czwartek, 30 grudnia 2010

Wysoce subiektywny test serów wegańskich.



Przepisów światęcznych nie wrzucałam, bo nic nie robiłam. Dla spragnionych wrażeń, polecam swój post z tamtego roku z kolacji "rodzinnej" niby światęcznej. Jest w czym wybierać i każdą potrawę można przyrządzić o dowolnej porze dnia i nocy. Nie musi w kalendarzu widnieć akurat data 24 grudnia.

I ważna informacja dla wszystkich, którzy chcą coś skomentować a nie mają konta w googlu, bloga czy tego typu badziewia. Ostatnio odkryłam, że bloger automatycznie to ustawiał, ale można odznaczyć takowe ograniczenie i zmieniłam na taką opcję, że komentować każdy może. Siup!

Dzisiaj bedzie bez przepisów, bo zdjęcia mam na innym aparacie, do którego nie mam dostępu. Jednak nie to jest główną przyczyną niskiej aktywności na blogu. Po prostu ostatnio i z przyczyn atmosferycznych i z przyczyn ogólnożyciowych nie mam czasu gotować żadnych specjałów, na które przepisami chciałabym się z Wami podzielić. Dużo to standardowe mixy warzywno - strączkowe z ryżami/ziemniakami/przyprawami/ kotletami. Dzieje się tak, bo trochę życie ucieka między palcami. Podjęłam się pracy zarobkowej (rzyg). W sumie to konieczność uzbierania pieniędzy doprowadziła do tego, że jest tak a nie inaczej i potrwa to przez kilka miesięcy. Jednak poświecenie się opłaci i dowiecie się w swoim czasie dlaczego. Jednak nie dramatyzujmy - jest nawet przyjemnie, bo tonę w książkach i nic poza tym mnie nie interesuje. A książki kocham miłością najprawdziwszą deskogrobową.

Dzisiaj będzie o produktach gotowcach. Rzadko w sumie jadam takie rzeczy, bo najzwyczajniej w świecie nie mam na to zajawki. Jednak zawsze miło, kiedy ktoś sprawi to w prezencie. I tak się też stało teraz - zostaliśmy z moim chłopakiem obdarowani serami z dwóch końców Europy, dlatego też trzeba im poświęcić trochę uwagi. Przy okazji poobjeżdżam też troszkę sery , które już jadłam kiedyś tam . Post ten w sumie przyda się wszystkim, którzy mają ciśnienie na seropodobne smaki i być może pomoże uniknąć ewentualnych wtop pieniężnych, towarzyskich, żołądkowych.

Ustalam skalę 1-3 i zaczynamy. Jedną rzecz chciałabym tutaj też nadmienić - żaden wegański ser nie smakuje tak, jak te tradycyjne. Inny skład i inna bajka. Oceniając je, chodzi mi po prostu o ich walory smakowe i nie biorę pod uwagę tego, któremu najbliżej do sera zwykłego.


Na pierwszy ogień pójdzie praktycznie nieznany rodzimym weganom i wegankom ser postny z Macedonii. Co to za dziwo i skąd ono ? Otóż właśnie tam , podobnie jak i na Ukrainie, Białorusi , Serbii i w wielu innych krajach, ale nie pamiętam w jakich :) ) okresy postu są ściśle przestrzegane. Na kilka tygodni eliminuje się praktycznie całe mięso z diety (poza rybami),nabiał oraz jajka. Pojawiają się wtedy w sklepach postne wersje majonezu (najczęściej na bazie słonecznika lub soi), wędlin (sojowe lub pszeniczne), sera (kukurydziany lub sojowy) i słodyczy (eliminacja mleka i jaj). Oczywiście nie wszystkie produkty postne od razu są wegańskie, bo zdarza się dużo serwatek, kazein itp. Jednak można kilku produktom zaufać. Jednym z nich jest sławny wegański majonez z Ukrainy czy Białorusi , pakowany w foliowe woreczki. Drugim produktem jest legendarny macedoński ser (edit : wcześniej pomieszałam, skąd tak naprawdę go dostałam , stąd duża ilość rozkmin z krajami). Na zdjęciu to ten odwrócony do góry nogami, w kostce. Niestety nie wiem jak się nazywa, bo dostałam kawałek bez nazwy. Jedyne co udało mi się wywnioskować to że typu edam. Nie wiem czy to ma jakiś wpływ. Przejdźmy do oceny

