środa, 30 grudnia 2009

Tosty francuskie z waniliowym serkiem! + o miodzie słów parę...

Zamieściłam już wszystkie przepisy w poście poświątecznym, więc możecie tam zajrzeć.


Zabieram się za wypróbowanie przepisów z książki "Zaskakujące tofu". Na pierwszy rzut tosty francuskie z serkiem waniliowym. W przepisie na tosty było mega dużo różnego rodzaju słodzików-cukier, miód, cukier waniliowy. Zrezygnowałam z tego wszystkiego na rzecz jednej łyżki syropu klonowego, którym udekorowałam talerz.


  • 4 kromki chleba pszennego
  • olej do smażenia
  • syrop klonowy - łyżka na talerz :)

sos:


  • 1/4 kostki tofu naturalnego
  • pół szkl. mleka kokosowego (może być też sojowe)
  • kropla ekstraktu waniliowego
Przygotować sos , czyli zmiksować wszystkie składniki. Zanurzać w nim kolejno kromki chleba i smażyć na rozgrzanym oleju do uzyskania złotego koloru. Układać na talerzu i polać syropem klonowym.

Z książki też wykorzystałam motyw na serek waniliowy. Zrobiłam trochę rzadszy, bo już mam lekki przesyt sernikowy - a tak wyglądała i smakowała ta masa po wykonaniu jej według przepisu:)
Podaje Wam także moją wersję:

  • 1/4 kostki tofu naturalnego
  • pół szklanki mleka kokosowego
  • łyżeczka syropu klonowego
  • kropla esencji waniliowej
Zmiksować wszystko i jeść!

***

A jak już przy miodzie jesteśmy - nie wiem skąd to się wzięło, ale wielu wegan spożywa miód. Nie będę pisała długiego artykuły, ponieważ takowy ukazał się w niedawno wydanym zinie. Tylko kilka słów.

Dziwi mnie to strasznie, jeśli mowa o osobach, które na weganizm decydują się ze względów etycznych.
Uważam , że jeśli sprzeciwiasz się wykorzystywaniu zwierząt to nie powinieneś robić wyjątków. Skoro nie jesz mięsa ani wydzielin zwierząt, dlaczego z tego kręgu wykluczasz pszczoły? Przecież one nie rosną na drzewach. Miód jest efektem ich eksploatacji.
Pszczoły to niezwykle inteligentne stworzenia, którym należy się szacunek. Zresztą jak wszystkiemu, co stworzyła Natura. Tym istotom nie można odbierać życia i wolności . Mają rozwinięty układ nerwowy, więc potrafią odczuwać ból. Jednak nawet gdyby go nie odczuwały - to nie jest kryterium.
Będąc weganinem nie korzystasz z produktów będących wynikiem wyzysku innych gatunków. Obojętnie czy odbywa to się w ultra-eleganckich warunkach przy znieczuleniu czy można to porównać do hitlerowskich obozów zagłady.

Wielokrotnie zastanawiałam sie nad tym, dlaczego te pszczoły - bardzo często też przez osoby tak głośno krzyczące o równości wszystkich stworzeń - są spychane na margines. Szukanie argumentów "za" jedzeniem miodu i weganizmem zawsze było dla mnie śmieszne.

Ale w sumie są dwa czynniki, które potrafią troszkę zamydlić oczy.
Z reguły widujemy pszczoły swobodnie latające od kwiatka do kwiatka i nie podejrzewamy nawet, że ich życie jest tak bardzo kontrolowane przez przemysł pszczelarski. Tak jak inne zwierzęta hodowlane, pszczoły podlegają podobnym procesom: reżimy żywieniowe, stosowanie pestycydów i leków, sztuczne zapładnianie, modyfikacje genetyczne, a także transport, itp.
Troszeczkę o skutkach przemysłu pszczelarskiego możecie poczytać w tym artykule.

Druga sprawa - podświadomie traktujemy owady jako niższą kategorię zwierząt. Robaki jak robaki. Akurat tak się składa, że nie na tym rzecz polega, aby wybierać sobie gatunki zwierząt , które włączasz do swojego tzw. kręgu współczucia. Wszystko albo nic.

Zaraz pojawi się tłum pieniaczy, którzy będą usiłowali udowodnić mi hipokryzję. Ile komarów zgniotłam gazetą, ile bakterii niszczę w kiblu, a ile to robaków przydeptałam butem, czego to nie rozjechałam rowerem, a na popularnej anegdocie kończąc - ile pająków połknęłam podczas snu.

Zapobiegając wszelkim bezsensownym kłótniom:
żadnych owadów nie zabijam - moskitiera w oknie to sprawdzone rozwiązanie, a kiedy jakieś zwierzątko się mimo niej dostanie do mieszkania - to wynoszę je za okno .
Co do bakterii w kiblu - jeśli ktoś twierdzi, że są zwierzętami to powinien powrócić do podręcznika biologii ze szkoły podstawowej. a i tak rzadko sprzątam łazienkę:)
Co do jazdy autobusem, rowerem, chodzenia pieszo - nieświadomie mogę zabijać , ale nie mogę wszystkiemu zapobiec.
Anegdot z pająkiem nie będę komentować, bo brak mi słów:)

Weganizm nie jest idealnym wyjściem z każdej sytuacji - polega na ciągłym staraniu się i jeśli idzie o eksploatację zwierząt - unikaniu wszystkiego, czego uniknąć można. Zastanów się zatem , czy spożywanie miodu - pszczelich wymiocin - jest ok w kontekście przytoczonego wyżej zdania .


***
I jeszcze na koniec - jest dużo sprzeczności jeśli idzie o tzw. miód sztuczny. Nie jem tego, gdyż nie mam pewności co do pochodzenia jego składników, bo takich informacji na opakowaniu nie ma.

Z tego, co wyczytałam w książkach dotyczących technologii żywienia są dwie metody jego otrzymywania : jeden to obróbka termiczna cukru i powstaje w wyniku tego syrop, do którego dodaje się esencje smakowe i aromaty (które mogą być uzyskiwane na bazie naturalnych esencji otrzymywanych z mleczka bądź pyłku pszczelego), a drugi sposób - to przerabianie wody z cukrem przez pszczoły.

Jeden i drugi produkt może w Polsce nosić nazwę "miodu sztucznego" . Jeden i drugi produkt w takim wypadku
raczej niewiele ma wspólnego z wegańskim produktem. Zanim sięgnięcie po słoiczek w sklepie - lepiej dokładnie wybadajcie sprawę.
A ja i tak omijam takie chemiczne wynalazki i wolę syrop klonowy :)

piątek, 25 grudnia 2009

Post poświąteczny.

W tym roku, mi i mojemu chłopakowi udało się namówić wszystkich, aby wigilijna kolacja była 100% wegańska. Świąt co prawda nie obchodzę , ale wieczór ten traktuje jako taka trochę bardziej uroczysta kolacje z rodzina bądź bliskimi.

Wzięliśmy na siebie cały obowiązek przygotowania jedzenia , a trzy dni gotowania i pieczenia zaowocowały 20 potrawami:)
Nie zdazylam wszystkiego sfotografować, bo za duże zamieszanie. Przepisy dodam później, bo teraz śpieszę się do czytania książek, którymi zostałam obdarowana :)


Roll mopsy z bakłażana w sosie koperkowym

Przepis pochodzi z wielokrotnie tutaj cytowanej książki Another Dinner Is Possible. Zmodyfikowałam go tylko nieznacznie, jeśli idzie o samo smażenie.

