niedziela, 16 sierpnia 2009

Ciasto razowe ze śliwkami


Przepis jest jedną z wielu wersji tzw. ciasta kruchego-owocowego-dobrego :) Przepis powstał na bazie kombinacji rożnych zasłyszanych tu i owdzie. Jego pierwszą wiśniowo- jabłkową odsłonę zaprezentowałam poczas stoiska z vgn jedzeniem przy okazji koncertu na Rozbracie.

Jednocześnie chce sie tym postem pożegnać na jakieś dwa tygodnie, gdyż wyjezdzam na oboz inwentaryzacyjny (tak, wiem, zgrabna nazwa z informatora ) z uczelnia. Czytaj : survival bez kuchni + codziennie zajęcia w skwarze i upale i niefajnie.

Najprawdopodobniej poekspretymentuje z jedzeniem, biore mini kuchenkę ze sobą:) Nie przewiduje dobrych efektów , bo rzadko kiedy obiad o 23 może być ciekawy:)



Składniki (na bardzo duża blachę ):
500 g mąki razowej
500 g mąki pszennej
niecała szklanka cukru trzcinowego
niecala szklanka wody
niecała szklanka oleju
1 łyzka proszku do pieczenia
1 kg śliwek


Powyzsze składniki - poza owocami oczywiscie - zagniatamy do uzyskania gładkiej kuli. Na posmarowana uprzednio olejem i wysypaną płatkami owsianymi blaszkę wykładamy 2/3 ciasta, pamiętając o załozeniu brzegów, jak przy kazdym standardowym przypadku. Na to ukladamy warstwe z połowek wydrylowanych śliwek. Z reszty ciasta formujemy długie wałeczki, ktore spłaszczamy przy pomocy wałka i towrzymy z nich zgrabną kombinację w formie kratko-siatki na wierzchu.

Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 200 st. C na 35 minut .


Jest to też któryś z kolei przykład na tym blogu dla wszystkich niedowiarków żyjących w przeświadczeniu, że "bez jajka/ mleka/ masła ciasto Ci nie wyjdzie/ nie urośnie / nie będzie smaczne / pulchne/ miękkie "*

Otóż kochani, można upiec "normalne" ciasto, nie korzystając przy tym z czyjegoś ciała oraz jego wydzielin.


Dziękuję za uwagę.

* niepotrzebne skreślić

piątek, 14 sierpnia 2009

Sojonez + rozkminy D.I.Y.

Większość ludzi z jakimi mam do czynienia , żyje w przekonaniu, iż weganizm to droga sprawa. Co mnie dziwi - pogląd ten podziela także wielu wegetarian. W ucieczce/obronie przed weganizmem ( czyli po prostu konsekwentnym sposobem życia dla każdego , kto uważa siebie za obrońcę zwierząt nie-ludzkich ) bardzo często zasłaniają się argumentem finansowym - " nie stać mnie na mleko roślinne, deserek sojowy, majonez, itd. itp.. "

Ci bardziej zatwardziali, a wielu takich spotkałam w swoim życiu, biegają po marketach i zestawiają sobie wybrane "tradycyjne" produkty z ich roslinnymi alternatywami. I tak oto mały sloiczek przykładowej pasty z soczewicy - 5 zł, kubeczek majonezu - 7 złotych, litr mleka - od 8 do 15 zł. Potem szcześliwi, z usmiechem zwyciezcy sporu, przychodzą do mnie oczekując przyznania im racji.

Usmiech jednak po chwili blednie.

Weganizm to nie jest wędrówka po mieście w poszukiwaniu czysto wizualnych odpowiedników pokarmów , które jedliśmy przedtem. Odżywiając się w jakikolwiek sposob, aby utrzymać zdrowie i kondycję należy dostarczyć odpowiednich składników pokarmowych w pożądanych przez organizm ilościach - witamin, minerałów, białka, węglowodanów, cukru, tłuszczy, itd. Warzywa i owoce, zboża , orzechy są nieporownywalnie tańsze od mięsa i nabiału, nie mowiąc już o walorach zdrowotnych.

