czwartek, 2 września 2010

Kalarepa z orzechami włoskimi.

Nadzwyczaj mało u mnie przepisów na surówki. W sumie dlatego, że ciągle uważam iż na nie po prostu przepisów nie trzeba. Wystarczy odrobina kreatywności i wymieszać składniki, które masz w lodówce. Jednak, jak niestety uświadamiają mi rozmowy z wieloma osobami, to nie dla wszystkich jest takie proste i siup. Jak się w sumie zastanowię to nie mogę zliczyć ile razy tłumaczyłam znajomej , co dodaje do sałaty , że tak inaczej smakuje. Nie mogła zapamiętać , że zamiast standardowej śmietany wrzucić można oliwę i sok z cytryny .

Nie wiem, co za tym stoi , że ludzie tak bardzo boją się nowych smaków. Czy to kwestia przyzwyczajeń i tradycji? Czy może jedzenie jest dla wielu osób tylko dostawcą energii i nie skupiają uwagi na tym, co jedzą? Czy to może wina tego, że tak naprawdę w większości domów gotowanie staje się przykrym obowiązkiem kobiet, które dodatkowo mają jeszcze kupę zadań do wykonania i jakakolwiek kreatywność zostaje zduszona w zarodku przez natłok obowiązków i żądań , które atakują ze wszystkich stron?

Moja mama ma na przykład zasadę, że nigdy nie przygotuje czegokolwiek z przepisu, którego wcześniej u kogoś nie spróbowała. To samo tyczy się przypraw, nowych produktów, innych sposobów przyrządzania. My z siostrą stałyśmy się swego czasu kuchennymi rewolucjonistkami, a to nie tylko jeśli chodzi o wyeliminowanie mięsa, a potem innych odzwierzęcych składników z codziennego menu. Wyobrażacie sobie, że pierwszy raz świadomie jadłam potrawę z bazylią czy szpinak , kiedy przeszłam na wegetarianizm i zaczęłam sama gotować mając 13 lat? Na szczęście część przypraw na stale zagościła w kuchni moich rodziców, wzbogaconej też o nowe wegetariańskie i wegańskie potrawy. Jednak mama niestety nie zmieniła swojego podejścia , co do eksperymentów z nieznanym.

Powinnam zatem wykazać więcej zrozumienia i też zaczynam dzielić się z Wami przepisami na potrawy, które wydają mi się proste w przygotowaniu. Oczywiście nie będzie to starta marchewka czy ogórek pokrojony na talerzu, bo to lekka przesada. Chciałabym jednocześnie, abyście też nie trzymali się twardo wszystkich proporcji/składników/przypraw . Za jednym razem sałatka może być ze świeżym szczypiorkiem, a drugiego dnia to samo powtórzycie zmieniając gamę przypraw. Patrzcie na te przepisy jako na pewną inspirację do własnych tworów. Eksperymentować, eksperymentować i jeszcze raz eksperymentować.

Niech gotowanie będzie pasją i przyjemnością, a nie przykrym elementem do odhaczenia na liście codziennych obowiązków. Gotujcie ze znajomymi, rodziną, dziećmi. Niech Wasi partnerzy/mężowie włączą się w ten proces, bo nie ma typowych zajęć dla kobiet i zajęć dla mężczyzn( w sumie temat na osobną rozprawę, bowiem definicja płci jest bardzo umowna i nie powinno się przypisywać żadnej z nich określonych cech i ról do spełnienia) .
Jednak nie wychodząc poza krąg tej refleksji - każdy/ - a z Was może stać się dobrym kucharzem i kucharką. Trzeba to tylko w sobie odkryć i nie bać się nowych wyzwań, ot co.

Przepis:
- 2 duże kalarepy, obrane i starte na grubo
- kawałek kapusty pekińskiej, posiekanej (opcjonalnie, ja dodałam bo została w lodówce)
- 2 łyżki płatków migdałowych
- pół szklanki drobno posiekanych orzechów włoskich
- olej z pestek winogron (lub dowolny neutralny w smaku)
- sól , odrobina białego pieprzu

Wszystkie składniki wymieszać, przyprawić i podlać olejem. Gotowe!


1 komentarz:

aniaxvx pisze...

U mnie kalarepa nigdy się nie doczeka chyba innej formy niż zjedzenia od razu:)