniku ekstremalnego nastroju zrodził się pomysł wykorzystania tego wynalazku i eksperymentalnego upieczenia w nim babeczek. Nie ma regulacji temperaturowej, nagrzewa się tylko od góry i nie wiedziałam czy mi się silikonowe foremki nie rozpuszczą przypadkiem. Niespodziewanie - wszystko elegancko się upiekło i nawet zmieściło się w ramach przewidywanego w przepisie czasu 25 minut. I co najważniejsze, humor wrócił. Będę częściej działać w warunkach ekstremalnych!

Przepis na te babeczki to podstawowy przepis na Golden Vanilla Cupcakes z muffinkowej wegańskiej biblii - Vegan Cupcakes Take Over The World, który nieznacznie zmodyfikowałam i wypełniłam freegańskimi jabłkami oraz rodzynkami. Enjoy!

Proporcje na 12 sztuk:
  • 1 szkl. mleka sojowego (nie miałam, więc użyłam migdałowego domowej roboty: zalej gorącą wodą na godzinkę łyżkę płatków migdałowych bądź 5 migdałów bez skórki, zmiksuj)
  • 1 łyżeczka octu jabłkowego lub soku z cytryny
  • 1 i 1/4 szklanki mąki pszennej
  • 2 łyżki mąki kukurydzianej
  • 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 płaskiej łyżeczki sody
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1/3 szklanki oleju
  • 1/2 szklanki cukru trzcinowego
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • kilka kropel aromatu waniliowego
  • łyżeczka zmielonego cynamonu
  • 3 małe jabłka, obrane ze skórki i pokrojone w drobną kostkę
  • garść drobnych rodzynków

Rozgrzej piekarnik do 200 st. albo włącz prodiż na kilka minut :) Wymieszaj mleko z octem lub sokiem z cytryny i odstaw na kilka minut, niech zacznie kwaśnieć. W dużej misce zmiksuj tą mleczną miksturę z cukrem,cukrem waniliowym, aromatem i olejem. Dodaj mąkę pszenną i kukurydzianą, cynamon proszek do pieczenia, sodę i sól . Miksuj , aż wszystko się ładnie połączy. Dodaj pokrojone jabłka i rodzynki, wymieszaj łyżką. Nakładaj do foremek i piecz 20-25 minut, aż zaczną brązowieć . Sprawdzaj drewnianym patyczkiem - jeśli jest suchy to znak, że upieczone.


poniedziałek, 1 marca 2010

Demonstracje solidarnościowe z sądzonymi w Wiedniu austriackimi aktywistami - Warszawa, Katowice

Przeklejam informacje stąd. Jeśli macie wolną chwilę - nie wahajcie się!

Antirep 2008




Warszawa:

2 marca 2010 rozpoczyna się w wiedeńskim Neustadt proces przeciwko 10 aktywistom praw zwierząt. Fakt, że podjęto postępowanie z powodu “utworzenia przestępczej organizacji i członkostwa w niej “, jest świadectwem braku kultury i próbą kryminalizowania ruchu prozwierzęcego jak i wolnościowych ruchów społecznych w ogóle. Nie pozwolimy się zastraszyć! Pokażemy naszą solidarność. Dlatego wzywamy do demonstracji w sobotę, 27 lutego o 14:00 na Schottentor w Wiedniu. Ta demonstracja powinna być wstępem dla dalszych akcji i protestów przed, w trakcie i po procesie.
Nieważne jak skończy się proces, ciągle istnieje nieuchronne niebezpieczeństwo, że lewicowe struktury i ugrupowania będą bezczelnie nadzorowane i kryminalizowane. Dlatego przyjdź na demonstrację, ponieważ trafili w niewielu i w niewiele, ale celują w nas wszystkich!

Demo w Warszawie 2 marca 2010 pod ambasadą Austrii (ul. Gagarina 34) o 13:30!!!

Katowice:

Dnia 2 marca 2010 r. rozpoczyna się proces austriackich aktywistów. Jest to także Światowy Dzień Akcji przeciwko Represjom. Trzynaście osób związanych z austriacką organizacją VGT oskarżonych jest m.in. o tworzenie zorganizowanej grupy przestępczej (art. 278a). Zakrojone na szeroką skalę dochodzenie obejmowało takie środki jak podsłuchiwanie rozmów telefonicznych, śledzenie korespondencji elektronicznej, inwigilacja poszczególnych grup, przeszukania biur organizacji i prywatnych mieszkań, jak również wielomiesięczny areszt.

Zapraszamy do udziału w demonstracji solidarnościowej, która odbędzie się 2 marca o godzinie 16:00 pod konsulatem Austrii przy ul. Modelarskiej 12 w Katowicach.