Konsystencja : 3
Krojenie /tarkowanie: 3
Smak: na zimno 1, a na ciepło 3 !!!
Cena: nie wiem
Uwagi dodatkowe : Topi się lekko , topi się lekko tralalala! Jest bardzo smaczny po podgrzaniu (tosty, pizza great! ), mało słony. Jednak na zimno smakuje nijak, bo wtedy ma posmak tłuszczu palmowego i kukurydzy. Generalnie- jest ekstra, ale koniecznie na ciepło!

Drugi produkt- ser w plasterkach Tofutti typu cheddar, także widoczny na zdjęciu. Dostaliśmy od kolegi z Norwegii. Im dalej na północ i zachód - półki się uginają od rozmaitych wegańskich zamienników i to bez żadnych okresów postnych. Sam ser do złudzenia przypomina tradycyjne sery hochlandy, więc jeśli komuś na tym zależy to idealnie wpasuje się w klimat. Pachnie niesamowicie i jest po prostu smaczny.

Krojenie / tarkowanie: nie pasuje to tutaj :)
Konsystencja : 2 (kruszy się trochę)
Smak : zimno 3, ciepło 1
Cena : nie wiem
Uwagi dodatkowe: Nie wsadzaj go do tostów. Rozpuszcza się wtedy całkowicie i smakuje po prostu jak sos . Za to na kanapce z warzywami i keczupem elegancko.
Generalnie - jest ekstra, ale koniecznie na zimno!

Trzeci do oceny - serek do smarowania Tofutti ze szczypiorkiem i ziołami, także widoczny na powyższym zdjęciu też przyleciał z mroźnej Norwegii. Wyprodukowany na bazie tofu, ale smakuje inaczej niż twarożki domowe. Tutaj za sprawą przypraw i różnych dodatków dobrze podrobiono smak tradycyjnych serków twarożkowych z pudełka (Almette, Piątnica ), więc dla zmylenia znajomych idealny. Lekko wyczuwalny posmak żółtego sera (płatki drożdżowe w składzie są) plus suszony szczypiorek (jak we wszystkich serkach z pudełka, ale ma to swój urok) . Kiedyś jadłam czosnkowy i taki bez dodatków - też były zajebiste. Idealnie nadaje się jako smarowidło do kanapek, dip do paluszków/czipsów/krakersów lub dodatek do makaronu.

Krojenie/tarkowanie : dobrze się smaruje :)
Konsystencja: 3
Smak : na zimno 3, na ciepło 3
Cena: nie wiem
Uwagi dodatkowe : hmmm ... brak zastrzeżeń
Generalnie : jest ekstra, bo ja kocham twarożki!

I teraz czas na sery, które jadałam już w życiu .


Po pierwsze bardzo popularny Cheezly . Można je dostać w Polsce w kilku sklepach internetowych. Generalnie z cheezly jest tak - nie jest wcale rewelacyjny. Kilka opcji smakowych, ale ja ich praktycznie nie jestem w stanie rozróżnić, bo wszystkie mają podobną konsytencję i to samo masz w ustach (strasznie syntetyczny posmak), a jedynie kolory lekko się różnią. W smaku nie przypominają niczego konkretnego, ale mimo to są zjadliwe. Jadłam kilka rodzajów i tylko mozarella style mi wchodzi tak naprawdę .

Krojenie / tarkowanie: -1! (niby się da, ale podczas zabiegu kruszy się,łamie, zło!)
Konsystencja : 2 (przypomina ser wyglądem i trzyma się kupy, zanim zaczniez kroić)
Smak: czytaj wyżej, ale w ocenie jednak 1 - i na zimno i na ciepło.
Cena : 10-12 zł za nieduży krążek . Drogo!
Uwagi dodatkowe : przereklamowany. Udaje , że się topi , ale wcale tak nie jest.
Generalnie : wcale nie jest ekstra.



