poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Szybkie kremowe lody banan - straciatella.

Podstawą dobrych lodów bananowych jest odpowiednie przygotowanie bananów. Najlepsza opcja to po prostu pokrojenie bananów na plasterki i wrzucenie ich w worku/pojemniku do zamrażarki. Ważne, aby banany były w miarę możliwości nieposklejane, co ułatwi porcjowanie. Jeśli jednak zbiją się w większe kule, wystarczy porządnie pouderzać nimi o podłogę i kłopot z głowy.
Lody bananowe możecie serwować same lub z dodatkami. Przepraszam za niewyraźne zdjęcie, ale aparat odmówił posłuszeństwa i trzeba było posiłkować się komórką.


  • dwie garści mrożonych plastrów bananowych
  • 5 kostek wegańskiej czekolady

Wyciągnij banany z zamrażarki i odstaw je na 10 minut, aby troszkę odtajały. Następnie zmiksuj je blenderem na gładką masę. I gotowe! Masa jest bardzo gęsta i bez problemu można ją nakładać gałkownicą.
Najlepiej używać blendera z metalową końcówką (na allegro można dostać dużo fajnych sprzętów z drugiej ręki w rozsądnej cenie), która nadaje się do kruszenia lodu. Sprawdzają się tutaj także specjalnie blenderowe pojemniki z dużymi ostrzami. Jeśli masz blender plastikowy, to lepiej przygotuj się na katastrofę :)

Lody bananowe są same w sobie słodkie i po miksowaniu nabierają kremowej konsystencji. Jeśli chcemy przygotować wersję straciatella, musimy wcześniej rozpuścić czekoladę w kąpieli wodnej i odstawić do ostygnięcia. Następnie do pojemnika z lodami wlewamy łyżeczką cienkie strużki czekolady, ciągle mieszając - pod wpływem temperatury lodów czekolada zastyga natychmiast, a mieszanie sprawa się wszystko kruszy się elegancko.

Jeśli zaopatrzycie się w wegańskie wafelki do lodów to już możecie urządzić sobie prawdziwą ucztę.

czwartek, 19 sierpnia 2010

Malinowo- gruszkowy koktajl na surowym d.i.y mleku ryżowym.

Strasznie lubie mleka domowej roboty. Juz kiedyś prezentowałam Wam przepis na migdałowe, a teraz nadszedł czas na coś innego- mleko ryżowe.

Przepis generalnie jest identyczny jak na tym blogu, jednak ja nigdy nie dawałam octu. Czasem daje kilka kropel soku z cytryny, ale pomijam ten składnik z reguły. Jeśli nie lubicie smaku takich mlek bezpośrednio to zawsze warto zamieniać nim sojowe we wszelkich wypiekach , naleśnikach, plackach.
Opieranie swojego odżywania tylko i wyłącznie na samych przetworach sojowych, też raczej do niczego dobrego nie doprowadzi. Pomijając już dużo kontrowersji jakie wokół soi krążą ,warto po prostu szukać ciekawych zamienników i urozmaicać swoje życie. Bo nadmiar soi dobry to nie jest, zarówno jeśli chodzi o nasze zdrowie, jak i ekologię oraz prawa człowieka (wybrałam tylko dwa przykłady artykułów). I może te dwa ostatnie obszary nie są zależne od samej rośliny , ale od przedsiębiorstw nastawionych na pomnażanie zysków za wszelką cenę. I nie zrzucajcie drodzy Czytelnicy całego problemu na tzw. przemysł sojowy i wegetarian żądnych nowych wrażeń, bowiem 90% produkowanej obecne soi przeznaczone zostaje na paszę dla zwierząt. Zatem kto tutaj faktycznie napędza to błędne koło?
Jednak i apel do wszystkich niemięsożerców, aby też nie spoczęli na laurach i nie uważali swojej decyzji za szczyt zaangażowania w rozwiązywanie problemów świata. Trzeba mieć oczy otwarte i nie skupiać się tylko i wyłącznie na jednej sprawie. Bowiem problem wyzysku ludzi i innych zwierząt oraz degradacja planety są ze sobą tak mocno związane, że nie sposób rozpatrywać ich z osobna.

