sobota, 31 października 2009

Tarta ze szpinakiem i pomidorami

Ciągle mam fazę piekarnikową i jako że piekarnika nie ma w mieszkaniu, które wynajmuję, to nadwyrężam wciąż cierpliwość "teściów". Tym razem propozycja obiadowa.
Lubię modyfikować przepisy na standardowe ciasta. Często do zwykłej pizzy ciasto drożdzowe robię na soku pomidorowym , dodaje do niego zioła, szpinak . Teraz czas na eksperymenty z kruchymi spodami.



ciasto:
2 szkl. mąki pełnoziarnistej
1/3 szkl. soku pomidorowego
2 łyżeczki słodkiej papryki w proszku, bazylia, oregano
szczypta soli i pieprzu
1/3 szkl. oleju
ew. 1 łyżka zimnej wody

nadzienie:
puszka pomidorów krojonych
1 mała cebulka, drobno poszatkowana
3 ząbki czosnku
250 dag szpinaku ( może być mrożony, ale żadne tam trawiaste puree - koniecznie szatkowany lub w liściach)
sól, pieprz, gałka muszkatołowa, bazylia, oregano
olej do smażenia

na wierzch:
1 duży pomidor
1 mała cebula, pocięta w talarki, sparzona wrzątkiem

Zagnieść wszystkie składniki. Wstawić na pół godziny do lodówki. W tym czasie przygotować nadzienie : szpinak umyć, poszatkować / ew. otworzyć opakowanie mrożonego :) / i udusić na oleju z solą, pieprzem, szczyptą gałki muszkatołowej i rozgniecionym ząbkiem czosnku. Jak będzie gotowy to odlać nadmiar wody. Na patelni rozgrzać olej, wrzucić dwa rozgniecione ząbki czosnku i cebulę. Po paru minutach dodać pomidory i dusić , aż woda całkowicie odparuje. Posypać obficie bazylią i oregano.
Wyłożyć dokładnie formę zimnym ciastem, pamiętając o brzegach. Wstawić do rozgrzanego piekarnika (200 st. C) i piec około 10 minut. Po tym czasie wyciągnąc blaszkę, na tak podpieczone ciasto nałożyć pierwszą warstwę pomidorową, która przykryć szpinakiem. Na wierzchu rozłożyc pocięte w plasty pomidory i krążki cebuli.

Piec jeszcze około 15 minut.

Podawać z zimnym sosem czosnkowo-ziołowym przygotowanym na bazie sojonezu.

Czekoladowe smarowidło z ciecierzycy

Już od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem wypróbowania przepisu na ciecierzycową nutellę . Przepis idealny na inicjację nowego blendera - wracam do życia, tak .

Do pasty wracając - jak jej posmakowałam - umarłam. Nie zrażajcie się mixem "strączkowate na słodko" - a mleko sojowe czekoladowe z czego powstaje? :) Następnym razem zastępuję masło orzechowe arachidowe orzeszkami laskowymi i otwieram fabrykę.
Nieznacznie zmodyfikowałam przepis - nie dodałam kawy i esencji waniliowej, bo wanilia się skończyła, a kawa mi jakoś tu nie pasowała. Ciecierzyca to bardzo uniwersalna rzecz - chłonie smaki jak tofu. W tej kompozycji przybiera lekko ryżowy posmak i zero skojarzeń z falafelami, curry, humusem. Mistrzostwo!


Podam przepis też po polsku, tak dla wygody.



1 puszka ciecierzycy (jeśli solona, to przepłukać porządnie wodą)
1 duża łyżka masła orzechowego
3 duże łyżki oleju słonecznikowego
1/2 szkl. ciemnego kakao
1/2 szkl. cukru trzcinowego (użyłam dark muscovado)
1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1/2 łyżeczki soli
2 – 4 łyżki wody

Wrzućcie wszystko do dużej miski i zmiksujcie blenderem. W zależności od pożądanej gęstości możecie zmniejszyć/zwiększyć ilość wody.