Kolejny ser to Sheese. Też je można dostać w polskich sklepach internetowych. Jadłam i takie do smarowania i takie w kostce/krążku. Generalnie co do twarożków - jest super, jest super! Podłączam go pod ocenę tego serka Tofutti z ziołami. Co do krążka, to niestety nie jest już tak wesoło. Lepiej niż z Cheezly, bo te sery mają bardziej wyrazisty smak i zapach . Najbardziej przypadł mi do gustu Gouda Style. Ale nadal nie ma rewelacji

Krojenie / tarkowanie: 2 (trochę za twarde)
Konsystencja : 2
Smak: 2- i na zimno i na ciepło.
Cena : 14-16 zł za nieduży krążek . Drogo!
Uwagi dodatkowe : nie topi się, tylko rozpuszcza. Po podgrzaniu przypomina trochę ciepłe tofu :)
Generalnie : ujdzie.

Ser następny to nie ser. Parmazano to mączno - płatkodrożdżowa posypka udająca parmezan. Smak taki sam jak płatki drożdżowe, więc ok. Ale po co przepłacać 2 razy tyle za ładne pudełeczko? Nigdy go nie kupiłam (w sumie jak większości opisywanych serów), ale lepiej zainwestujcie w płatki drożdżowe i sól.





Krojenie / tarkowanie: ładnie się sypie .
Konsystencja : 3 (no sypie się )
Smak: 3 (bo lubię płatki drożdżowe)
Cena : 5 ojro. Zdecydowanie za drogo!
Uwagi dodatkowe : dobra posypka do spaghetti, ale musisz zużyć pół opakowania naraz , aby było fajnie. Nie topi się, bo niby co ma się tutaj topić.
Generalnie : można się polansować pudełkiem na półce, ale zawartość rozczarowuje.



Ser ostatni, który dzisiaj zaprezentuje to Tavenyr Syr ( swego czasu dostepny na evergreen.pl) . Z przykrością stwierdzam, że to jedyna rzecz wegańska, która się Czechom nie udała. Wypada z jakiejkolwiek oceny. Nie da się go kroić czy tarkować, jest kwaśny, smak nijaki, rozpływa się w rękach i klei do noża. Nie topi się, ale rozpuszcza na gęstą papkę. Opcja wędzona nie ma nic wspólnego z wędzeniem. Przy wszytkich kategoriach , które podlegały ocenie mogę postawić -10 .

***
A odnośnie obfitości i zajebistości wegańskich produktów z Czech - poświęce im kiedyś osobnego posta.

A ser Daiya chciałabym kiedyś spróbować - ponoć jest najlepszy ze wszystkich wegańskich serów. Już mi kilka sceptyków serowych go zachwalało, więc może i mi podejdzie. Narazie nie jest dostępny nawet w Europie, ale kto wie, gdzie nogi poniosą.


24 komentarze:

Unknown pisze...