Odezwą się głosy, że co ja tutaj mówie skoro nawet nazwa mojego bloga o tofu się rozchodzi. Ja sama też mam w tym swój mały udział, ponieważ jem soję, jem tofu, pije mleko. Jednak staram się ograniczać jej spożywanie i badam etykietki produktów, jeśli chodzi o moje zdrowie. Jeśli natomiast idzie o względy etyczne i wspieranie niefajnych rzeczy swoimi pieniędzmi- to uwierzcie mi, ale nie pamiętam kiedy ostatnio wydałam pieniądze na sojowy produkt. Trzeba wiedzieć, gdzie szukać :)

Do koktajlu wróćmy . Mleko ryżowe jest dość specyficzne w smaku i konsystencji, niemniej nie utrudnia to przyrządzenia smacznego napoju idealnego na każdą okazję.



  • pół litra mleka ryżowego domowej roboty (nieosłodzonego )
  • pół szklanki malin świeżych
  • dwie ultra słodkie i dojrzałe gruszki, pokrojone w kostkę
Całość zmiksuj blenderem i gotowe!

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Totalnie darmowa konfitura morelowa & rabarbarowy kompot z recyklingu.

Lipcowe upały były dość niekorzystnym okresem na pozyskiwanie darmowego jedzenia z kontenerów. Wysokie temperatury sprawiły, że śmietnik działał jak piekarnik-inkubator, wszystko niestety psuło się w zastraszającym tempie . Ciężko było trafić na jakiekolwiek przydatne do spożycia produkty. Jednak mamy już sierpień, pogoda bardziej sprzyjająca i łowy coraz obfitsze.

Nie będę wypisywała ile znowu naznosiliśmy jedzenia do domu, bo za długo by wymieniać. Podaje zatem dwa przepisy na szybkie wykorzystanie sezonowych znalezisk.


Konfitura morelowa
  • 15 moreli
  • łyżeczka syropu z agawy lub cukru trzcinowego
Morele wypestkuj i pokrój w kostkę. Smaż w rondelku przez pół godziny na wolnym ogniu, aż woda odparuje. Na koniec możesz osłodzić, jeśli będzie taka potrzeba.


Kompot z rabarbaru
  • pęczek rabarbaru
  • kilka łyżek cukru trzcinowego
  • 2 litry wody

Rabarbar obierz ze skórki, pokrój na drobne kawałki. Zalej wrząca wodą i gotuj pod przykryciem przez 20 minut. Następnie przecedź przez sitko , posłódź do smaku.


***

Niby tylko smarowidło i niby tylko napój, ale niestety - tradycje domowych przetworów zanikają. W szybkim świecie wygodniej jest wziąć dżem z polki w markecie i zapić go sokiem z kartonu. Nie wiecie nawet, ile niefajnych rzeczy ląduje w Waszych żołądkach, nie mówiąc już o horrendalnych ilościach cukru. A ile niepotrzebnych śmieci zasypuje planetę!
Robiąc dżemy, soki, kompoty w domu masz po prostu pewność co do składników użytych w czasie produkcji. Sam/-a kontrolujesz ilość cukru, jakość owoców. I przede wszystkim sam/ - a możesz mieć tą satysfakcję, że nabyłeś / - łaś jakieś nowe umiejętnośći, które pozwalają Ci zjeść dobrze i tanio (bądź za darmo :)) .
No bo chyba nikt nie będzie się kłócił ze mną, bowiem dżem z marketu ( zawartość wody z cukrem 70%; konserwanty, zagęszczacze, barwniki, chemia -20 %, zawartość owoców - 10 %) nijak ma się do prawdziwych domowych konfitur.
Bardzo wiele osób rezygnuje z przyrządzania domowych przetworów owocowych, tłumacząc to brakiem czasu. Nie będe się rozpisywać na temat tego, ale straszne jest to, że ludzie tak pozwalają pracy na odbieranie im życia. To temat na długi post.
Jedno tylko powiem- im mniej potrzebujesz, tym mniej wydajesz pieniędzy. Im mnie wydajesz pieniędzy, tym mniej musisz pracować. Jeśli coraz więcej rzeczy potrzebnych nabywasz darmowymi sposobami, może dojść do sytuacji, że z pracy zrezygnujesz w ogóle (tak,mieszkać też można gdzieś za darmo, wystarczy dobrze pokombinować). I wtedy cały swój wolny czas, całe odzyskane życie możesz poświęcić na spełnianie swoich pasji, pomoc innym, realizację marzeń. Nagle odkryjesz, że przygotowanie dobrego obiadu zajmuje raptem pół godziny, a słoiczek pysznych konfitur robi się praktycznie sam .