I smarować tosty, ciasta, ciastka, dekorować lody i w ogóle :)

piątek, 30 października 2009

Muffiny kawowe, marchwiowo- pomarańczowe i waniliowe z żurawiną



Jestem uzależniona od pieczenia. Ja nie muszę tego zjadać, wystarczy mi pieczenie i w tym cała zabawa. Jak najszybciej muszę zebrać kasę na tą cukiernię :)
Uzależnienie pogłębiło się od prezentu w postaci silikonowych foremek. Nie dość , że są takie ładne to przede wszystkim praktyczne. Długo opierałam się w obawie, że mi się wszystko roztopi - takie naiwne rozumowanie, wiem . Są ekstra, bo szybko i łatwo można wyjąć babeczkę. Odchodzi cała zabawa ze smarowaniem form i wysypywaniem bułką tartą, co powoduje potem uciążliwe mycie i dłubanie resztek patyczkiem.

Odwiedziłam rodziców w weekend i w konsekwencji powstało około 40 babeczek rożnego rodzaju. Nie mogłam znaleźć w rodzinnym mieście wegańskiej margaryny, więc dekoracje powtarzam z poprzednich postów.

Przygotowując ciasto na babeczki ciągle modyfikuję dwa bazowe przepisy - czekoladowy i waniliowy. Tym razem zamiast zwykłej mąki pszennej użyłam razowej.

Zdjęcia obrzydliwe, ale fotografem nie jestem :)


Kawowa babeczka
z musem z tofu, który można opatrzyć etykietką "niby straciatella"


Do czekoladowego bazowego przepisu dodaj 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej. A krem miał być normalny, ale zimna kuchnia + zimne składniki + rozmowa przez telefon zdominowały rozpuszczoną polewę czekoladową. Stężała, a mikser wszystko ładnie pokruszył :) W krem wbiłam kawałek polewy czekoladowej, która odkleiła się od opakowania .


Babeczki marchwiowo - pomarańczowe

Zmodyfikowałam waniliowy przepis : zamiast mleka dałam sok pomarańczowy (najlepiej użyj świeżo wyciśniętego), zamiast aromatu waniliowego - daj pomarańczowy. Dodałam dwie drobno starte, średniej wielkośći marchewki i zwiększyłam ilość mąki do 1,5 szklanki.
W ramach dekoracji polewa czekoladowa + płatki migdałowe.



Waniliowe z żurawiną (po lewej)


Do bazowego przepisu waniliowego dodałam dwie garści suszonej żurawiny, uprzednio moczonej w gorącej wodzie przez 10minut.


wtorek, 27 października 2009

Dalej bez blendera...

.... ale za to do łask wróciły inne potrawy.

Na pierwszy rzut sushi, którym mogę się zażerać całymi dniami. Idealnie lekka potrawa na śniadanie lub kolację. Niby takie proste , ale z sosem imbirowo-sojowym przemistrzowskie. Nie jest to żaden z miliona oryginalnych japońskich przepisów na takowe przysmaki, ale moja własna kombinacja w stylu "co dziś mam w lodówce".



Składniki:
kilka listków alg nori
szklanka ugotowanego białego kleistego ryżu
tofu - najlepiej marynowane, pokrojone w cienkie paski
dowolne warzywa - ogórek, papryka, marchew, też pokrojone w cienkie paski
pasta wasabi (opcjonalnie)
ocet ryżowy lub sok z cytryny


Na listek połóż cienką warstwę ryżu, zostaw na minutkę, aby algi zmiękły. Pokrop octem ryżowym lub sokiem z cytryny. W górnej partii listka ułóż tofu i warzywa, posmaruj je cieniutko pastą wasabi. Zawijaj przy pomocy specjalnej maty bambusowej lub normalnie rękoma bez tego typu wynalazków :) Potem krój na centymetrowe kawałki i maczaj w ulubionym zimnym sosie.


Poniżej ekspresowe danie, idealne dla zapracowanych i przeuczonych. Smaczne także na zimno, więc nadwyżki pakujcie w pudełka na wynos.