Hej, tak obserwuje Twojego bloga od kilku miesiecy i wchodzę na niego przynjamniej raz w tygodniu. Oto moja historia w skrócie (może ktoś to przeczyta i sam się skusi na wprowadzenie bezmlecznej dietki). Zaaaawsze chorowalam, kilogramami przyjmowałam antybiotyki od ciotki-lekarki i chora, chora, chora.
Wiec tak: 2 lata temu (chyba) przestalam jesc chleb, ktory powodowal straszne wzdecia i ospalosc. Odstawilam w lutym 2010 mleko i pozbylam sie candida kefyr (grzyb spowodowany nietolernacja mleka) i tak zaczela sie moja wedrowka, a wlasciwie to weganizm powoli zaczal "spływac" na mnie. W maju podjęłam się surowizny, która utrzymywalam do listopada (ceny warzyw juz za drogie)-ach, co to byl za wspanialy czas! 5godzin snu mi wystarczalo i wszystko sie chce robic. Teraz mam problemy z powrotem do gotowanego, mimo, ze moja diete opiera sie glownie na warzywach, owocach, orzechach. Nie kupuje gotowych produktow, robie sama bo wiem co mam na talerzu. Czasem siegne po rybke (akurat tego musze znalezc jakis substytut). Mimo, ze wedrowka zaczela sie prawie rok temu, to dzis jestem osoba, ktora nie chodzi ospała, nie przysypiam na zajeciach, nie leci mi wiecznie z nosa, nie choruje, w pracy wytrzymuje na nogach do 5rano. Nie boli mnie brzuch podczas okresu, zoladek, nerki (wczesniej tak bywalo), głowa, nie mam wiecznie stanu zapalnego pecherza, po prostu nic! Pozbylam sie tez paciorkowca. Obserwuje moich kolegow i kolezanki, ktorzy na jakikolwiek bol, lupiez czy cos tam przyjmuja tooony lekow. Tylko łykaja i łykaja! Kiedys tez tak robilam, dzis wiem co jest powodem. :)
Pozdro

Aneta pisze...

Świetny post, tym bardziej, że nie słyszałam o serach Daiya. Co do Tavenyr Syr, to nie powinni tego sprzedawać ;)

A.

zuz pisze...

a ja mogę tavenyr wcinać paczkami- zwłaszcza wędzony. poza tym super się rozpuszcza we wszelkich zapiekankach, francuskich rogalikach itp!!! :)

gonzo pisze...

Z podanych próbowałem tofutti cheddar, który nadawał się tylko na grzankach, posypany dużą ilością przypraw i pomidorem, na zimno absolutna ohyda, dwa sery topione sheese, które też były dość obrzydliwe, a na końcu Cheezly mozzarella-style, który całkowicie się rozpuścił i w ogóle nie poczułem jego smaku. Być może jednak jest tak jak z mlekiem sojowym - na początku oczekujemy mlecznego smaku i się krzywimy, a potem już wchodzi. Gdybyś miała jakieś dojście do tego tarkowanego cuda, daj znać :)

olga spaceage pisze...

eh! jak na razie to o większości tych serków można sobie pomarzyć (o ile nie mamy super znajomych ktrzy nas zaopatrzą albo wróżki któa sypnie funduszami;)- może kiedyś, no nie w każdym supermakecie, w każdym sklepie ze zdrową żywnością się znajdą na wyciągnięcie ręki (bez konieczności posiadania wróżki z gotówką;)

Hello Morning pisze...

dla mnie cheezly też mocno przereklamowany i jak już to tylko mozzarella style przejdzie. A tofutti to najlepszy czosnkowy jak dla mnie. A tak w ogóle to jakoś się jaram się tymi serami. Nie potrzebuję ich do szczęścia :)

pzdr666

taki jeden pisze...

czekam na post o wegańskich cudach z Czech :)

ilovetofu pisze...

soryu :
cieszę się, że Twoje zdrowie i samopoczucie się poprawiło. raz, ze stalo sie to dzieki zdrowszemu odzywianiu, a dwa - dzieki odrzuceniu niepotrzebnych leków. sama 3 lata temu podjęłam decyzję o rezygnacji ze wszelkich leków (nigdy nie byłam zmuszona brać niczego poważnego, wcześniej zdarzały się tylko jakieś przeciwbólówki w drastycznych sytuacjach) i odkąd pozbyłam się tej niepotrzebnej chemii to organizm się szalenie uodpornił, a jeśli zdarza się już jakaś drobna infekcja to znika w przeciągu dnia czy góra dwóch :) bardzo czesto wmawia sie nam, ze musimy walczyc z roznymi rzeczami koniecznie za pomoca tony tabletek. zbijanie goraczki, kataru, kaszlu - a przeciez to sa naturalne odruchy obronne naszego organizmu. smieszy mnie, ze wielu lekarzy - ludzi , ktorzy powinni byc jak najbardziejw temacie - twierdzi, ze to choroby :) a z ryb mozesz latwo zrezygnowac - nie wiem tylko, czy chodzi Ci o białko i inne wartosci odzywcze czy o smak? jesli o wartosci - to wszystko co potrzebne do rozwoju, znajdziesz w produktach weganskich (poczytaj zwlaszcza o siemieniu i oleju lnianym - bardzo dobrym, ale wypartym niestety przez ryby zrodle kwasow omega). A jesli chodzi o smak - szybko zapomnisz :) powodzenia!