Ja sama jestem na drodze do całkowitego uniezależnienia się od pieniedzy, bowiem od kiedy przestałam się nimi przejmować, z każdym dniem zauważam , że coraz mniej ich faktycznie potrzebuję. Mam teraz bardzo dużo czasu na odkrywanie i uczenie się tego, na co jeszcze rok temu nie miałam szans. Spróbuj spojrzeć na kwestię pracy i pieniędzy inaczej niż do tej pory. Oczywiście, jeśli Twoja praca wiąże się z pasją i nie dbasz o finanse - jesteś na dobrej drodze. Jednak jeśli zmuszasz się do czegoś - po prostu przestań przykładać do tego tak wielką wagę. Tak naprawdę, im mniej się pieniędzmi przejmujesz, tym mniej Ci są potrzebne.

Podać przykład ? Dwa tygodnie spędzone w Czechach za 100 złotych,a byłoby jeszcze mniej, ale chciałam przywieźć kilka książek i zinów z Fluff Festu, festiwalu hc/punk , który odbył się pod koniec lipca w Rokycanach. Tak, nawet bilety wstępu udało się nam "odrobić". Trzeba tylko się rozejrzeć :)

Kolejny przykład , wizualnie udokumentowany? Tak, za darmo.


Bułeczki drożdzowe x2 : z brzoskwiniami, z borówkami.


Podpatrzyłam ostatnio na tym blogu przepis , który postanowiłam przerobić na wegański. Swego czasu często piekłam bułeczki wykorzystując swój stary przepis na placek drożdżowy, jednak czasem warto coś zmienić. Zmodyfikowałam troszeczkę ilość składników, a wystarczyło tylko wyrzucić jajka (niczym nie trzeba ich zastępować, bowiem ciasto ładnie się trzyma, jest miękkie i wilgotne ) i zamienić mleko na sojowe , aby uzyskać doskonaly bazowy przepis pod wszelkie słodkie bułeczki. Tym razem wypełniłam je owocami, a niedługo zrobię takie z twarożkiem tofu na słodko.
  • 0,5 kg mąki pszennej
  • 50 g świeżych drożdży
  • 2 czubate łyżki cukru trzcinowego
  • 1/2 szklanki oleju
  • 1 szklanka mleka soy (można użyć dowolnego roślinnego)
  • szczypta soli
  • dowolne owoce :) (ja miałam 20 dag borówek , a za pierwszym razem 2 duże brzoskwinie )

  • Do posmarowania: odrobina roslinnego mleka wymieszanego z odrobiną oleju.

Najpierw musimy przygotować zaczyn: wymieszać drożdże z odrobiną cukru i ciepłego mleka, odstawić do wyrośnięcia na kilka minut. Pozostałe mleko podgrzać, wymieszać z olejem, cukrem i solą. Następnie dodać mąkę wymieszaną z zaczynem. Wyrobić dokładnie ciasto , przykryć ściereczką i odstawić na pól godziny do wyrośnięcia. Z ciasta formować okrągłe bułeczki, ułożyć na blasze i w każdej zrobić zagłębienie dnem szklanki, a następnie napełnić je nadzieniem. Drożdżówki posmarować mixem mleko+olej i piec w temperaturze 200 stopni C przez 15-20 minut.

Bułki z borówkami nie są zarumienione, a winą tego jest psujący się piekarnik gazowy . Jednak zapewniam Was, że upiekły się i smakowały.
Za to bułki z brzoskwiniami pieczone były w warunkach ekstremalnych - zepsuła się dolna grzałka w piekarniku moich rodziców, a jakoże ciasto było już gotowe postanowiłam upiec je korzystając z opcji grill z termoobiegiem w 150 stopniach, bo bałam się , że się spalą . Siedziałam dzielnie i ciągle kontrolowałam ich wygląd i o dziwo , wyszły elegancko. Nie mam ostatnio szczęścia do piekarników, oj nie mam.

środa, 11 sierpnia 2010

Masło z orzechów nerkowca z wanilią. Bórówki, jagody, maliny!