Makaron ze szpinakiem, kukurydzą, tofu i kiełkami lucerny

Proporcje dla dwóch osób:
pół paczki dowolnego makaronu
pół paczki mrożonego szpinaku liściastego
puszka kukurydzy
pół kostki tofu naturalnego, pokrojonego w drobną kostkę
garść kiełków lucerny
olej
2 łyżki zmielonego siemienia lnianego (opcjonalnie)
2 ząbki czosnku, sól , pieprz, szczypta gałki muszkatołowej


Makaron ugotuj al dente. Szpinak uduś na oleju z rozgniecionym czosnkiem, solą i pieprzem. Jak będzie gotowe, to dodaj kukurydzę, tofu i przypraw startą gałką muszkatołową. Wsyp siemię lniane i całość wymieszaj. Przed podaniem posyp kiełkami.



A na koniec najlepszy deser października :


Kasza manna z konfiturą wiśniową

pół szkl. kaszy manny
1,5 szkl. mleka soy/ryż/migdał
odrobina cukru trzcinowego do smaku
porządna łyżka konfitury


Do gotującego się mleka , wsyp kaszę i cukier i cały czas mieszając, gotuj na wolnym ogniu, aż zacznie gęstnieć. Wylej kaszę do zimnej miseczki. Jak ostygnie to przerzuć na talerz, udekoruj konfiturami i gotowe.

wtorek, 20 października 2009

Koktajl z mango i bananów + najprostsze tosty pieczarkowe


Umarł mi blender i jest mi smutno. Narazie brak kasy na nowy, a bez blendera jak bez ręki. Na domiar złego przeżywam od jakiegoś czasu mega zajaranie smoothiesami, koktajlami i wszelkim płynnym owocem i warzywem .
W ramach wspominek za zmarłych odgrzebałam śniadaniowe zdjęcie sprzed paru dni. I jeszcze mi gorzej. aaaaaaaaa!

Koktajl przygotowuje się w sposób następujący - jeden mały banan, kawałek miękkiego mango, mleko soy/ryż czy co tam macie, miksujecie i pijecie .

Tosty robi się również szybko -uduszone w ziołach pieczarki wrzucacie pomiędzy kromki chleba i zapiekacie.

Niby nic specjalnego, ale ten zestaw nigdy się nie znudzi mojemu żołądkowi :)

poniedziałek, 19 października 2009

Szarlotta

Poniżej przepis na ekspresowe ciasto jabłkowe. Pomysł nie jest mój, ale ostatnio wszędzie jabłka i jabłka, żeby jakoś wykorzystywać smacznie resztki sokowirówkowe :) Teraz miałam około kilograma musu , toteż musiała wjechać szarlotka. Kiedy pierwszy raz wypróbowałam ten przepis to nie mogłam się nadziwić, że można upiec ciasto z suchej masy. A jednak jabłka robią swoje.


suche:
szkl. mąki razowej
szkl. kaszy manny
pół szkl. cukru trzcinowego
lyżeczka proszku do pieczenia

mokre:
1 kg jabłek, obranych i startych
3 łyżki cukru trzcinowego
cynamon
ew. esencja waniliowa

Wymieszać mokre składniki i odstawić, aby zaczęły puszczać sok. Teraz użyłam odsączonego musu - więc dolałam sporo wody . Wymieszać suche składniki i podzielić tą masę na 3 części. Do wysmarowanej olejem blachy wsypać pierwszą część masy suchej, przełożyć połową jabłek (muszą być już bardzo mokre), następnie wsypać drugą część i nałożyć na to pozostałe jabłka. Trzecią część suchej masy wymieszać z kilkoma łyżkami oleju tak, aby powstała kruszonka- którą należy rozsypać na wierzchu. Piec około 35 minut w temperaturze 200 stopni C.


Cały sekret tkwi w soku z jabłek, który przenika w warstwy suche , nawadnia je i powoduje, że całość jest najlepszą i najdelikatniejszą szarlotką, jaką w życiu jadłam.

