Zamieściłam już dwa przepisy w ramach tej akcji, ale żaden nie można uznać za konkretne danie. Jeśli ktoś rozpoczyna dopiero swoje przygody z tofu, a nie jest zbytnim fanem kuchni azjatyckiej, to znajdzie tutaj coś dla siebie.
Po pierwsze - zioła prowansalskie.
Po drugie - dynia.
Po trzecie - smak ultra zbliżony do serów wędzonych.
Wielu ludzi twierdzi, że tofu naturalne nie ma smaku. Dziwi mnie to , bowiem ja jakoś go wyczuwam . Określiłabym go jako delikatny, lekko kwaskowaty smak twarogo-podobny. I mi to szalenie pasuje, bowiem mogę jeść nieprzyprawione tofu prosto z opakowania. Obawiam się, że wiele osób podchodzi do niego tak jak do szpinaku , czyli znowuż stara zasada "nie jadłem, ale wiem , że nie lubię, bo wszyscy mówią, że okropny".
Nie bójcie się eksperymentu i spróbujcie tofu w czystej postaci. Dostaniecie je w każdym supermarkecie ( szukajcie na lodówkach ). Polecam takie w kostce, a nie te w plastikowym okrągłym pudełku (nie wiem, dlaczego producent nazywa je serkiem tofu, skoro tak naprawdę poza soją w składzie, ma ono z prawdziwym tofu niewiele wspólnego ;))Jeśli jednak Wam nie będzie smakowało, to dodajcie ulubionych przypraw.
A jeśli ktoś ma nadal uprzedzenia, proponuje zacząć z tofu wędzonym i tym przepisem. Generalnie można się rozpłynąć. Sposób podania sobie wymyśliłam akurat taki, ale z powodzeniem można zjeść tą potrawę z pieczonymi ziemniaczkami czy ulubioną kaszą .
Składniki (na 6 kokilek):
Na osobnej patelni smażymy tofu na odrobinie oleju, przyprawiając je granulowanym czosnkiem. Robimy to do czasu, aż wytworzy się złocista skorupka.
Następnie przekładamy po 3 łyżki potrawki do każdej z kokilek, na to kładziemy łyżkę wedzonego tofu i całość przykrywamy kółkiem wyciętym z ciasta francuskiego, dokładnie przyklejajac je na brzegach foremki. Zapiekamy przez 10 minut w temperaturze 200 st. C.
Po pierwsze - zioła prowansalskie.
Po drugie - dynia.
Po trzecie - smak ultra zbliżony do serów wędzonych.
Wielu ludzi twierdzi, że tofu naturalne nie ma smaku. Dziwi mnie to , bowiem ja jakoś go wyczuwam . Określiłabym go jako delikatny, lekko kwaskowaty smak twarogo-podobny. I mi to szalenie pasuje, bowiem mogę jeść nieprzyprawione tofu prosto z opakowania. Obawiam się, że wiele osób podchodzi do niego tak jak do szpinaku , czyli znowuż stara zasada "nie jadłem, ale wiem , że nie lubię, bo wszyscy mówią, że okropny".
Nie bójcie się eksperymentu i spróbujcie tofu w czystej postaci. Dostaniecie je w każdym supermarkecie ( szukajcie na lodówkach ). Polecam takie w kostce, a nie te w plastikowym okrągłym pudełku (nie wiem, dlaczego producent nazywa je serkiem tofu, skoro tak naprawdę poza soją w składzie, ma ono z prawdziwym tofu niewiele wspólnego ;))Jeśli jednak Wam nie będzie smakowało, to dodajcie ulubionych przypraw.
A jeśli ktoś ma nadal uprzedzenia, proponuje zacząć z tofu wędzonym i tym przepisem. Generalnie można się rozpłynąć. Sposób podania sobie wymyśliłam akurat taki, ale z powodzeniem można zjeść tą potrawę z pieczonymi ziemniaczkami czy ulubioną kaszą .
Składniki (na 6 kokilek):
- 5 małych ziemniaków, pokrojonych w drobną kostkę
- 1 średnia marchewka, pokrojona w drobną kostkę
- 1 cebula, posiekana drobno
- 2 ząbki czosnku, pocięte na cienkie plasterki
- 2 łyżki koncentratu pomidorowego
- 2 szklanki dyni, pokrojonej w kostkę
- garść pestek dyni, uprażonych wcześniej na suchej patelni
- przyprawy : sól, pieprz czarny świeżo mielony, czosnek granulowany, zioła prowansalskie - 2 łyżki
- tofu wędzone - 180 g
- 1/2 op. ciasta francuskiego (sprawdz sklad, aby był wegański)
- olej
Na osobnej patelni smażymy tofu na odrobinie oleju, przyprawiając je granulowanym czosnkiem. Robimy to do czasu, aż wytworzy się złocista skorupka.
Następnie przekładamy po 3 łyżki potrawki do każdej z kokilek, na to kładziemy łyżkę wedzonego tofu i całość przykrywamy kółkiem wyciętym z ciasta francuskiego, dokładnie przyklejajac je na brzegach foremki. Zapiekamy przez 10 minut w temperaturze 200 st. C.
***
Przy okazji chciałam Was zaprosić na II Weekend Wegański we Wrocławiu. Plan jest bardzo interesujący, a w sobotę urządzam pokaz gotowania. Jeśli ktoś chce zamienić parę słów i spróbować moich potraw to będę do dyspozycji :)
7 komentarzy:
ładne kokielki :* A przepis nieziemski!!
3manko!!!
Ściągnęłam od ciebie plakat festiwalu, bo nie mogłam znaleźć nic w sieci. Do zobaczenia w sobotę !
A.
Zajebista ta kokiłka(jakieś poznańskie określenie?)! Przepis na plus:).
ja to okreslenie znalazlam w necie, jak szukalam nazwy tego.ramekin/kokilka łotewa :) a zajebista, bo pozyczona od Madzi :)
świetny pomysł, ja o pizzy takiej myślałam, do kokilek farsz, a na wierzch ciasto do pizzy dziabnięte widelcem ;)
można liczyć na jakąś fotorelację z festiwalu?
Moja mam zawsze używała słowa "kokilka", ale pierwszy raz widzę kogoś, kto je zna:)
Nie wiem, czy zdążę na twój pokaz, zależy to od szybkości naszej fury, ale będę cisnąć...
wegetarinka : to ciasto francuskie na wierzchu podpatrzyłam kiedyś na jakimś blogu. Chciałam dać linka, ale zapomniałam skąd ja się zainspirowałam. Co do relacji, to chłopakowi dam aparat, więc może jakieś foty zrobi :) ale bedziemy tylko w sobotę, bo w niedzielę organizujemy koncert w poznaniu i trzeba wszystko ogarniać.
icant... : ja też nie wiedziałam jak na to mówić i w necie szukałam. słowo jest urocze, więc stosuję :)
Prześlij komentarz