Nerkowiec to chyba mój ulubiony orzech. Już prezentowałam Wam rozmaite przepisy na twarożki i kremy z jego udziałem. Nie wiedzieć czemu, nie pokazałam Wam jeszcze domowego masła nerkowcowego. Wiem, że wygląda prawie identycznie jak reszta nerkowcowych past i smarowideł. Ale spróbujcie przygotować go sami w domu, a zauważycie różnice. Gładka konsystencja przypominająca wszelkie smooth peanut butter. Słodkawy smak w połączeniu z wanilią sprawia, że można zjeść słoiczek łyżeczką. Na bazie tego przepisu możecie zrobić też masło z blanszowanych migdałów czy standardowe masło orzechowe.



Masło z orzechów nerkowca z wanilią
  • 300 g nerkowców
  • łyżka cukru pudru
  • pół łyżeczki sproszkowanej wanilii
  • łyżka oleju rzepakowego

Suche nerkowce wrzucacie do jakiegoś wąskiego naczynia i kruszycie blenderem. Następnie dodajecie cukier, wanilię i ucieracie na gładką pastę , stopniowo dodając po odrobinie oleju. Całe miksowanie powinno trwać minimum 5 minut na najwyższych obrotach , bowiem im dłużej miksujesz tym lepsza konsystencja. Można przechowywać je w lodówce przez tydzień (o ile wytrwa).
Nadaje się jako krem do muffinów, nadzienie do naleśników, smarowidło do tostów czy kanapek ze świeżymi owocami tj. na załączonym obrazku.

Jak już jesteśmy przy malinach, jagodach i borówkach - koktajl z ich dodatkiem.


  • 1 szklanka mleka roślinnego (miałam ryżowe)
  • kilka malin
  • łyżka jagód
  • łyżka borówek

Miksujecie aż do rozdrobnienia wszystkich owoców.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Znowu tarta - tym razem jabłkowa z owsianą kruszonką.


Miałam w lodówce ostatnią kostkę margaryny, więc trzeba było ją jakoś skutecznie wykorzystać. Jak już o tym mowa - małe ogłoszenie : nie wybiera się nikt do Niemiec? Potrzebowałabym nowy zapas Alsanu, więc jak coś piszcie na maila:)


Ciasto kruche generalnie jest szalenie wygodne i szybkie w przygotowaniu. No i uniwersalne, a to się liczy. Możesz ogarnąć na tym samym przepisie tartaletki, ciasto śliwkowe i wegański quiche z cukinią i kremową masą z nerkowców. Co lepsze, można zrobić więcej porcji i trzymać w zamrażarce nawet przez dwa tygodnie.
Na początku weganizmu, kiedy o margarynie 100% cruelty free mogłam tylko pomarzyć (w sklepach nie było , tak jak i nie ma do tej pory , zakupy w internecie były jeszcze zbyt drogą inwestycją, a do tego nie miałam jeszcze takich dobrych kontaktów , żeby transporty taniej margaryny niemieckiej pod dom sobie zafundować - tak jak czynię to dzisiaj) wymyśliłam sobie przepis na ciasto kruche na oleju. No może nie do końca samodzielnie, bo zawsze tam gdzieś inspiracje z puszka.pl zostały, jednak trzymało się elegancko, chrupko i nie przypominało podeszwy. Kilkukrotnie podawałam go juz na blogu (chociażby tutaj ). Czasem wracam do tej opcji, jednak nieporównywalnie lepszym jest jednak ciasto na margarynie. Inna konsystencja, bardziej kruche,nie rozpada się na kawałki. Dodatkowym atutem jest też fakt, że można rozwałkować je na naprawdę cieniutki placek (czego niestety nie da się zrobić z ciastem na oleju) .

Jednak bezkonkurencyjnie najlepszą z takich opcji, jest ciasto z dodatkiem śmietanki sojowej lub jogurtu sojowego. Zachodzi jakaś dziwna interakcja pomiędzy margaryną a śmietanką/jogurtem , która czyni ciasto kruche po prostu najsmaczniejszym. I tyle w temacie. :)
Łapcie przepis!