  • 2 bakłażany
  • sól i pieprz
  • zioła , papryka słodka, czosnek - lub gotowa mieszanka przypraw do ryb
  • olej do smażenia

Bakłażany obrać ze skórki, pokroić w długie plastry o grubości 0,5 cm i szerokości 2-3 cm. Posolić obficie i odłożyć na 15 minut, tak aby puściły sok , co pozbawi je charakterystycznej goryczy. Po upływie tego czasu ściereczką zetrzeć sok, przewrócić plastry na drugą stronę i wykonać taki sam zabieg. Następnie wrzucić plastry do wrzącej wody na 5 minut, wyciągnąć i dokładnie odsączyć. Przyprawić i smażyć na patelni - najlepiej takiej grillowej - aż nabiorą złocistej skórki. Potem zwijać w rulonik każdy plaster po kolei i przetykać wykałaczką.
Przygotować sos : 5 łyżek sojonezu, 2 łyżki wody, sól, pieprz, koperek świeży lub mrożony - dokładnie wymieszać i polać roll mopsy ułożone na półmisku .

Bigos z suszonymi grzybami i śliwkami

Sposób na przyrządzenie bigosu każdy wynosi ze swojego domu. Za dużo by się tutaj rozpisywać, ale moja wersja jest bardzo zbliżona do tej. Jednak ja nie daje nigdy kostki sojowej ani tego typu wynalazków, bowiem one potem stają się miękkie i wręcz niejadalne. Za to dodaje dwie paczki suszonych śliwek, pociętych w paski i całość doprawiam przecierem pomidorowym.

Filety z seitanu

Można kupić gotowe plastry w słoiczku. My przygotowaliśmy seitan z suchego glutenu, mniej więcej według takiego sposobu . Gotowaliśmy i marynowaliśmy go w wodzie , która pozostała nam z gotowania suszonych grzybów na pierogi, dodaliśmy do niej dużo marchewki i cebuli.Wyszedł trochę gumiasty, nie wiem co było przyczyną. Może za mała ilość wody do gotowania?;/ Ale był zjadliwy. Filety robi się niezwykle prosto - z kuli ugotowanego seitana odkrój kilka cienkich plastrów. Następnie usmaż je na patelni z duża ilością ziół i ulubionych przypraw.

Paszteciki z papryką i czerwoną soczewicą

Wykorzystaliśmy gotowe ciasto francuskie - pamiętajcie sprawdzić skład, czy jest wegański. Jako nadzienia użyliśmy podduszonej papryki oraz czerwonej soczewicy. Całość przyprawiona ziołami prowansalskimi.

Tradycyjna sałatka jarzynowa

Ugotowaliśmy na parze kilka ziemniaków i marchewek, pokrojonych w drobną kostkę. Do tego dodaliśmy po puszcze czerwonej fasolki, groszku i kukurydzy. Calość uwieńczona została kiszonym ogórkiem i połączona sojonezem.


Kotlety sojowe po grecku

Pojawia się to na wigilijnym stole rok w rok, od kiedy przeszłam na wegetarianizm. Korzystałam ze standardowego przepisu. Coś w tym stylu możecie wyhaczyć tutaj. Ja do farszu dodaje jeszcze kawałek posiekanego pora.




Na pierwszym planie :

Ciasteczka waniliowo -kakaowe
Użyłam połowy proporcji z przepisu zamieszczonego tutaj. Chciałam jednak zrobić takie ciastka- ślimaczki - zatem inny sposób wykonania.
Oba ciasta należy przyrządzić według podanej receptury. Następnie kakaową część wyłożyć na kawałek papieru do pieczenia i rozwałkować prostokąt o grubości około 0,5 - 0,7 cm. Na to nałożyć białe ciasto i równo rozprowadzić po dolnej warstwie. Przy pomocy papieru do pieczenia zawinąć ciasto w rulon (działanie podobne do przyrządzania sushi :)) i włożyć do zamrażarki na pół godziny. Potem kroić w plastry grubości około 0,5 - 0,7 cm , układać na blasze i piec w temperaturze 200 st. C przez około 10 minut. Po wyjęciu z piekarnika najlepiej wynieść blaszkę na balkon, a jak wszystko ostygnie to ciasteczka można ściągać.

Ciasteczka czekoladowe z żurawiną

Przyrządziłam je według przepisu Maddy, pozwalając sobie na lekkie modyfikacje. Dodałam dwa razy tyle żurawin, pominęłam orzechy włoskie. Do ciasta dałam dwie łyżki kakao i zamiast mleka sojowego - migdałowe własnej roboty. Wyszły ekstra!

Ciasteczka cynamonowe z suszonymi jabłkami i migdałami

To mój własny przepis, powstały w wyniku kombinacji rożnych znalezionych w internecie.
  • pół kostki margaryny wegańskiej
  • pół szkl. cukru pudru
  • pół łyżeczki olejku migdałowego
  • szczypta soli
  • 1 łyżka mleka migdałowego / ewentualnie innego mleka roślinnego lub wody
  • szklanka mąki pszennej
  • 50 g posiekanych migdałów bez skórki lub płatków migdałowych
  • garść suszonych jabłek, pokrojonych w drobną kostkę
  • łyżeczka cynamonu
Margarynę utrzeć z cukrem pudrem w misce, dodać sól i mleko/ wodę i wciąż ucierać. Następnie dodać pozostałe składniki i dobrze wymieszać. Ciasto uformować w wałek, zawinąć w folię i umieścić na noc w lodówce. Kroić na 0,5 - 0,7 cm plastry i układać na blasze posmarowanej olejem. Piec ok. 10-12 minut w temp. 200 st. C. Potem blaszkę wystudzić na balkonie i dopiero potem zdjąć schłodzone ciasteczka.


Babeczki czekoladowe z orzechami
oraz
babeczki marchwiowo-pomarańczowe ,
a wszystko obficie udekorowane kremem "maślanym"


Przepisy na oba rodzaje muffinek znajdziecie tutaj i tutaj. Do czekoladowych dodałam orzechy laskowe.
Natomiast pomysł na krem "maślany" zaczerpnęłam z książki Vegan Cupcakes take over the world (zmodyfikowałam przepis Fluffy Buttercream Frosting)

  • 2 łyżki utwardzonego tłuszczu ( coś a la Planta, ale jej nie używam , bo należy do koncernu Unilever - testy na zwierzętach, wykorzystywanie ludzi,dewastacja środowiska i pełno gówna;/ wiele popularnych marek pochłonął - informacje u źródła ; jeśli jesteście spragnieniu lektury to zapraszam tutaj i tutaj )
  • 2 łyżki wegańskiej margaryny
  • 1,5 szklanki cukru pudru
  • kilka kropel olejku waniliowego
  • łyżka mleka roślinnego

Mikserem utrzyj tłuszcz i margarynę na gładką masę, potem stopniowo dosypuj cukier i miksuj przez kilka minut. Dodaj olejek i mleko i miksuj przez kilka chwil aż składniki się połączą . Taki krem możesz trzymać w lodówce przez kilka dni.



Pasztet z zielonej soczewicy i pieczarek

Pasztet przyrządziłam opierając się na tym przepisie, ale całość zastąpiłam zieloną soczewicą. Dodałam też do masy pół szklanki suchej kaszy manny, aby dobrze się związało.