Polecam melasę do smaku.

sobota, 17 października 2009

Curry z dynią i jabłkiem


1 łyzka oleju
1 duża cebula, pokrojona w kostkę
3 ząbki czosnku, drobno posiekane
0,5 kg miązszu z dyni, pokrojonego w kostkę
4 średniej wielkości ziemniaki, pokrojone w kostkę
1 średnie jabłko, pokrojone w kostkę
2 łyżeczki curry
1 łyżeczka kurkumy
kawałek (2 cm) świeżego imbiru, posiekanego
2 listki laurowe
pół szklanki rodzynek
sól i pieprz do smaku
jogurt sojowy naturalny (opcjonalnie)

Rozgrzać olej w garnku, wrzucić cebulę i smażyć przez pięć minut, aż będzie złocista. Dodać czosnek, dynię, ziemniaki i jabłko. Po paru minutach dodać curry, kurkumę, imbir, liście laurowe. Dolać 2 szklanki wody, wrzucić rodzynki , doprowadzić do wrzenia i gotować przez 15 minut, od czasu do czasu mieszając, aż warzywa zmiękną. Nałożyc do głebokich miseczek, polać jogurtem na wierzchu i posypać kurkumą.


piątek, 16 października 2009

Krem dyniowo - pomidorowy z mlekiem kokosowym


Przepis zapowiedziany w poprzednim poscie. Jestem już trochę znudzona standardowymi wersjami zupy dyniowej, toteż wpadłam na taki miks.

Użyłam resztek od produkcji soku dyniowego i marchwiowego, więc cieżko mi określić ile składników nieresztkowych potrzeba , aby przyrzadzic tą zupę. Proporcje podaje zatem tak na oko :)

2 szkl. dyni , pokrojonej w kostkę
3 marchewki, pokrojone w kostkę
2 duże ziemniaki, pokrojone w kostkę
kawałek selera i pora
1 puszka pomidorów krojonych
przyprawy : liść laurowy, ziele angielskie, chilli, garam masala, pieprz czarny, papryka słodka, świeża pietruszka lub kolendra
2 ząbki czosnku, drobno posiekane
1 mała cebulka, drobno posiekana
olej

Zagotować około litra wody w garnku . Dodać liść laurowy, ziele angielskie, ziemniaki, marchew, por i seler. Całość gotować przez 10 minut, po tym czasie dodać dynię i pomidory. Gotować aż warzywa zmiękną, po czym wyciągnąć liście laurowe oraz kulki ziela angielskiego.
Na patelni zeszklić cebulę i czosnek , dodać do nich chilii, masalę, pieprz i paprykę słodką. Przelać do zupy, dodać pietruszkę lub kolendrę. Zmiksować blenderem na gładką masę.

Nalać do miseczek i udekorować strużkami mleka kokosowego, ewentualnie posypać płatkami suszonej papryki. U mnie to średnio wygląda, gdyż kupiłam mleko niskotłuszczowe, bo było w promocji :) Ale jeśli kupicie normalne gęste mleko kokosowe to efekt będzie zadowalający.

środa, 14 października 2009

Sok z dyni


Tym akcentem chciałam zacząć sezon dyniowy. Przepis jest zajebiście łatwy. Przepuszczasz przez sokowirówkę dowolną ilość surowego miąższu dyni i pijesz. Jeśli chcesz trochę słodyczy dodaj jabłko lub gruszkę.

Dyniowy miąższ , któy został po odwirowaniu soku, dodałam do zupy, ale o tym następnym razem :).

W surowych sokach aplikujesz swojemu organizmowi bardzo dużo dobrego . Sok dyniowy to idealne połączenie witamin A, B1, B2, C, PP i składników mineralnych - miedzi, żelaza, magnezu, potasu, w proporcjach odpowiadających potrzebom organizmu. Porządna profilaktyka , kiedy teraz o choroby nie trudno.

Przede wszystkim mamy sezon na różnego rodzaju przeziębienia, grypy, zapalenia oskrzeli, nerek, katary , kaszle , zatkane zatoki i inne pierdoły.

