Jakiś czas temu zorganizowałam sobie silikonowe foremki do domowej produkcji pralinek. Dwanaście sztuk, różne kształty, miękkie i wygodne w użyciu/umyciu/przechowywaniu. Jednym słowem - ekstra!
Czekoladki w wersji homemade chodziły za mną już od roku, ale tak jakoś przymierzałam się i przymierzałam i zabrać do nich nie mogłam. Powiem Wam szczerze, że szalenie żmudna robota , ale za to efekt konkretny. Rozpuszczanie czekolady, bawienie się w nadzienie, zaklejanie, schładzanie, kombinowanie. Jaram się!
Jeśli macie wolną godzinkę i nie trzęsą Wam się za bardzo ręce, to polecam takie zajęcie. Działa terapeutycznie zarówno jeśli chodzi o sam proces produkcji, jak i późniejszą konsumpcję. Absolutnie podstawowa zasada to tabliczka gorzkiej czekolady i pomysł na szybki krem - zmielone wiórki kokosowe, zmielone ciasteczka, zmielone orzechy lub jakieś soczyste owoce, a do tego trochę cukru, kapka oleju i chlust dobrego alkoholu. Proste , prawda?
Możecie je zrobić chociażby z tego przepisu , który wymyśliłam naprędce dysponując pięćdziesiątką wódki o smaku orzecha laskowego. Proporcje na 20 sztuk.

Czekoladę rozpuśćcie w kąpieli wodnej (wrzucacie połamane tabliczki do miski, którą stawiacie na garnku z gotująca się wodą i czasem mieszacie). Ciastka kruszycie, dodajecie resztę składników i miksujecie blenderem na gładką masę . Foremki smarujecie grubą warstwą czekolady i wstawiacie do lodówki, aby stężała. Następnie nakładacie krem i przykrywacie całość warstwą czekolady. Wyrównujecie powierzchnię i sru do lodówki.
Kiedy czekolada stwardnieje to znak, że można wyciągać je z foremek i częstować wszystkich dookoła.
Czekoladki w wersji homemade chodziły za mną już od roku, ale tak jakoś przymierzałam się i przymierzałam i zabrać do nich nie mogłam. Powiem Wam szczerze, że szalenie żmudna robota , ale za to efekt konkretny. Rozpuszczanie czekolady, bawienie się w nadzienie, zaklejanie, schładzanie, kombinowanie. Jaram się!
Jeśli macie wolną godzinkę i nie trzęsą Wam się za bardzo ręce, to polecam takie zajęcie. Działa terapeutycznie zarówno jeśli chodzi o sam proces produkcji, jak i późniejszą konsumpcję. Absolutnie podstawowa zasada to tabliczka gorzkiej czekolady i pomysł na szybki krem - zmielone wiórki kokosowe, zmielone ciasteczka, zmielone orzechy lub jakieś soczyste owoce, a do tego trochę cukru, kapka oleju i chlust dobrego alkoholu. Proste , prawda?
Możecie je zrobić chociażby z tego przepisu , który wymyśliłam naprędce dysponując pięćdziesiątką wódki o smaku orzecha laskowego. Proporcje na 20 sztuk.
Praliny ciasteczkowe z wódką orzechową.
- 2 tabliczki gorzkiej czekolady
- 1/3 paczki ciastek holenderskich wiatraczków, tych półsłodkich
- łyżka oleju
- 50 ml wódki orzechowej
- 1 łyżka cukru pudru
- ewentualnie woda - aby rozrzedzić masę
Czekoladę rozpuśćcie w kąpieli wodnej (wrzucacie połamane tabliczki do miski, którą stawiacie na garnku z gotująca się wodą i czasem mieszacie). Ciastka kruszycie, dodajecie resztę składników i miksujecie blenderem na gładką masę . Foremki smarujecie grubą warstwą czekolady i wstawiacie do lodówki, aby stężała. Następnie nakładacie krem i przykrywacie całość warstwą czekolady. Wyrównujecie powierzchnię i sru do lodówki.
Kiedy czekolada stwardnieje to znak, że można wyciągać je z foremek i częstować wszystkich dookoła.
***
I po zjedzeniu takiej ogromnej ilości słodkiego trzeba pomachać tyłkiem i nogami przy dobrym songu. Tańczymy, tańczymy!