Słodkie kulki a ' la rafaello

Ten przepis także powstał na bazie kombinacji różnych znalezionych w książkach kucharskich i internecie.
  • pół szklanki mleka kokosowego
  • pół szklanki cukru pudru
  • 250 g margaryny lub 200 g oleju kokosowego
  • pół szkl. startych migdałów
  • 300 g wiórek kokosowych + dwie garści do obtoczenia
  • 10 zmielonych wafelkow tortowych (miałam te małe z biedronki, możesz użyć tez wegańskich ciasteczek)
  • około 40 sztuk migdałów bez skórki (zalej na kilka minut migdały wrzącą wodą, a skórka odejdzie bez problemów)

Rozpuścić margarynę w rondelku .Wymieszać dokładnie wszystkie składniki - oprócz migdałów. Połączyć suche z rozpuszczoną margaryną i wstawić do lodówki na godzinę. Kiedy masa stężeje - lepić kulki wielkości orzecha włoskiego wkładając do środka każdej migdał. Obtaczać w wiórkach i znów wstawić do lodówki .


Rogaliki drożdżowe z jagodami

Te na zdjęciu wyszły nieco blade, bo piekarnik już nie wytrzymywał wigilijnych przygotowań i zaczął przypalać, więc trzeba było skracać czas pieczenia. Podaje przepis zaczerpnięty od mojej babci, która niedawno przerobiła go na wegański, abym w końcu zjadła coś do herbaty podczas jednej z wizyt.

2 szkl. mąki pszennej
pół szkl. mleka sojowego
3 łyżki oleju
2 łyżki cukru waniliowego
2 łyżki cukru trzcinowego
5 dag drożdży

nadzienie : jagody ze słoiczka od babci :)

Drożdze rozpuścić w odrobinie letniej wody, z dodatkiem szczypty cukru i mąki. Odstawić w ciepłe miejsce na kilkanaście minut, aż wyrosną. W tym czasie przesiać mąkę do dużej miski, wymieszać ją z cukrem. Dodać mleko, olej i rozpuszczone drożdże. Całość wyrabiać ręka przez około 10 minut. Ciasto ma mieć taką konsystencję, aby dało się wałkować - jeśli będzie za rzadkie to dosypywać mąki, a jeśli za gęste to dolać mleka. Odstawić w ciepłe miejsce na pół godziny i przykryć ściereczką. Następnie podzielić na kilka porcji. Każdą rozwałkować na cienki okrągły placek i podzielić nożem lub radełkiem na 8 trojkątów. Układać nadzienie i zawijać od zewnętrznego brzegu , formując rogaliki. Piec przez około 15 minut w temperaturze 200 st. C.


***

Oprócz zamieszczonych tutaj potraw, na stole pojawily się także :
  • barszcz czerwony z uszkami, który przyrządziłam według tradycyjnych domowych przepisów, a coś podobnego możecie znaleźć tutaj
  • razowe pierożki z kapustą i grzybami, standardowy przepis pierogowy zmodyfikowałam mąką razową wymieszaną pół na pół z białą.
  • kotlety z zielonej soczewicy, powstały w efekcie usmażenia pozostałej masy zaprojektowanej na pasztet soczewicowy, a która to nie zmieściła się w blaszce
  • gulasz paprykowy z seitanem , który można nazwać całkowicie freegańskim, bo nawet seitan otrzymaliśmy w prezencie :) Przyrządź sos z kilograma pomidorów - pokrój wszystko na kawałki i przesmaż na oliwie z cebulką i ziołami. Następnie zmiksuj na gładko. Kilka czerwonych i zółtych papryk pokrój w drobną kostkę i uduś na patelni z pieczarkami. Seitan pokrój w kostkę i podsmaż na patelni z ziołami. Wszystkie składniki połącz ze sobą i odstaw na noc do lodówki, aby się porządnie przegryzły.
  • sernik z tofu , według przepisu, który prezentowałam Wam już wcześniej
  • piernik , czyli wielki powrót do mojego pierwszego wegańskiego ciasta , które powstało w oparciu o popularny przepis z puszki.pl
  • kompot z suszonych śliwek , czyli dwa opakowania suszonych śliwek + goździki, cynamon i kilka łyżek cukru trzcinowego ugotowane w garze wody

wtorek, 22 grudnia 2009

Darmowa pomidorowa zupa krem.


Kolejna freegańska potrawa i bezkonkurencjnie najlepsza pomidorowa, jaką jadłam. Przyrządził ją mój chłopak , więc składniki i sposób wykonania podaje bardzo orientacyjnie, bo nie zdradził szczegółów . Enjoy!

* 3 kg świeżych pomidorów
* 1 kawałek pora
* mały kawałek selera
* natka pietruszki
* marchewka
* 1,5 l wody
* sól i pieprz


Pomidory pokrój w kostkę i podduś na patelni z odrobiną oliwy. W garnku przygotuj wywar z pozostałych warzyw i przypraw. Gotuj całość przez około pół godziny, dodaj pomidory i gotuj kolejne pół godziny. Na koniec zmiksuj blenderem.

niedziela, 20 grudnia 2009

Mus jabłkowy z cynamonem i generalnie o darmowych pysznościach.

Ostatnio obczailiśmy dobrą miejscówkę, jeżeli idzie o dumpster diving :)

Strasznie słabe jest to, ile dobrego jedzenia ląduje na śmietnikach, ponieważ zarząd marketu tak postanowił albo kończyła się data ekspozycji danych produktów. Wiem, że sklepy mają z góry narzucone wymogi dot. sprzedawanej żywności, ale do jasnej cholery - śmietnik to nie jest miejsce dla produktów, które nie są ani troszeczkę nadpsute. Gorsze jest jednak to, że spora część takiego jedzenia często pochodzi z gospodarstw domowych.

Jedna z cytryn w siatce jest zgnieciona -całość idzie na śmietnik.
Jeden z pomidorków koktajlowych chwyciła mała pleśń - do kontenera.
Czas ekspozycji tacek z boczniakami lub włoszczyzną się dzisiaj skończył - do wyrzucenia.
Przyszła nowa dostawa jabłek - mimo, że stara partia jest nadal świeża, nie ma na nią miejsca - zutylizować.

Skoro macie taką politykę sprzedaży - drogie markety, koncerny, przedsiębiorstwa. Skoro nie potraficie zaplanować zakupów, drogie rodziny ...
....my to umiejętnie wykorzystamy:)

Bo freeganizm to fajna sprawa!

I nie wspierasz żadnego gównianego molocha, a wręcz wykorzystujesz jego słabości :)

***

Od tygodnia niemal codziennie urządzamy wycieczki w to miejsce. Lodówka pęka w szwach, ledwo zdążamy z przetwarzaniem.
Wymienię Wam tylko te ostatnie zdobycze (wszystkie produkty były w bardzo dobrym stanie) :
3 kg buraków,
mango,
brukselka,
kilkadziesiąt pomarańczy,
kilkanaście cytryn
50 różnokolorowych papryk,
4 kg jabłek,
tacka różnokolorowych pomidorków koktajlowych,
4 tacki włoszczyzny,
3 kg pomidorów,
6 porów,
kilka cebul,
kilka pęczków rzodkiewek.
I dwa gwoździe programu - nieodpakowana herbatka ziołowa i doniczka z tymiankiem (zaledwie kilka suchych gałązek do oderwania, a reszta ekstra).

Sporo z tego pomroziliśmy, codziennie raczę się świeżo wyciskanym sokiem jabłkowym lub pomarańczowym. Przez następne dni zamieszczę kilka przepisów, które powstały z potrzeby wykorzystania znalezionych warzyw i owoców. Większość ląduje od razu w słoiki, bo nie zdążylibyśmy zjeść.