Przywołane powyżej ceny "gotowców" rzeczywiście powalają na ziemię. Zdaję sobie z tego sprawę i nie podoba mi się to. Ale jeśli już decydujesz się żyć w tym systemie, to musisz sobie uświadomić, że takie są po prostu prawa rynku. Jeśli nie ma konkurencji lub jest ona niewielka (a tak wygląda sytuacja kilku naszych rodzimych firm oferujących produkty dla wegetarian i wegan) to wychowany w społeczeństwie zachłannym producent to wykorzystuje i narzuca wysokie ceny w myśl znanej powszechnie zasady "i tak się sprzeda".

Zastanów się tylko czy jest to Tobie potrzebne?

Nie musisz koniecznie zjadać płatków z krowim mlekiem na śniadanie. Sałatki nie muszą być zawsze połączone majonezem jajecznym, smietaną , jogurtem. Pizza z serem i sosem czosnkowym nie jest niezbedna do zycia. Swiat roślin dostarcza wspanialych alternatyw. Kwestia tylko czy potrafisz to umiejetnie wykorzystac. Weganizm nie musi oznaczać ascezy.


Urozmaicone dania, rożnorodne pasty i sosy do chleba i sałatek, kremy do ciastek są dla podniebienia niezwykle przyjemne. Jeszcze przyjemniejsze wtedy, kiedy są produktami wolnymi od cierpienia i zabijania innych istot.

Jeśli decydujesz się na weganizm i chcesz kupować tylko "gotowce" - twoj wybor. Proponuję jednak pobawić się trochę w kuchni i poeksperymentować samemu tworząc takie cuda. Zdasz sobie wtedy sprawę z tego, jak bardzo firmy nabijają Cię w przysłowiową butelkę .

Sama też kupuję wiele rzeczy - produkty nieprzetworzone (warzwa, owoce, itd) oraz też te przetworzone - jak np. pieczywo (nie mam piekarnika ), mąki, oleje . Tutaj pojawia sie kwestia niemożności wykonania tego w warunkach domowych.

Trzeba kierować się zdrowym rozsądkiem podczas robienia zakupów i kiedy masz okazję coś ominąć - zrób to sam!
Gotowanie to mnóstwo radości i dobrej zabawy. Jednocześnie tanim kosztem możesz przyrządzić ekstra rzeczy.

Jako jeden z takich przykładów - vegan majonez , dla każdego tradycjonalisty, który nie wyobraża sobie sałatki jarzynowej bez grubej warstwy tego specyfiku na wierzchu :) Z podanych poniżej proporcji wychodzi około 350 ml majonezu. Wyliczyłam , że wydałam na to niecałe 2 złote.
Nieprawdopodobne, ale jednak realne:)

Czy ktoś ma jeszcze ochotę na wycieczke po supermarkecie, żeby udowodnić swoje racje? :)



Składniki:
100 ml mleka soy/ryż
250 ml oleju
2 łyzeczki zmielonej gorczycy
3 łyżki soku z cytryny
szczypta soli i pieprzu do smaku

Mleko, sok, sól i pieprz oraz gorczycę zmiksować w blenderze na wysokich obrotach. Po chwili ustawić na najmniejsze obroty i dalej miksuąc bardzo powoli dolewać olej - inaczej się zważy. Zauważysz jak stopniowo nabiera majonezowej konsystencji. Możesz modyfikować ilość oleju w zależności od porządanej gęstości

Można ten przepis odpowiednio zmieniać i na jego bazie tworzyc sosy czosnkowe , cebulkowe, pietruszkowe, koperkowe i co tam sobie tylko zechcecie.

Jeśli pominiesz gorczycę , sól i pieprz, a zamiast tego poslodzisz to odrobiną cukru/słodu i dodasz wanilii - wyjdzie przepyszny słodki i gęsty krem do ciastek, owoców, sorbetów.

czwartek, 13 sierpnia 2009

Muffinki waniliowe z borówkami oraz kremem z orzeszków nerkowca

Jest lato. Jest sezon na borówki .

Ostatnio ciągle mam ochotę na słodkie. Cukier mogłabym sypać z torebki prosto do buzi. Poniżej efekt takich pragnień - muffinki (babeczki jak kto woli) . Krem jest słodką wersją tegoż dipu .