Pogoda robi swoje, owszem. Zastanawiam się jednak, na ile sam problem jest rozdmuchany przez reklamy. Nie chce mi się liczyć, ile różnego rodzaju gówna serwuje telewizja, billboardy i gazety, aby chronić Ciebie, drogi człowieku, przed nieszczęsną chorobą.
Miliony tabletek zbijających gorączkę, likwidujących katar i kaszel w pięć minut, które mają przyczynić się do poprawy Twojego stanu zdrowia oraz zapobiegać chorobom, tak naprawdę można o kant przysłowiowej dupy rozbić.

Rzeczywiście poprawiają stan ...

...stan kont koncernów farmaceutycznych.

Zamiast zapobiegać chorobom w bardzo prosty sposób - czytaj: dobrze i prawidłowo się odżywiać, spożywać odpowiednie ilości witamin, pochodzących z naturalnych i łatwo dostępnych źródeł, a przede wszystkim dostosować ubiór do pogody, jesteście nauczeni, że kiedy w kalendarzu pojawia się kartka z październikiem, idziecie do apteki i zaopatrujecie się w cały stos dziwnych proszków, które mają pomóc,wydając jednocześnie na to kupę kasy.

A można tego łatwo uniknąć, uświadamiając sobie pewne rzeczy.

Przede wszystkim - gorączka to nie choroba. To reakcja obronna organizmu, bowiem przy podwyższonej temperaturze ciała nastepuje wzmożona produkcja białych krwinek, które wymiatają wirusy z twojego ciała.
Jeśli masz zdrowy organizm, to cała zabawa trwa góra dwa dni. Bez żadnych tabletek, cudownych wspomagaczy, które tak naprawdę powodują, że w łóżku spędzasz tydzień.

Podobnie rzecz ma się z kaszlem i katarem - poprzez zwiekszoną produkcję śluzu i wydalanie go na zewnątrz, organizm pozbywa się infekcji.

Dlaczego w takim razie słuchasz reklam, które każą Ci to wszystko niwelować? Producenci odpowiednio dbają o własne kieszenie - tabletka zbija gorączkę, chemiczna substancja walczy z zarazkami, a Ty pół miesiąca futrujesz się kolejnymi opakowaniami gripexu.

Oni na Tobie po prostu zarabiają.
Taka sama sytuacja jest z lekarzami. Nieliczni powiedzą Tobie wprost- proszę prawidłowo się odżywiać i dbać o siebie! Większość najpierw zapisuje kilka recept, potem dorzuca na odchodne - proszę cieplej się ubierać. Gdyby nie Twoja naiwność, nie mieliby pracy. Logiczne.

Każdy kto mnie zna, wie, że jak pojawia się u mnie gorączka i inne tego typu pierdoły, to zwykle trwa to półtora dnia. To nie jest cud i nie mam też jakiejś wybitnej odporności. Po prostu potrafię zadbać o siebie bez pomocy dobrodusznych reklam.

Pamiętaj, że chemia zawarta w tabletkach zalega w Twoim organizmie długo i osłabia go.

Ale ten post powstał w innym celu. Może nie zdajesz sobie sprawy, że za tymi wszystkimi niepotrzebnymi farmaceutykami kryje się prawdziwy horror. Obejrzyj ten film.





Większośc nowych produktów farmaceutycznych , przed dopuszczeniem ich do obrotu , trafia do takich laboratoriów. Myślę, że nie muszę niczego komentować.
To, co zobaczyłeś to nie są wyjątkowe sytuacje. To codziennośc.

Nie chodzi o to, żeby te testy były jakieś łagodniejsze, żeby było ich mniej. Ładne klatki i różowe kocyki , czyli tzw. humanitarne traktowanie, to śmiech na sali. Co z tego, że będą dobrze traktowane, skoro zostaną zabite? I pozwala na to społeczeństwo non stop ogłupiane przez rzekome autorytety.