Mus jabłkowy z cynamonem
  • 5 kg jabłek
  • sok z dwóch cytryn
  • 2 łyżki cynamonu
  • 2/3 szkl. cukru trzcinowego (można użyć troszkę więcej, jeśli jabłka są kwaśne)

Jabłka pokrój, zetrzyj na tarce (lub przepuść przez sokowirówkę - szybsza metoda; wtedy mieszasz miąższ z sokiem). Całość wrzucasz do garnka , dodajesz cynamon i sok z cytryn i trzymasz na niedużym ogniu, co jakiś czas mieszając. Po pół godzinie dodajesz cukier i gotujesz jeszcze przez około 15 minut. Gorące nakładaj do wyparzonych słoiczków, szczelnie zakręcaj i ustawiaj słoiki do góry dnem, aby się zawekowały. Z tej proporcji wyszło około 10 słoiczków.

Nawiązując już do tego śniadania - musli z d.i.y mlekiem migdałowym (zalej na noc łyżkę płatków migdałowych bądź 5 migdałów bez skórki, rano zmiksuj) , a w tle freeganski tymianek :)

środa, 16 grudnia 2009

Razowe bułeczki z wędzonym tofu i warzywami.



Poprzedni post wywołał burzliwą dyskusję . Nie ukrywam, że cieszą mnie takie reakcje, bo widzę, że moje wypociny ktoś czyta :) Cieszę się też, jeśli ktoś reaguje , gdy mu się to nie podoba. Bądźcie szczerzy i mówcie wprost to, co Wam leży na sercu .

Dzisiaj - aby dać odpocząć wszelkim oponentom - tylko przepis.


Składniki (na ok. 12 sztuk):

ciasto:
2 szkl. mąki razowej
1 szkl. mąki pszennej
1 szkl. wody
5 dag drożdży (+ trochę wody + trochę cukru + trochę mąki)
sól i pieprz, zioła: bazylia, oregano i tymianek

nadzienie:
2 papryki czerwone, pokrojone w kostkę
1 cukinia, pokrojona w kostkę
1 mała cebulka, drobno posiekana
2 kostki wędzonego tofu, pokruszone w miseczce
sól, pieprz, przyprawy: bazylia , tymianek, oregano, czosnek

Drożdże rozpuścić w miseczce z niewielką ilością ciepłej wody, dodać odrobinę cukru i mąki (aby szybciej zaczęły rosnąć). Odstawić w ciepłe miejsce. W tym czasie przesiać mąkę do dużej miski, dodać sól, pieprz i zioła. Kiedy drożdże urosną dodać do miski. Wyrabiać ciasto ręką, dolewając co chwila odrobinę wody. Kiedy skończymy, odstawić na pół godziny w ciepłe miejsce i przykryć ściereczką.

W tym czasie przygotować nadzienie: paprykę, cukinię i cebulę poddusic na patelni z ziołami, solą i pieprzem. Dodać pokruszone tofu i dusić jeszcze przez parę minut.

Kiedy ciasto urośnie formować kulki równej wielkości, a następnie rozwałkować je na grube placki. Układać nadzienie, zawijać i formować bułeczkę.

Piec w temperaturze 200 st. C przez około 25 minut. Podawać z jogurtowym dipem ziołowym (kubeczek sojowego jogurtu naturalnego + szczypta bazylii i oregano).

niedziela, 13 grudnia 2009

Wyzwól się z klatki, którą stworzyłeś w swojej głowie i w sercu.

Ten post będzie bez przepisów. Nie obawiajcie się, że całkowicie zmienię charakter tego bloga. Wyjątek z racji tego, że jakoś nie pasuje tutaj żaden przepis. Zamieszczę tylko to zdjęcie.



Większość od razu powie - po jaką cholerę wrzucam zdjęcie lasu. Las jak las, każdy widzi. Drzewa, krzaki, mech - nic specjalnego. Mam nadzieję, że to , co tutaj przeczytacie, choć trochę zmieni Wasze myślenie.
Otóż, żyjąc w mieście odcięliśmy się od swojego pierwotnego środowiska. Jako przedstawiciele cywilizacji odcinamy się od całej przyrody. Nasze ludzkie osiągnięcia stawiamy ponad wszystko. Szczycimy się wspaniałymi technologiami, które prowadzą do osiągania niesamowitych celów .
Loty w kosmos, ponaddźwiękowe samoloty, telefony, komputery, samochody, automatyzacja produkcji, maszyny zastępujące pranie, gotowanie, sprzątanie , wychowywanie dzieci. Kultura, muzyka, sztuka, literatura, nauki ścisłe, luksus, sława, bogactwo, prestiż. Biznes, ekonomia, pieniądze, handel, giełda , przepływ towarów.
Depresja, problemy psychiczne, nerwica, stres, miażdżyca, nowotwory, zawały serca, wypadki. Wycinane lasy, eksploatowane zwierzęta, wyjałowiona gleba, zatrute rzeki, wysychające jeziora, powiększająca się dziura ozonowa, globalne ocieplenie, topniejące lodowce, ginące gatunki.
Człowiekowi wydaje się, że jest u szczytu swoich możliwości. Twierdzi, że tworzy rzeczy najdoskonalsze, że jego potęga jest niczym nieograniczona, że dokonuje cudów. Spełnieniem marzeń jest posiadanie płatnej pracy, domu, samochodu i telewizora. Modelowa rodzina składa się z modnie ubranej niekłopotliwej żony i przystojnego dobrze zarabiającego męża, którzy kierują edukacją dwójki zaplanowanych, podporządkowanych dzieci, tak , aby miały możliwie jak najlepiej zaplanowaną przyszłość. Bardziej liberalni obywatele dodatkowo wyposażają swój dom w psa lub kota, tak, aby wszystko znośnie wyglądało na zdjęciach. Czasu wolnego nie spędzają, gdyż w ogóle nim nie dysponują. Czasem zdarza im się wybrać na zakupy do centrum handlowego, a obowiązkowo latem biorą dwa tygodnie urlopu , aby odpocząć. Łykają tony tabletek na rozmaite dolegliwości, smarują skórę mnóstwem kremów, aby zatrzymać młodość i tuszować wszelkie niedoskonałości . Ich życie wypełnione jest pracą i pieniędzmi, bo przecież tak musi być.
Jeśli odpowiednio dużo posiadasz, to dopiero coś znaczysz.
Takiemu człowiekowi wydaje się, że takie życie to dopiero życie na poziomie. Cywilizacja to prawdziwy powód do dumy. Oglądając programy o amazońskich plemionach na National Geographic , cieszą się, że im się trafił lepszy świat. Ubolewają nad tym, że ci biedni ludzie nie mają telewizora , nie mają kibla, nie mają coca coli, nie mają internetu, nie znają tabliczki mnożenia. Wszystko muszą zebrać i upolować sami. Żyją w biednych chatach, które musieli postawić własnymi rękoma. Totalny brak wygód i przygód.
Zawsze jednak zastanawia to, dlaczego są tacy uśmiechnięci , rześcy i zdrowi. Przepełnieni energią i siłą. Oczywiście wielu sobie to wytłumaczy przyjmując cywilizowany punkt widzenia –pojawia się kamera i ktoś rozdaje kolorowe paciorki, to cieszą gębę. Ot, prymitywne ludy , które nic nie znaczą. Pogłębiają jedynie statystyki dotyczące analfabetyzmu.. Nie chcą być ucywilizowani, bo to by ich zabiło. Są zbyt ograniczeni i ich kultura w stosunku do „naszej” stoi daleko w tyle.
Nie zastanawia Was to, że ci ludzie są tacy , bo są po prostu szczęśliwi? Od tysięcy lat żyją w ten sam sposób z dala od zgiełku i natłoku niepotrzebnych informacji , pieniędzy, wykańczającej pracy, gumy do żucia, partii politycznych, papierów wartościowych, adidasów, biur planowania kariery, transakcji międzynarodowych, jedzenia na wynos, chorób i tragedii. Pracują tyle ile potrzeba. Jedzą tyle ile potrzeba. Dysponują mnóstwem wolnego czasu. Naturalna równowaga została tutaj zachowana. Nie wywyższają się ponad resztę świata, bo rozumieją , że ten świat jest ich domem.
A człowiek zachodni oczywiście nazwie ich leniwymi niewykształconymi dzikusami, bo tak jest najłatwiej. Będzie szydził z nich i obrzucał obelgami, aby ukryć swoje problemy i powracające co chwila pragnienie wolności. Będzie twierdził, że praca i pieniądz to podstawa, jednocześnie łykając kolejne porcje tabletek antydepresyjnych .