Ciasto: (proporcje na 20 sztuk)
1,5 szkl. mąki
niecała szkl. waniliowego mleka soy/ryż/migdał
1/3 szkl. oleju
plaska łyżeczka proszku do pieczenia
kilka kropel aromatu waniliowego
150 gram borówek

Krem:
100 gram orzeszków nerkowca
3 łyzki wody
trochę cukru trzcinowego do smaku


Wszystkie składniki ciasta (oprócz owoców) wrzucić do miski i zmiksować na gładka masę. Dodać borówki i delikatnie wymieszać. Wylać do przygotowanych wcześniej foremek i piec w temperaturze 200 st. C przez około 20 minut.

Krem przygotowuje się w następujący sposób - wrzucić wszystko do miseczki i porządnie zmiksować blenderem. Jeśli macie dziadowski sprzęt - tak jak ten mój, to radzę rozdrobnić wcześniej orzeszki, żeby nie połamać ostrza :) Po wystudzeniu muffinek- udekorować je .



Rada na dziś i generalnie na przyszłość.

Wiem, że papierowe foremki są bardzo ładne, bywają nawet takie kolorowe we wzorki na lansie, a do tego są praktycznie - bo przecież nie trzeba potem niczego myć. Wystarczy zjeść, wyrzucić i po kłopocie .

No właśnie - wyrzucić . Czy to aby na pewno znaczy po kłopocie? Statystyki podają, że człowiek przeciętnie produkuje około kilograma śmieci na dobę. W prostym rachunku - na rok wychodzi tego około 360 kilogramów, a Ziemię zamieszkuje około 6 miliardów ludzi. Dalej nie muszę liczyć...

Czy nadal chcesz używać papierowych foremek, bo są praktyczne ? Czy nie lepiej włożyć troszkę starań i używać produktów wielokrotnego użytku?

Nie chodzi tutaj tylko o formy do babeczek. Ale o Planetę trzeba dbać nawet przy tak - pozornie - błahych sprawach.




Smacznego!

wtorek, 11 sierpnia 2009

Kotleciki ryżowo- warzywne


Zostało trochę farszu z poprzedniego dnia. Jakoże nie można niczego marnować wymyśliłam na dzisiejszy obiad takie oto kotlety.

Do farszu pierogowego dodałam torebkę brązowego ryżu i 2 łyżki mąki kukurydzianej. Uzywam jej jako sybstytutu jajka, żeby kotlety nie rozpadały się na patelni. Polane sosem czosnkowm na bazie jogurtu soy.
A sałatka powstała w efekcie połączenia sałaty lollo blondo (musiałam ją kupić ze względu na tą schizolską nazwę :) ), garści kiełków rzodkiewki i połowy swieżego ogórka. Do połączenia sos koperkowy (koperek, łyzeczka soku z cytryny, sól i pieprz do smaku, 2 łyzki oleju).

Pierożki z farszem warzywnym

Sto lat nie robiłam pierogów to i nadszedł odpowiedni moment. Farsz w sumie powstał z tego co znalazłam w lodowce, ale wyszedł calkiem calkiem.


Na ciasto: (ok. 40 pierogów)
4 szklanki mąki
1,5 szklanki wody
sól

Farsz:
mała głowka kapusty
2 średniej wielkosci marchewki
kilka pieczarek
mała cebula
2 zabki czosnku
mała papryka
olej do smażenia
bułka tarta
przyprawy : sol, pieprz, kilka kropel octu winnego, bazylia , majeranek i koperek

Poszatkować kapustę, marchewkę zetrzeć na tarce. Udusić do miekkości. Na patelni rozgrzać olej, wrzucić starte pieczarki oraz drobno pokrojone : cebulkę, czosnek i paprykę. Udusić, wymieszać z kapustą. Doprawić i dodać bułkę tartą - aby wciągneła wodę .
Ciasto zagnieść. Nie można za długo wyrabiać, bo będzie zbyt twarde. Trzeba wyczuć kiedy jest takie miekkie, bez grudek i elastyczne. Rozwałkować i filiżanką wykrajać kółeczka. Na nie nakładać przygotowany wcześniej farsz, zalepiac brzegi. Wrzucać do wrzącej osolonej wody i wyciągnać chwilkę po tym, jak wypłyną na wierzch.