aneta:
tez tak uwazam :)

zuza:
jak kto woli. ale ja nie moge zniesc tego kwasnego smaku, brrr. i wlasnie - rozpuszcza sie, a nie topi. znika calkowicie i staje sie budyniem wsiaknietym w chleb :)

gonzo:
bo Ty oczekujesz smaku sera :) a mi nie o smak sera chodzi tylko po prostu o kategorie dobre/niedobre. i serki do smarowania Sheese sa dobreeee, moze nie smakuja jak topione, ale co z tego? uwierz mi, ze po kilku latach weganizmu zapomninasz co jest blizej sera a co dalej i mozesz wydawac niezalezne sady :)

olga:
ja Ci powiem, ze jeszcze troche. patrz jak niedawno w ogole mleka sojowego nie bylo, a jeszcze 15at temu kotlety sojowe to bylo cos :) idziemy do przodu, idziemy.

maddy:
tez wlasnie nie mam zajawy, co okreslilam. Ale krytyka serow przydaje sie wszystkim tym, ktorzy sciubia kase , zeby zrobic zamowienie z uk albo berla:) a po co. skoro jest silken tofu i valsoia ! :)

taki jeden :
post bedzie , jak odkopie zdjęcia :) troche to potrwa, ale nadejdzie w koncu . pozdr!

Vvera pisze...

a ja zrobiłam dzisiaj to http://www.cestlavegan.com/2009/10/peppered-cashew-goat-cheese/ w moim wydaniu wygląda jak żółty ser,a smakuje niczym oscypek. polecam. zamiast tego płótna do sera użyłam gazy i styka.
czeskie przysmaki-o taak,dajesz Agata :)

Anonimowy pisze...

Heja. Nie chcę się wymądrzać ale jednak nie mogę sie powstrzymać :)
Tak więc:
- co się tyczy Serbii (informacje sprawdzone, tzn mieszkam tu teraz więc myslę, że dosyć skrupulatnie sprawdziłam składy wszystkich postnych serów) - owszem jest post, wszystko gra jednak żaden dostępny tu ser nie jest 100% vegan. Wszystkie mają kazeine (sprawdzone, skonsultowane).
- Chorwacja - jest to kraj katolicki i nie ma tam prawosławnego postu.
- Macedonia - prawdopodobne, że dostałaś wspomniany kawałek sera który został przywieziony z Macedonii gdzie ostatnio zakupiłam wraz z Kachą jego sporą ilość (którą ona rozdała znajomym w Posen). Ten ser jest vegański. Potwierdzone.
Tak to więc wygląda :)
Z miłych rzeczy mogę tylko wspomnieć, że w Serbii sprzedaje się veganski jogurt, który smakuje jak kefir ;) Kosztuje w przeliczeniu ok 3zł za pół litra i jest ekstra wypaśny. Ogólno dostępny jest tez vegański majonez a na czas postu wiele innych rzeczy w sklepach ma etykietke "POSTNE".
Bez względu na post jest też zatrzęsienie veganskich słodyczy.
Jednym słowem sprawdzanie etykietek sprawia mi ogromną frajde - nie mowiąc juz o targach, które są ogromne i sprzedaje się na nich wszystko, nawet teraz - zimą. Sa owiele bardziej interesujące niz markety i sprzedawane w nich wysoko przetworzone szity;)
Belgrad pozdrawia
Marysia

ilovetofu pisze...

dzieki za info. Pozmienialam odpowiednio. Juz mnie tez ludzie poinformowali, ze to cudo przyjechalo z Macedonii. Jakos zakodowalam sobie w głowie od razu , że skoro wycieczka do Serbii, to wiadomo.