Całe swoje życie spędzasz w klatce.
Całe swoje życie poświęcasz systemowi,
który wyssie z Ciebie ostatnią kroplę potu i krwi.

Pozornie idealna cywilizacja zmierza do autodestrukcji. Powszechnie propagowane pojęcie szczęścia to jedynie marna namiastka tego, co można w życiu tak naprawdę przeżyć. Sztucznie utworzone zasady i schematy , prawa, starannie planowane działania istnieją tylko po to, aby silniejsi mogli sprawować kontrolę nad słabszymi.
Na początku postu pojawiło się zdjęcie lasu. Pomyśl o nim teraz inaczej. Przejdź się tam. Nie mam na myśli podmiejskich parków z wytyczonymi alejkami, ławkami i plastikowymi butelkami. Wyjedź za miasto i przeżyj coś niesamowitego. Zostaw wszystko i zwróć się ku temu, co prawdziwe . Spójrz na naturę inaczej niż do tej pory. Zostaw w domu telefon i zegarek, pracę, szkołę, problemy. Stąpaj boso po trawie, dotykaj gałęzi drzew, słuchaj tego, co ona chce Ci przekazać. Pomyśl o tym, że w tym drzemie prawdziwa siła. Tutaj odnajdziesz spokój i rozwiązanie problemów. Staraj się spędzać tak jak najwięcej czasu, może przyjdzie kiedyś czas, że zapragniesz całkowicie zmienić swój tryb życia. Nie bój się odrzucenia i niezrozumienia przez resztę społeczeństwa. Dbaj o siebie i swoich bliskich, a nie o opinię innych.
W ten sposób rozumiem właściwe podejście do natury. Ograniczam do minimum zanieczyszczenia, jakie wywołuje swoim udziałem . Odcinam się od tego, co prowadzi do jej zagłady. Żadne ekoprodukty żywnościowe, biodegradowalne środki czystości i papierowe torebki nie będą skutecznie, jeśli nie zmienisz swojego myślenia . Segregowanie śmieci to nie jest szczyt Twoich możliwości. Możesz robić znacznie więcej, wystarczy tylko chcieć sobie przypomnieć, co powinno być priorytetem.


Wyzwól się z klatki, którą stworzyłeś w swojej głowie i w sercu.

***

Zdaje sobie sprawę, że wiele osób, które teraz to przeczytało nazwie mnie idiotką lub sekciarą, postara się o receptę na leki psychotropowe, etc.:) Przyzwyczaiłam się, że ludzie pod płaszczem śmiechu i szyderstwa po prostu kryją swoje problemy. Proponuję spojrzeć na to od innej strony. Przyjrzyj się dokładnie swojemu życiu i zastanów się dobrze nad tym, czy wiesz właściwie po co to wszystko robisz. Czy naprawdę jesteś w stanie poświęcić swój czas na budowanie czegoś, co w istocie doprowadza Ciebie do obłędu ? Ja po prostu powiedziałam kiedyś dość. Żyję poza tym schematem i na nowo uczę się tego, jak być szczęśliwa.
Czy Ty nie chcesz?


***
Tutaj możecie zapoznać się z artykułem napisanym przez ludzi, których bardzo sobie cenię. Jeśli jeszcze tych nazwisk nie znacie, to koniecznie przeczytajcie ten tekst. Jeśli będziecie chcieli brnąć dalej to dwie wskazówki na dalszą drogę - głęboka ekologia i Arne Naess.

wtorek, 8 grudnia 2009

Kotlety z chleba podane z puree ziemniaczanym oraz gęstym sosem z zielonego groszku i warzyw.

Zostało mi jeszcze kilka sztuk zina, więc jeśli są chętni to więcej informacji tutaj.

Jak już o nim mowa, to chciałabym wyjaśnić pewną kwestię. Kilka osób powiedziało mi, że styl tekstów oraz poruszane w nim tematy nie nadają się dla osób , które nie są wegetarianami bądź dopiero raczkują w tych kwestiach. Padły zarzuty, że za dużo ostrych słów, ironii, za mało wstępnych informacji.

Wszystko zostało wyjaśnione we wstępie, ale może dookreślę pewne rzeczy, ponieważ powstał mały zamęt:)
Otóż ten zin nie jest tzw. materiałem propagandowym, który ma zachęcać ludzi niezdecydowanych do przejścia na wegetarianizm. Nie napisaliśmy żadnego przewodnika początkującego wege , bo tą rolę pełni dużo podobnych materiałów + ulotki, które są o wiele przystępniejszą formą przekazania informacji osobie niezwiązanej z tematem.
Do kogo skierowany jest zin? Jesteśmy świadomi tego, że osoby , które po niego sięgną po pierwsze - raczej już są zapoznani z tematem, a po drugie - w większości są związani ze sceną hc/punk (nie lubię tego określenia, ale zostawmy tą kwestię :) ) i jak powszechnie wiadomo, zdecydowana większość takich ludzi czai klimat i ciężko na koncercie o osoby, które nie są wege/vegan.

Jednak tylko na tym poprzestają - mało kto poszerza swoją wiedzę, mało kto aktywnie działa na rzecz zwierząt, nie mówiąc już o tym, że prawie nikt nie podejmuje innych działań na rzecz całego środowiska. A przy okazji - mało kto zdrowo i różnorodnie się odżywia :)

Nasze teksty są skierowane właśnie do takich ludzi, aby wzrosła ich świadomość i aby zeszli z kanapy i zaczęli działać:) Zależy nam także, aby mieli na to wszystko siłę - stąd kilka działów z przepisami. Pod ich kątem dokonaliśmy też doboru tematów, stylu i słownictwa.
W niedalekiej przyszłości planuję wydać mini-broszurę dla początkujących wegetarian i wegan, zatem każdy zainteresowany w przystępnej dla niego formie będzie mógł ogarnąć temat.

Cieszę się jednocześnie, że z takim entuzjazmem przyjęliście teksty związane z propagowaniem postaw anty-konsumpcyjnych. Będzie tego więcej , obiecuję:)


***

Dawno nie pojawił się na tym blogu żaden przepis związany z wykorzystywaniem resztek . Poniżej ciekawa propozycja obiadowa:



Kotlety z chleba
podane z puree ziemniaczanym
oraz gęstym sosem z zielonego groszku i warzyw.