I jakiekolwiek testy na zwierzętach nie są niczym usprawiedliwione w dobie symulacji komputerowych i hodowli tkankowych. Są jedynie kolejnym dowodem egoizmu człowieka , dla którego wszelkie działania są usprawiedliwione w imię wyświechtanego słowa "postęp i nauka".

Przemysł związany z testami na zwierzętach to kolejny potężny biznes, na który niestety wciąż istnieje przyzwolenie w tym pojebanym świecie.

Możesz bojkotować go właśnie w ten sposób - nie wspierając finansowo instytucji, które się tego dopuszczają. Lista jest długa, znajdziesz ją w internecie.

Zastanów się poważnie, czy nowa seria tabletek na przeziębienie w Twojej apteczce warta jest czyjegoś cierpienia i śmierci?

wtorek, 13 października 2009

Sajgonki!


Nie mogę jeszcze wgrać się w nowy rozkład tygodnia, do ktorego wpadły zajęcia na uczelni, więc dzisiaj tak skromnie i mało kreatywnie. Ale za to - smacznie:)

składniki:
  • opakowanie papieru ryżowego
  • pół szklanki ryżu brązowego, ugotowanego do miekkości
  • jedna mała cukinia, pocięta w cienkie paseczki długości 3 cm
  • jedna mała marchewka , pocięta jak wyżej
  • kawałek pora lub małą cebula, pocięta w talarki
  • pół opakowania grzybów mun, przyrządzonych według przepisu na opakowaniu i pociętych w cienkie paski
  • przyprawy: kurkuma, masala,pieprz, imbir i papryczka chili, kolendra, cukier trzcinowy do smaku + dodałam trochę soku z cytryny

Warzywa i grzyby przesmażyć przez 5 minut na patelni wraz z przyprawami , najlepiej w woku na dużym ogniu(warzywa mają być sprężyste, nie miękkie). Dodać ryż, smażyć jeszcze przez chwilę i odstawić na bok.

Poszczególne płatki papieru zanurzać kolejno w talerzu wypełnionym zimną wodą. Kiedy płatek zmięknie, delikatnie wyciągnąc go na stół i nakładać łyżkę farszu trochę poniżej centrum . Zawinąc brzegi do środka i przesunąć na chwile na bok, aby się skleiły. Smażyć na rozgrzanym oleju , aż będą złociste.

Podawać z dowolnymi sosami, surówkami. Ja uwielbiam sos imbirowy wymieszany z odrobiną sojowego.

piątek, 9 października 2009

TOFUcznica

Tofucznica to niby taki standard , a ja ją wypróbowałam dopiero niedawno. Jakoś nigdy tofu nie może doczekać się u mnie bardziej wymyślnych potraw. W najlepszym wypadku trafia pokrojone w mała kosteczkę do sałatek czy makaronów. Z reguły zjadam je w czystej postaci , co chwila podgryzając z lodówki i tupiąc nogami ze złości za każdym razem, kiedy nagle - nie wiedzieć czemu - znika.
No cóż, nazwa bloga znikąd nie powstała :)




Składniki:
pół kostki tofu naturalnego
kilka dużych pieczarek
mała cebulka
ew. pomidor sparzony i obrany ze skórki
olej
sól, pieprz, kurkuma



Pieczarki pokroić, cebulkę posiekać i poddusić na oleju. Jesli lubicie z pomidorami - to tez teraz wrzuccie posiekane. Jak wszystko będzie miekkie, dodać pokruszone tofu i przyprawy. Smażyć, co jakiś czas mieszając , aż tofu zacznie nabierać takiej fajnej złocistej i chrupiącej skórki.

Smacznego!

poniedziałek, 5 października 2009

Tym razem na słono i na jesiennie...

...bo ostatnio ciągle wypieki i wypieki i słodkie i słodkie.