A o Chorwacji nigdzie nie wspominalam , bo wiem, że nie te rejony :)

Kefir mniam. Szkoda, ze nie da sie tego przetransportowac. Ostatnio wypiłam ukwaszone mleko sojowe czekoladowe przypadkowo, ale smakowało zacnie - jak jogurty pitne.

Trzymaj się tam ciepło, zwłaszcza, że temperatura i pogoda sprzyja.

pozdr

Anonimowy pisze...

Spoko spoko, tak wlśnie myślałam :)
Doczepiałam się Chorwacji bo napisałaś:
"Drugim produktem jest legendarny serbski i chorwacki ser".
Wiem, że jestem upierdliwa :)
Pozdrawiam z 18 pietra jugoslowianskiego bloku! Yo!
Maki Maki Maria

Alutka pisze...

Słuchaj a ja chcę skonsultowac się w sprawie tofurnika. Jako że śni mi się ta pyszność ostatnio z powodu przejścia na dietę to wpadłam na pewien pomysł.. Bo nie wiem jak Tobie ale mi za każdym razem spód z ciasteczek okrutnie się kruszył.. Brałam kęs i cały ciastkowy spód się od razu sypał z całego kawałka.. Może by zagęścić jakoś tą masę?? Sztucznym miodem czy jakoś tak..?? Czy to tylko mi się tak kruszy okrutnie??

ilovetofu pisze...

marysia : dobra, dobra. zmieniam. :)

aluta:
nie wiem jak bardzo pokruszylas ciastka, ale musza byc pylem. Jesli tak sie nie daje, to spod bedzie sie kruszyl. Ale jesli nadal nie idzie - zwieksz ilosc margaryny , az przy ugniataniu sama zobaczysz , ze juz sie trzyma kupy.
A sztuczny miod moze byc nieweganski, wiec radzilabym uwazac. Poza tym co sam cukier, wiec bleeee.

gonzo pisze...

wow, muszę wypróbować przepis na ten ser z cestlavegan. Czym można zastąpić olej z canoli?

ilovetofu pisze...

canola oil to po prostu olej roslinny in american english:) w niektorych rejonach nazywaja tak olej rzepakowy, uscislajac :)

juz do tego przepisu sie zabieralam od miesiecy, ale w poniedzialek bede robic .tadam!

Hrabia pisze...

siema, ja tak troche nie z tematem serów chciałam zapytać. iles tam notek temu wrzuciłaś link do dumpster diving. chciałabym sie cos wiecej dowiedziec jak to wygląda w polsce, jak Ty to robisz?! :P

lodówka pełna darmowych warzyw i owoców mnie całkowicie przekonuje do zanurzania sie choćby po szyje w smieciach :D


pozdrawiam i licze na odp!

Vvera pisze...

tak, canola to jakby zmodyfikowany genetycznie rzepak amerykański, ja mialam akurat olej carotino,który jest trochę pomaranczowy,bo to pol na pol canola i jakas palma.
jak na moje zwykły rzepakowy może być. ale długo miksować/blenderować te nerkowce trzea, no i soli więcej nie dawać,bo ultra słone będzie. :)

olga spaceage pisze...

nika&inni:ja robiłam kilka razy ten ser z cestlavegan a właściwie vegetarian times ale to czekanie na odcieknięcie i prażenie w piekarniku mnie znudziło i teraz po prostu zajadam ta masę po zmieleniu, bez czekania :)

agata: ha! ja mam właśnie trochę odmienne doświadczenia - 15 ;at temu były kotlety sojowe,kostka sojowa i granulat sojowy a teraz w sklepie są tylko kotlety - mam na myśli coś w stylu marcpola bo zamawiać na evergreen czy gdziekolwiek indziej mogę ale to wymaga planowania i oczekiwania a czasami nachodzi mnie ochota na sos pomidorowy z granulatem a w szafce z zzapsami pusto! :)

inna sprawa że poza tą tekstura nic innego w sklepach nie było ;)

ilovetofu pisze...