Autorem całości jest mój chłopak (bardzo dobrze gotuje i ostatnio zaczął mu doskwierać mój domowy monopol na kuchnię, dlatego też ostatnio on króluje przy garach). Puree według standardowych prawideł - ziemniaczki ugotowane na parze, do których dodajecie niecała szklankę mleka roślinnego (akurat użyliśmy kukurydzianego), sól , pieprz i koperek oraz ugniatacie na gładką masę.
Nie chciał podzielić się przepisem na sos, a był tak dobry, że to poezja. Zdradzę Wam tylko to, co samej udało mi się podpatrzyć - podduszona papryka, cebulka i cukinia + zmiksowana puszka groszku konserwowego + zioła i przyprawy , lecz nie wiem jakie i w tym tkwi sekret. Na pewno była tam garam masala, ale co jeszcze ...

Podaje cały przepis na kotlety chlebowe, bo to bardzo fajny pomysł na wykorzystanie suchego chleba, kiedy nie chce nam się go ścierać na tzw. bułkę tartą :)

  • około pół bochenka chleba suchego (dowolny rodzaj lub mieszanka rożnych, użyliśmy razowego)
  • pół szkl. wody z kilkoma kroplami sosu sojowego / lub wywaru warzywnego
  • garść uprażonych ziaren słonecznika
  • cebulka, drobno posiekana
  • ząbek czosnku, przeciśnięty przez praskę
  • kilka pieczarek, drobno pociętych
  • 1/4 kostki drożdży
  • 2 łyżki mąki kukurydzianej
  • przyprawy : świeży koperek, sól , pieprz

Chleb i drożdże pokruszyć w dużej misce. Na patelni udusić cebulkę , czosnek i pieczarki, a następnie dodać do chleba. Wymieszać, dodać wodę/wywar, makę kukurydzianą, ziarna słonecznika oraz przyprawy i wyrabiać do uzyskania zwartej masy. Odstawić na 10 minut, po czym formować kotleciki i smażyć z obu stron na złoto.



sobota, 5 grudnia 2009

Najprostsza na świecie zapiekanka. A na deser - txt Michala Kolesara


Spędzam właśnie weekend nad morzem, u rodziców. Mama z okazji mojego przyjazdu przygotowała takie cudo. Kilka prostych składników , a efekt zaskakujący. Zdjęcie może nienajlepsze, ale robione już nocą :)

Nie podam proporcji, bo mama robiła na oko. Dolna Warstwa - makaron świderki + brokuły+ podduszone z cebulą pieczarki, górna warstwa - marchewka starta z selerem, podduszona. Całość zalana vgn beszamelem , posypana bułką tartą i zapieczona w piekarniku.


***

Ostatnio doszłam do wniosku, że prowadzenie typowo kulinarnego bloga troszkę mnie nudzi. Nie chcę też, aby moja obecność w necie ograniczała się tylko do prezentowania jedzenia. Cieszę się mega, kiedy dochodzą mnie co chwila słuchy, ze próbujecie wszelkich przepisów.
Zawsze jednak powtarzałam - dla mnie weganizm to styl życia, a nie tylko zawartość talerza. Wiem , że bloga czytają osoby świadome obecnej sytuacji zwierząt, ale wiem też, że pojawiają się tutaj ludzie, którzy z tematem mają niewiele wspólnego . Postanowiłam, że od tej pory przy każdym wpisie będzie pojawiało się coś więcej. Będą to moje przemyślenia, jak i też teksty innych ludzi, którzy są dla mnie autorytetem. Pojawią się też przetłumaczone na język polski artykuł, po to, aby przybliżyć Wam te teksty, do których lektury nie chce się sięgać, bo obcy język często stanowi barierę.

Dziś chciałam Wam przybliżyć postać czeskiego aktywisty Michala Kolesara. Najwięcej informacji o nim możecie znaleźć na stronie, którą prowadzi : http://michalkolesar.net/?cat=5 .
W skrócie - człowiek ten związany jest z ALF-em , jednak jego działania mają troszeczkę inny charakter. Otóż przeprowadza tzw. jawne uwolnienia (open rescues). Z odsłoniętą twarzą wyciąga z ferm kurczaki , uwalnia zwierzęta z laboratoriów i ferm futrzarskich. Dokumentuje wszystko na kamerze wideo, a filmy potem pojawiają się w internecie. Zawsze podaje numer dowodu osobistego.
Dlaczego nie kryje się ze swoimi działaniami ,tak jak inni ludzie przeprowadzający akcje bezpośrednie?
Kolesar chce pokazać przez to społeczeństwu, ze to co robi - pomimo iż stoi to w sprzeczności z obowiązującym prawem - jest słuszne. Pokazując twarz zyskuje akceptację społeczeństwa. Ludzie uczą się wtedy, że akcje bezpośrednie nie mają nic wspólnego z terroryzmem. Co jest w tym wszystkim najlepsze - nie był jeszcze ani razu "karany" za swoje akcje bezpośrednie.
Oczywiście działając w ten sposób podejmuje duże ryzyko, a jakikolwiek wyrok uniemożliwi mu przeprowadzanie dalszych uwolnień.
Jedni nazywają go idiotą, inni podziwiają. Według mnie to niesamowicie odważny facet. Wszyscy, którzy wyśmieją jego działania, niech się zastanowią najpierw czy sami robią cokolwiek, aby ratować życie innych. Powtarzam - zawartość talerza to dla zwierząt wciąż za mało :)

Znajomy przetłumaczył ostatnio bookleta z jego kilkoma tekstami. Jeśli ktoś byłby zainteresowany, to piszcie: revolution_action@tlen.pl

Poniżej zamieszczam jeden z jego tekstów. Pojawił się tutaj w odpowiedzi na wszelkie pytania, jakie bardzo często zadają mi ludzie w związku z tzw. organic/eko/bio produktami odzwierzęcymi. podpisuję się pod tym tekstem w 100% , zatem zapraszam do lektury.