Tarta jabłkowa z kruszonką owsianą

Ciasto:
  • 1 szkl. mąki pszennej
  • 1/2 kostki margaryny
  • 1 łyżka cukru trzcinowego (lub 2 jeżeli używasz jogurtu)
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1/2 szkl. śmietanki soj lub jogurtu soj naturalnego

Nadzienie:
  • 3 jabłka, pocięte w plasterki
  • łyżka cukru z wanilią
  • łyżka cynamonu

Kruszonka:
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 2 łyżki cukru trzcinowego
  • 3 łyżki płatków owsianych
  • 3 łyżki oleju

Składniki ciasta zmiksować aż się ładnie połączą. Najlepiej zrobić to w kolejności margaryna z cukrem i solą, mąka, śmietanka/jogurt. Następnie ciasto włożyć na minimum godzinę do lodówki lub 25 minut do zamrażarki. Potem wyłożyć formę na tartę owym ciastem (można posmarować blachę olejem, ja mam taką z nieprzywieralną powłoką, więc omijam ten etap po prostu) . Teraz układacie jabłka - po kolei tak, aby plasterki na siebie nachodziły. Tak jak we wszystkich książkach kucharskich. I sypiecie cynamonem i cukrem z wanilią. Przygotowujecie kruszonkę - mieszacie suche składniki i potem dodajecie olej - którą rozsypujecie po cieście.
Ciasto spędza godzinę w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 stopni C.

Voila!

Ultra gęsta zupa z cukinii i porów ze świeżym oregano.


Jest dużo darmowej cukinii i porów, więc trzeba jakoś je spożytkować. Przepis może nie jest nadzwyczajny, ale za to w 30 minut możecie przyrządzić gar pożywnej zupy, która bardzo dobrze smakuje także na zimno.

  • 3 cukinie ze skórką, pokrojone w kostkę
  • 2 pory, pokrojone w talarki
  • kilka ząbków czosnku
  • 6 ziemniaków, umytych i pokrojonych w kostkę
  • 2 marchewki , umyte i pokrojone w kostkę
  • 2 litry wody
  • olej
  • przyprawy: sól, pieprz, pęczek świeżego oregano

Pory, posiekany czosnek, ziemniaki i marchewkę podsmaż na odrobinie oleju. Po kilku minutach zalej wodą, dodaj sól i pieprz. Po około 15 minutach gotowania dodaj cukinię. W razie konieczności podlej wodą. Następnie , kiedy warzywa zmiękną , zmiksuj wszystko blenderem na gładko. Dodaj posiekane drobno oregano i wymieszaj.
Zupę podałam z odrobiną śmietanki sojowej i kiełkami lucerny , wyhodowanymi własnoręcznie na parapecie.



O! A jak się hoduje kiełki? Bierzesz duży słoik. Wrzucasz łyżkę dowolnych nasion na kiełki (lucerna, rzeżucha, soczewica, ciecierzyca, słonecznik, brokuły, rzodkiewka , soja, fasola mung, wszystko co chcecie). Zalewasz te kiełki na 12 godzin wodą, a na słoik nakładasz gazę owiniętą gumką. Po upływie tego czasu wylewasz wodę i stawiasz na parapet. Potem 2-3 razy dziennie zalewasz kiełki wodą na 15 minut, odlewasz ją i stawiasz ciągle na parapet. W zależności od nasion i warunków czas kiełkowania wynosi od 2 do 5 dni.

Dwie jedyne słuszne formy jedzenia bobu.



Przeglądając różne blogi kulinane widziałam mnóstwo przepisów na potrawy z bobu. Podobnie jak z fasolką szparagową , nie wyobrażam sobie takiego marnowania tego cudownego warzywa jak np. tworzenie zupy-krem, pasztetów , past. Ała! Bób sam w sobie jest tak idealny, że najlepiej smakuje bezspośrednio po ugotowaniu (preferuję gotowanie na parze), obrany z łupinek lub nieobrany i lekko przyprawiony solą morską (teraz wykombinowałam taką z dodatkiem lawendy, ha ) i polany olejem lnianym.


Wygląda tak jak na załączonym obrazku. I apel -nie obierajcie młodych ziemniaków i marchewki. Wystarczy je tylko porządnie umyć, a wartości nieoceniona.

Drugą dopuszczalną opcją zjedzenia bobu, jest podsmażenie z cebulką i czosnkiem na odrobinie oliwy . Wygląda wtedy tak jak na zdjęciu numer jeden.