Moja matka zawsze powtarzała , że jak jest "zima ubiera się na zimowo, a latem na letnio". Według niej odpowiednio chodzisz zimą w ciemnym, latem w jasnym. Ciemne to szarości i ciemne brązy , a jasne w jej rozumieniu to beże i rożnego rodzaju srakowate brązy. Hmm... osobliwa teoria koloru, ale może i dałaby się obronić, gdyby kilku profesorów z mojej głupiej szkoły zechciałoby na takie dywagacje marnować czas.
A mama nawet do tej pory truje mi dupę o czarne spodnie w lipcu :)

Jakoże coś tam zawsze w genach się dziedziczy, ja mam po niej akurat podobne schorzenie - przypasowuje pewne potrawy do pór roku i jak po kolei po sobie następują to muszą w menu pojawić się odpowiednie dania. I nie chodzi tutaj o dostępność sezonową- bo w dzisiejszych czasach możesz przecież pomrozić, pomarynować, posuszyć - ale o pewne zajawki , które koniecznie muszą pojawiać się w danym miesiącu. Bórówki w sierpniu, buraki w październiku, grzybowe zupy w listopadzie :) Nie jestem tak konsekwentna jak rodzicielka i oczywiście odstępstwa od tych norm są bardzo częste :)

I obecnie jestem na etapie "idzie jesień, trzeba jeść jesiennie" i chodzi za mną w kółko dynia. Dynia jednak do domu trafić nie może, ale październik dopiero się rozpoczął - będzie czas.

Kolejnym jesiennym klimat to różnorodne wariacje leczo i potrawek typu jednogarnkowego. Narazie testuje i przekształcam różne pomysły z książki Another Dinner is Possibile .


Wypróbowałam ziemniaczki po prowansalsku, które okrasiłam akcentem typowo polskim : mizeria , uha!



Składniki:
5 sredniej wielkosci ziemniaków
1 puszka pomidorów pokrojonych
1 mini słoiczek przecieru pomidorowego
1 mała cukinia
1 mała marchewka
1 cebula
3 ząbki czosnku
4 łyżki oleju z pestek winogron
zioła : bazylia, tymianek, rozmaryn, oregano, estragon
pieprz czarny i sól do smaku

Ziemniaczki obrać i pokroić na mniejsze kawałki, po czym ugotować na parze. W miedzyczasie należy przygotować sos. W garnku rozgrzać olej i wrzucić posiekaną cebulkę i czosnek oraz pociętą w talarki marchewkę. Dusić na wolnym ogniu przez 10 minut, po czym dodać cukinię i dusić przez następne 10. Kiedy warzywa zmiękną dodać do nich pomidory i przecier. Dusić wszystko ze sobą parę minut. Na koniec posolić , dodać pieprzu i zioła, które przed posypaniem proponuje rozetrzeć w dłoniach, aby wydobyć ich aromat.

Całość wymieszać delikatnie z ziemniaczkami i serwować gorące.

Mizerię przygotowałam z pociętego w plasterki ogórka zielonego , posolonego , popieprzonego, pomieszanego z jogurtem soy. Obok kiełki lucerny , bo smaczne i zdrowe.


A do popicia polecam sok jabłkowy z sokowirówy, którą ostatnio zabrałam rodzicom, bo się kurzyła.




Smacznego!

czwartek, 1 października 2009

Muffiny c.d.

Jak obiecywałam - zamieszczam kolejne zdjęcia ostatnio wyprodukowanych babeczek.

Ostatnio nie zamieszczam elaboratów refleksyjnych, a to dlatego, że wszystkie lądują w pewnym miejscu. Jak ten pomysł wypali, to oczywiście poinformuje odpowiednio.

O jednej rzeczy należy jednak napomknąć . Spójrz w kalendarz. Pierwszy października to nie tylko kombek na studia.
Mamy Miedzynarodowy Dzien Wegetarianizmu , a jutro - Dzien Zwierząt Hodowlanych.
Niech to zmusi bardziej opornych do wyprobowania jedzenia wolnego od śmierci i cierpienia. Przepisów na tym blogu znajdziecie mnóstwo, może czas w końcu wcielać to w życie?