ORGANICZNA KIEŁBASA TO KŁAMSTWO!
- Michal Kolesar

Pewna młoda kobieta tłumaczyła mi kiedyś, że spożywa jedynie organiczne mięso, ponieważ nie chce brać udziału w okrutnym przemyśle mięsnym. Odpowiedziałem, że jeśli siedziałbym w celi, to cieszyłbym się, gdyby była schludna, z kablówką i seksem każdego wieczoru. Byłoby to lepsze niż spanie w brudzie, głodzie, będąc podgryzanym przez szczury i poniżanym przez strażnika. Byłoby to tysiąc razy lepsze, jednak cel uwięzienia byłby identyczny.
Czy chciałbyś być Żydem, Świadkiem Jehowy, niemieckim antyfaszystą lub Rumunem w Oświęcimiu, jeśli byłoby tam czysto? Zakładam, że nie. Czy komory gazowe byłyby w porządku, gdyby śmierć w nich była szybka i bezbolesna? Nie byłyby. Oczywiście byłoby to mniejsze zło niż Oświęcim pełen robactwa, gdzie gaz zabijał tak powoli, że ludzie walili głową w ściany, aby przyspieszyć śmierć. Lecz w tym przypadku lepsze nie oznacza dobre.
Czytałem kiedyś opowieść o Aleksandrze Macedońskim i Diogenesie z Synopy. Podczas przejażdżki konnej, Aleksander zauważył, jak Diogenes rozgrzebuje nogą stertę kości. Zapytany, co robi, odpowiedział, że rozmyśla nad różnicą pomiędzy kośćmi ojca Aleksandra a kośćmi jego niewolników. Pomimo że Diogenes to mój ulubiony cynik (1), tu się mylił. Różnica nie należy szukać w kościach, czyli w śmierci, lecz w życiu.
Organiczne rolnictwo, czy raczej bardziej organiczne rolnictwo, w większym stopniu troszczy się o zwierzęta niż duże fermy przemysłowe. Hoduje się bardziej odporne odmiany, młode muszą być karmione mlekiem matki (bydło – przez 3 miesiące, świnie 40 dni, owce i przez 45 dni), zwierzęta są narażone na mniejszy stres, rezygnuje się z niektórych technologii. Praktyki znane z ferm przemysłowych, takie jak zatłoczone klatki dla kur czy obcinanie ogonków prosiakom, nie mają tu miejsca. Znacznie ogranicza się też użycie środków fermaceutycznych i suplementów diety, takich jak stymulatory wzrostu i leki przeciwpierwotniacze (2). Stosowanie hormonów dopuszcza się tylko w określonych przypadkach, zabronione jest klonowanie i transfer embrionów, itd. Wszystko to stanowi ważny krok naprzód w sposobie, w jaki miliardy zwierząt są obecnie traktowane przez człowieka.
Jednakże, nie ważne jak bardzo zwolennicy takiego traktowania zwierząt by nas do tego przekonywali, nie jest prawdą, że zwierzęta z ich hodowli mogą swobodnie się przemieszczać i że w zamian za to, odpłacają się nam witalnością i zdrowiem, natomiast my otrzymujemy smaczne produkty, które możemy konsumować z czystym sumieniem (3). Zakłada się, że dopuszczalne jest wykorzystywanie i zabijanie zwierząt, pod warunkiem, że idzie to w parze z opieką nad nimi. Na pewno trzymanie zwierząt w ten sposób jest bliższe ich naturalnym potrzebom, jednak wciąż jest to ingerencja w ich naturalny cykl życia oraz poważne zaburzenie tego cyklu. Bez wątpienia zwierzęta są zdrowsze niż te z ferm przemysłowych, jednak mówienie, że mogą się nam odpłacić, gdy staną się smaczna potrawą, to dla mnie przewrotna logika. Fakt, że traktuję kogoś lepiej niż inni, nie daje mi prawa do zabicia go z czystym sumieniem i zajadania się jego mięsem.
Przedstawię to na podstawie prostego schematu. Ktoś porywa i morduje twoją ukochaną lub ukochanego i próbuje wytłumaczyć, że nie zrobił nic złego, ponieważ do chwili śmierci traktował ofiarę bardzo dobrze. Czyż nie jest niespójne i nielogiczne łączenie ze sobą obowiązku opieki i prawa do zabicia istoty, którą się opiekowaliśmy?
Pewnego razu wraz z pewnym bardziej organicznym rolnikiem zostaliśmy zaproszeni do dyskusji, podczas której mówił on, jak bardzo lubi swoje bydło i resztę swoich zwierząt, że bydło jest dla niego zawsze najważniejsze i że nawet do rzeźni odwozi je osobiście. Powiedziałem mu, że gdyby naprawdę lubił zwierzęta, to przede wszystkim nie zabierałby ich do rzeźni. Zaczął mi tłumaczyć, jak chętni i z jakim spokojem zwierzęta idą na śmierć. Dlaczego nie, skoro wydaje im się, że mogą mu ufać.
Kolejnym argumentem używanym do budowania dobrego wizerunku hodowli i uboju zwierząt, nie tylko na bardziej organicznych fermach, jest twierdzenie, że gdyby nie ludzie, zwierzęta żyjące na fermach w ogóle by nie istniały. Trzeba zdać sobie sprawę z jednej rzeczy: zwierzęta hodowlane są naszymi dłużnikami, daliśmy im życie, więc należą nam się ich jajka, mleko i mięso. Gdyby nie ludzie, nie byłoby krów, świń czy kur w stodołach czy na pastwiskach. (4) To oczywiście kłamstwo. Ani krowy, ani świnie, ani kury nie są nam nic dłużne, ludziom zależy po prostu na zdobyciu ich mięsa, mleka czy jaj.
Organicznym produktem czeskim na rok 2004 jest kiełbasa. Mówi się o niej jako o bio kiełbasie, jednak to myląca promocja. Organiczna kiełbasa to kłamstwo. „Bio” pochodzi z greckiego i oznacza „życie”, wątpię czy w martwej świni jest choć odrobina życia. Dlaczego więc mówi się o bio mięsie, bio jagnięcinie i bio kiełbasach? Co życie ma wspólnego z martwymi zwierzętami?
Powinniśmy pamiętać, że również w takim sposobie hodowli, zwierzęta są postrzegane jako produkty, towary, którymi można handlować i że prędzej czy później zostaną zabite.
Fundamentalne pytanie, jakie każdy powinien sobie zadać, brzmi: co jest nam potrzebne do życia? Czy potrzebujemy mięsa, mleka, jaj i miodu? Nie. Niedźwiedzi na motocyklach i słoni morskich w szortach? Nie. Eksperymentów na zwierzętach? Nie. Wszystko to jest nam niepotrzebne. A skoro nie ma potrzeby, nie ma też powodów, a co za tym idzie, nie ma też uzasadnienia. Dlaczego miałbym wybierać pomiędzy gorszym jajkiem a lepszym jajkiem, skoro mogę się bez nich obejść? Dlaczego miałbym wybierać pomiędzy mniej a bardziej okrutnym wyzyskiem, skoro jakikolwiek wyzysk jest zbędny?

1) Filozofia cynicka – nurt filozoficzny w Starożytnej Grecji, oparty na bezpośredniości, prostocie i dosadności, a wręcz surowości
2) Kokcydioza – choroba pasożytnicza drobiu i innych zwierząt. Leki przeciwpierwotniacze mają silny negatywny wpływ na układ odpornościowy zwierząt.
3) www.pro-bio.cz
4) Dipl. Ing. Reinhard Geßl, członek zarządu austriackiego stowarzyszenia naturalnej hodowli zwierząt: Etyczna odpowiedzialność rolników – dobro zwierząt a rolnictwo naturalne”, Biuletyn o rolnictwie organicznym, numer 25, Stowarzyszenie rolników organicznych PRO-BIO, Sumperk, listopad 2003

wtorek, 24 listopada 2009

Bananowe pancakes z migdałami

Uwielbiam małe grube naleśniki po tzw. amerykańsku :) Oryginalna wersja rodem z familijnego serialu zakłada wysoki tort obficie oblany syropem klonowym. Mój żołądek nie jest tak pojemny jak żołądek amerykańskiego chłopca, codziennie ćwiczony w McDonalds'ie, więc na śniadanie tylko trzy sztuki.

Składniki:
250 g mąki razowej
1 szkl. wody lub mleka roślinnego
1 łyżka oleju
2 łyżki cukru
szczypta proszku do pieczenia
2 dojrzałe banany, zmiksowane na gładką masę
rozdrobnione migdały lub płatki migdałowe

konfitura, cukier puder, melasa, syrop klonowy, świeże owoce - dowolnie dekorujcie :)

Zmiksować / dokładnie wymieszać wszystkie składniki . Odstawić na parę minut, aby proszek zaczął działać. Następnie wylewać na patelnię z odrobiną oleju, formując nieduże acz grube naleśniki (średnica tak na oko 15 cm). Smażyć z obu stron aż się zarumienią. Udekorować czym dusza zapragnie i gotowe!