lekker:
hmm, musisz wrocic do rozmaitych postów na tym blogu, dot. grzebania w smieciach. Duzo o tym pisywalam, bo ciagle stanowi to okolo 80% moich zasobow zywnosciowych :)
W skrocie wielkim - ogarniasz smietniki przy marketach, ryneczkach. Musisz byc systematyczna/y i chodzic na poczatku w rozne miejsca, o roznych porach, praktycznie codziennie. Jak odkryjesz , kiedy gdzie jest wyrzucane jedzenie, to wtedy mozesz zrobic sobie rozpiske w glowie. Czasem zdarza sie, ze smietniki sa zamkniete lancuchem lub znajduja sie za ogrodzeniem. Tutaj tez mozna sobie poradzic, po prostu wyciagajac rzeczy mimo lancucha i przeskakujac przez ogrodzenie :) Zycze powodzenia w łowach!

nika: no serki nerkowcowe to potega, sa na stole u nas w roznych kombinacjach kilka razy w tygodniu. Mialam w poniedzialek ten "kozi " robic, ale oczywiscie nerkowce wyjedzone wczesniej i teraz trzeba isc po nowe i czasu brak.

olga:
cos z tym jest, ze nigdzie nie mozna znalezc granulatu i kostki. Same kotlety i kotlety, bleeeh. Szukalam jakis czas temu wlasnie do spaghetti i smalcu .W calym Poznaniu nie bylo. Tak jak ostatnio recesja jesli chodzi o tempeh w tym miescie. Przywozilam w grudniu od rodzicow z drugiego konca polski zapas tekstury, bo mama gdzies wypatrzyla w sklepie osiedlowym :)

do czego to dochodzi, no.

olga spaceage pisze...

to atakują teksturowi skrytożercy!;)

Anonimowy pisze...

Świetnie, ze zdecydowałaś się na taki post, bardzo mi pomógł (a już miałam zamawiac!^^). Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

prawie wszystkie sery mozna kupic w sklepie wege www.vegevege.pl

Anonimowy pisze...

Doradzony w evergreenie niemiecki Wilmerdburger cheddar style jest swietny, nie probowalam topic, bo pozarlam na kanapkach. A dopiero przechodze z laktowege na wege, i jeszcze pamietam, jak smakuje ser, nie jestem desperatem, ktory zje wszystko ;) Ser to jakis taki Swiety Graal wegan, i chyba po pewnym czasie zaczynaja do idealizowac, a kupne mleczne sery przeciez wszystkie smakuja tak samo, i roznia sie kolorem :P Wyzej opisany ser smakuje rownie dobrze, albo lepiej, niz podobne (w sensie nietopiony, plasterkowany twardy ser) mlekovity czy hohlandu. Nie, poprawka, smakuje lepiej, bo jest bardziej wyrazisty. Nie zebym go chciala jest codziennie, ale jego istnienie jest uspokajajace- moznabyc wege i zjesc normalna kanapke z serem!
Co do "parmezanu", najlepszy znalazlam na blogu Dereeny Burton, i robi sie go samemu. Wiekszasc weganskich "parmezanow" to jakies rozdrobnione orzechy, plus sol, plus platki drozdzowe. Genialnosc tego konkretnego polega na tym, ze trzeba temieszanke potraktowac jeszcze sokiem z cytryny, i wysuszyc w piekarniku. Przepis poleca orzechy brazylijskie, ale chodzi po prostu o to, zeby daly sie rozdrobnic na "krokant", a nie na "maslo orzechowe". Skutki uboczne: pod ta postacia pochaniam 100-150g orzechow brazylijskich tygodniowo, nawet nie wiem jak i kiedy! I znowu, jako osoba pamietajaca smak nabialu, stwierdzam: ten parmezan jest smaczniejszy. Normalnego mi 30g paczuszka potrafila splesniec, ten znika. Moze nie bedzie tak trudno z tym odstawianiem nabialu?