Na razie łapcie to:



Muffinki czekoladowe z masłem orzechowym i czekoladą


Ciasto:
1 szkl. mąki pszennej
1/2 szkl. mleka waniliowego
1/4 szkl. cukru trzcinowego
1/4 szkl. oleju
kilka kropel esencji lub aromatu rumowego
3 duże łyżki kakao
płaska łyżeczka sody

Ciasto przyrządzić w taki sam sposób , jak przy poprzednich babeczkach.

Dekoracje zrobiłam używając dużej łyzki crunchy masła orzechowego na każdą babeczkę. Czekoladowe płatki powstały w wyniku roztopienia gotowej polewy czekoladowej (sprawdz skład) i wylania niewielkiej ilości na płaski talerzyk. Nalezy rownomiernie rozlozyc ja cienką warstwą i wstawić do lodówki na około 15 minut. Jak zastygnie - łamać i powtykać w masło orzechowe.




Muffiny czekoladowe z tofu -musem czekoladowym (wyżej)
Muffiny wiśniowe z kremem z orzechów nerkowca i ciasteczek razowych (niżej)



Przepis na ciasto do czekoladowych muffinek jest identyczny jak powyżej. Całym sekretem jest tutaj mus - pomysł zaczerpnięty z Vegan Cupcakes Take Over World .

Zmodyfikowałam go nieznacznie do warunków polskich oraz moich domowych, bowiem raz - nie spotkałam się u nas z deserowymi chipsami czekoladowymi, podanymi w tym przepisie,toteż zastosowałam roztopioną polewę czekoladową. A dwa - nie miałam syropu z agawy do osłodzenia więc dodałam melasy.

Podaje zatem swoją wersję musu:

kostka naturalnego tofu (najlepsze jest takie miękkie, np. takie z różową etykietką z rysunkiem pandy firmy Solida Food)
3 łyzki roztopionej wegańskiej gorzkiej czekolady/ czekoladowej polewy
1/4 szkl. mleka sojowego
2 łyzki melasy lub syropu z agawy
kilka kropel esencji waniliowej


Pokruszyć tofu, dodać mleko , melasę i wanilię. Zmiksować wszystko blenderem na gładką masę. Rozpuścić polewę według zaleceć na opakowaniu, a jesli uzywacie czekolady to najlepsza opcją będzie kąpiel wodna. Musicie wziąc dwa garnki - jeden trochę większy od drugiego lub metalową miskę i większy od niej garnek. Wlewacie do większego garnka dużo wrzącej wody(tak, żeby "dotykała" drugiego garnka czy miski), na niego kładziecie mniejszy z pokruszoną czekoladą. Mieszacie drewnianą łyżką aż się rozpuści.

Rozpuszczoną czekoladę dodajecie do tofu i miksujecie na najnizszych obrotach. Całość przełożcie do zamykanego naczynka, ewentualnie nakryjcie folią aluminiową (aby tofu nie nabrało zapachów lodówki) i wstawcie do lodówki na pół godziny.

Nakładajcie za pomocą rekąwa lub szprycy do dekorowania ciast. Ja dodatkowo posypałam mus kuleczkami czekoladowo- waniliowym (jeszcze raz powiem - skład obadajcie!)


Pomysł na kolejne muffiny - również zaczerpnięty z tamtej książki - zrodził się z popularnego w Stanach i UK mieszania kremów i jogurtów z pokruszonymi ciasteczkami . Ja uzyłam tutaj digestive' ów (razowe herbatniki) z Marks&Spencer. Możecie użyć dowolnych wegańskich ciasteczek.

Ciasto wiśniowe:
1 szkl. mąki pszennej
1/2 szkl. mlek
1/4 szkl. cukru trzcinowego
1/4 szkl. oleju
płaska łyżeczka sody
pól szklanki wydrążonych wiśni

Składniki - poza wiśniami - zmiksować, dodać wiśnie. Przelać do foremek i piec w temperaturze 200 st. C przez 15-20 minut.
Na wierzch nałożyłam krem z nerkowców , który wymieszałam z 4 pokruszonymi ciastkami. Element wieńczący całość to ćwiartka ciastka wbita w kremową masę.



Smacznego!