Najlepszy deser sierpnia!

Nie ma co się za dużo rozpisywać, bowiem mix jest bardzo prosty. Gdy byłam mniejsza wcinałam tony borówek, jagód, malin, truskawek ze śmietana i cukrem. Teraz wersja wegańska.





borówki + jogurt sojowy + odrobina cukru trzcinowego


czwartek, 6 sierpnia 2009

Placki z pomidorami i szpinakiem + dip słonecznikowy

Zapowiedzianą reaktywację bloga czas zacząć.

Placki miały być wczorajszym obiadem, ale w wyniku wielkiego zamętu i paniki z pociągami na trasie Posen - Piła i koniecznością kombinowania, żeby jakoś dotrzeć na Kingdom , masa plackowa wylądowała w lodówce. Za to koncert mistrz!

Przepis - zgodnie z obietnicami :)




1,5 szkl. mąki pszennej
1 szkl. mąki razowej
1 szkl. wody gazowanej (jeśli nie ma gazowanej to dodać płaską łyżeczkę proszku do pieczenia)
3 łyżki oleju
3 średniej wielkości dojrzałe pomidory
2 garści liści świeżego szpinaku (z mrożonym nie wyjdzie takie smakowe, ale jeśli ktoś uparty -to nie kupować puree, ale też jakiś liściasty)
1 mała cebulka
2 ząbki czosnku
szczypta soli i sporo pieprzu, trochę gałki muszkatołowej
olej do smażenia

Mąkę , wodę , przyprawy + ew. proszek do pieczenia zmiksować i odstawić ciasto na paręnaście minut. Powinno mieć konsystencję tzw. ciasta plackowego - czyli gęściej niż na naleśniki, ale mniej gęste niż na pakorę :) Pomidory sparzyć i obrać ze skórek. Pokroić w kostkę. Wrzucić do ciasta. Cebulkę i czosnek posiekać drobno i wrzucić na patelnię na te rozgrzane 3 łyżki oleju. Jak zmiękną dodać liście szpinaku pocięte w paski. Po 2 minutach wyłączyć gaz i dorzucić całą zawartość do miski.
Delikatnie wymieszać i smażyć placki po 3 minuty z każdej strony.




pól szklanki ziaren słonecznika
3 łyżki oleju
sól, pieprz, świeży szczypiorek, mały ząbek czosnku posiekany w drobną kostkę
wody dolewać na oko, żeby masa miała odpowiednią konsystencję (gęstszą można z powodzeniem smarować kanapki)

Ziarna namoczyć na parę godzin /wersja dla niecierpliwych - zalać wrzątkiem i odczekać pół godziny/. Odlać wodę, zmiksować blenderem z pozostałymi składnikami dolewając wody ile potrzebne i gotowe.

środa, 5 sierpnia 2009

czeskie specjały


ha! a to i tak tylko to, co dotrwało do przyjazdu do domu.

wtorek, 4 sierpnia 2009

Fluff Fest !

tym razem malo fot jedzenia, bo malo fot w ogole.
bylo za dobrze, zeby jeszcze marnowac czas na robienie zdjec:)


na Fluffie jedzenie przemistrz- wszystko 100% v
egan.

lody z maszyny, burgery, kofola! , suche p
lody :D (bakalie)

a w kazdej - nawet najmniejszej przygranicznej - miescinie czeskiej : sklep zdrava vyziva z calym asortymentem serkow, jogurtow, tofu w milionie odmian. aaa!

ostatnio w ogole zaniedbalam bloga - wlasnie go odkopałam i przywracam. bedzie duzo urozmaicen, pojawia sie przepisy w koncu.


tylko musze troche sie ogarnac


------------------

no1. obozowisko pizd pociagowych na dworcu praskim.
czeskie pociagi sa zajebiste, ale jak sie spozniaja to wszystkie naraz i minimum o 2 godziny.


no2. na pełnej turystycznej



no3. sniadanko


no4. parmezan + kawałek lodzika. ten byl akurat waniliowo - pistacjowy.

no5. jaszczur !!!


foty z koncertów to zbyt malo, wiec obczajcie YouTube.

Together

xKINGDOMx


TO KILL