Korzystajcie , póki jest sezon!


środa, 4 sierpnia 2010

Moccha ciacha z lukrem.


Bez kitu, to chyba jedne ze smaczniejszych ciastek jakie jadłam. Nie dość , że mają dobrą konsystencję - ultra mięciutkie, ciągnące się, takie "chewy" jakby rzec po angielsku. To jeszcze kawowy smak - aaaaa. I lukier na koniec - mistrz!
Koniecznie wyprobujcie, bo bardzo łatwe i szybkie w wykonaniu. Przepis zaczerpnięty stąd.

Składniki na 20 ciasteczek:

  • 2 szkl. mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 2 łyżki kawy rozpuszczalnej (jeśli ktoś nie uznaje kofeiny to z powodzeniem może zastosować zbożową)
  • 1/4 szkl. ciepłego mleka roślinnego
  • 3/4 kostki margaryny, pokrojonej w kostkę
  • 3/4 szkl. cukru trzcinowego
  • 1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią

Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i solą. Kawę rozpuścić w ciepłym mleku. W dużej misce utrzeć margarynę z cukrem. Dodać kawę i wymieszać. Następnie partiami dodawać suche składniki i ucierać , ucierać , ucierać na gładką masę. Potem formować kulki wielkości orzecha włoskiego i układać na blasze, lekko tylko spłaszczając. Pieć 10 minut w temperaturze 200 stopni.

A kiedy ostygną polać lukrem kawowym - pół szklanki cukru pudru wymieszaj z miksturą przygotowaną z łyżeczki kawy rozpuszczonej w dwóch łyżkach wrzątku. W razie gdyby wyszła gęsta pasta dodawaj odrobinę wrzącej wody do uzyskania zadowalającego efektu. Konsystencja powinna być taka lejąca jak gęsty syrop/karmel , a potem lukier przed zjedzeniem powinien stwardnieć.

Tarta śliwkowo - jabłkowa na czekoladowym spodzie.


Przewracam totanie do góry nogami kolejność postów, którą sobie ładnie ułożyłam w głowie. Jednak wszystko poszło w łeb, bo wybieram najkrótszą opcję i narazie same przepisy.
Prokrastynacja to dobra wymówka na wszelkie takie historie. Zasłaniam się , zasłaniam się!
Na komputerze mnóstwo zdjęć jedzenia, które ostatnio przygotowuję, jednak nie mogę się zmobilizować , żeby wszystko na bieżąco uaktualniać. Nie obiecuję poprawy, bo wiem, że zaraz książka będzie ważniejsza po prostu.
Jednak wrzucę je wszystkie, bo nawet same notki z przepisem spotykają się przecież z dużym zainteresowaniem.

Praktycznie całe ciasto - poza margaryną i kakao- przygotowałam z darmowych składników. Taaak, mąka też ze śmietnika ! Rozważcie taką opcję. Proporcje podaję na blaszkę o średnicy 24 cm, z której wychodzi około 12 rozsądnych kawałków.



Ciasto:
1 szkl. mąki pszennej
0,5 kostki margaryny
2 łyżki cukru trzcinowego
2 łyżeczki kakao ciemnego
0,25 - 0,5 szkl. wody zimnej bardzo

Nadzienie:
2 małe jabłka, pocięte w plasterki
10 śliwek, pociętych w plasterki
łyżka cukru z wanilią

Kruszonka:
3 łyżki mąki pszennej
3 łyżki cukru trzcinowego
szczypta kakao ciemnego
3 łyżki oleju


Krok piewszy - ciasto. Mąkę , cukier i kakao wymieszać w misce. Dodać pokrojoną w kostkę margarynę i miksować , aż wszystkie składniki się połączą. Stopniowo dodawać odrobinę wody, tak aby wyszło ładne , zwarte ciasto. Następnie - wyłożyć nim dokładnie foremkę.
Krok numer dwa: owoce ładnie ułożyć na spodzie czekoladowym. Posypać cukrem waniliowym.
Krok trzeciiiii: wymieszać składniki kruszonki i sypnąć na owoce
Krok przedostatni: wstawić do piekarnika rozgrzanego do temperatury 200 stopni Celsjusza i piec około 55 minut.
Krok ostatni : sami dobrze wiecie :)