Banany w tym przepisie poza tym , że nadają fajny smak, to dodatkowo sprawiają, że naleśnik jest taki miękki :)


Jak już o McDonalds mowa, to strasznie działają mi na nerwy "wegetarianie" , którzy jadają tam frytki, lody czy sałatkę, piją colę, kawę, herbatkę i zagryzają z uśmiechem ciasteczkiem. Pomijam już fakt, że produkty te są wegetariańskie raczej tylko z wyglądu. Tutaj macie składy poszczególnych produktów, a tam między innymi takie smaczki jak naturalny aromat wołowiny dodawany do frytek, wszechobecna żelatyna w shake'ach i jogurcikach, etc. Wszystkie restauracje muszą dostosowywać się do pewnych norm wyglądu i składników , nawet jeśli rodzima firma wygra przetarg na produkcję danej potrawy to dostosowuje ją do wymogów amerykańskich - dlatego nie łudźcie się, że polskie frytki będą ok. Głównym problemem jest powiązanie tego koncernu z przemysłem mięsnym, o czym możecie więcej poczytać między innymi tutaj.
Boli mnie przede wszystkim to, że osoby rzekomo świadome pewnych spraw ciągle przymykają oczy , bo chwilowa przyjemność jest ważniejsza.


Zresztą nie chodzi mi tutaj tylko o tą konkretną firmę, ale także i wiele innych megakoncernów. McDonalds jest dla mnie tylko synonimem słów KFC, Coca- Cola, Pepsi, Nestle, Danone, Unilever. Wymieniłam tylko kilka najpopularniejszych nazw, a poszczególne marki produktów można wymieniać i wymieniać.
Czytacie teraz tego posta, a to znak , że macie w tej chwili dostęp do Internetu - w google łatwo znajdziecie odpowiedź na pytanie, dlaczego wspominam akurat o tych.

To koncerny, w które ludzie pakują swoje pieniądze
i w ten sposób jawnie wspierają
całą machinę
eksploatacji i cierpienia zwierząt,
wyzysku ludzi oraz
degradację Matki Ziemi!

Nie przemawia do mnie argument, którym niektórzy chcą się posiłkować tłumacząc swoją hipokryzję - "kupując w takich miejscach produkt bezmięsny/bezmleczny/ bezjajeczny pokazuje właścicielowi, że to jest ok i on kiedyś mięso wycofa ". Tonący brzytwy się chwyta.
Czy firma McDonalds wycofa całą gamę burgerów i zastąpi je frytkami? Nie.
Czy firma McDonalds wycofa całą gamę nuggetsów i zastąpi je ciastkami? Nie.

Zyjemy w systemie, w którym ciężko wykluczyć wszystkie powiązania - ale zawsze powtarzam, że trzeba starać się jak tylko to możliwe.
A całkowity bojkot takich firm jest możliwy - trzeba tylko chcieć. Poczytać etykiety, poszperać w internecie.

Może od razu wyprzedzę pytanie, które często pojawia się w rozmowach z ludźmi - a co z marketami? Znam osoby, które nie robią tam zakupów w ogóle. Znam osoby, które bojkotują konkretne sieci.
Ja mam do tego inne podejście, podyktowane różnymi kwestiami.
Preferuję lokalne ryneczki miejskie, gdzie zaopatruje się w owoce i warzywa, sklepy z wegetariańskim jedzeniem, małe piekarnie .
Robię też zakupy w markecie, bo nie stać mnie na kupowanie jedynie organicznych produktów. Oczywiscie w markecie, w którym na półkach leży mięso, jogurty, skórzane buty. Jednak supermarket to po prostu współczesna odpowiedź na dawne targi . Nie twierdzę, że mi to odpowiada ( będąc szczera to handel i obrót pieniędzmi i cały kapitalizm w ogóle mi nie odpowiada :) , ale to temat na osobne rozważania), ale tak wygląda po prostu dzisiejsza sytuacja.

Jednak kupując w markecie wegańskie produkty - dokonujesz wyboru, komu za te produkty płacisz. Dla przykładu - kupując kaszę, płacisz jej producentowi i przy okazji dokładasz się do zysku całego marketu, ale Twoje pieniądze lądują w ich kieszeni za ten konkretny produkt.
Kiedy soki i wody mineralne lokalnych producentów sprzedają się lepiej niż np. Cappy, Kropla Beskidu czy Nałęczowianka (marki te należą do wymienionych wyżej koncernów) jest to znak dla zarządu marketu, że coś jest na rzeczy. A co jest w tym najważniejsze -

spada popyt na produkty danego koncernu,
to koncern przysłowiowo dostaje po dupie!

Pojawia się też miłe zjawisko rozpowszechniania się cruelty free produktów w miejscach, gdzie dociera do nich niezaangażowana osoba. Przytoczę znany przykład - w efekcie wzmożonego kupowania mleka sojowego importowanego przez Biedronkę z Austrii - market postanowił nawiązać z tą firmą kontrakt i pojawiło się mleko sojowe ich własnej marki. Przy okazji cena jest bardzo atrakcyjna , co cieszy nie tylko wegan , ale i wielu ludzi ciekawych nowych smaków. Często widuje kobiety, które biorą czekoladowy napój na spróbowanie. A każdy karton mleka roślinnego cieszy mnie tak samo jak każdy kotlet sojowy zamiast mielonego na obiad.

Oczywiście nie chcę koloryzować i tym bardziej nie sieję tutaj cudownej wizji supermarketu zmieniającego świat, bo za nimi też kryje się dużo syfu.
To po prostu ten system jest chory, czy zatem jego poszczególne elementy mogą być inne?
Jedynym konsekwentnym wyjściem jest ucieczka do natury i wycofanie się z tego wszystkiego.
Jednak narazie pozostaję przy cywilizacji, więc w ten sposób staram się coś zmieniać.

Inaczej rzecz ma się z koncernami , których kilka przytoczyłam wcześniej.
W przeciwieństwie do marketu, który utrzymuje się z handlu szeroką gamą towarów, gdzie preferencje klienta skutkują ich doborem, koncern nastawiony jest na produkcję i obrót węższą gamą produktów. Z tego powodu McDonalds - bazujący na sprzedaży mięsa - nie zmieni branży tylko dlatego , że wzrasta ilość zamawianych kubków kawy. Coca Cola nie zrezygnuje ze swojej głównej rozpoznawalnej marki tylko dlatego, że ludzie równie chętnie kupują ich wodę mineralną. Te firmy rozszerzają swoją ofertę, żeby zarabiać jeszcze więcej. Nie wpłyniesz na ich politykę sprzedaży swoimi preferencjami.

I dlatego właśnie z takimi koncernami powinieneś walczyć. Możesz być konsekwentny. I pamiętaj, że tylko całkowity bojkot takich firm przez duża liczbę ludzi , może doprowadzić do konkretnych zmian.

Zacznij zmianę od siebie i rozszerzaj to dalej!

A jeśli masz ochotę na fast-foodowe produkty - zrób je sam. Domowe frytki ze świeżych ziemniaków, koktajle i ciastka , burgery - pełne chemii śmieci z tamtych tzw. "restauracji" nie dorastają im do pięt.

Organiczna cola w szklanej , zwrotnej butelce to przyjemność dla Ciebie,
ale przede wszystkim chwilowa ulga dla Matki Ziemi.
Żyj tak, aby doprowadzić do tego , by te chwile stały się normą!



Dla mnie od początku pewne rzeczy były jasne - widzisz zło, zwalczaj je wszelkimi dostępnymi sposobami !

niedziela, 22 listopada 2009

Kotlety TOFUmielone z orzechami laskowymi.


Jestem miło zaskoczona, że pierwszy numer zina sprzedał się jak świeże bułki, więc na skutek licznych zamówień wydrukowałam następną partię - kolejne 30 sztuk na Was czeka :) Więcej tutaj.


Ostatnio mam wkrętę na rozbudowane obiady. Tym razem na stole pojawił się ryż brązowy podsmażony z marchewką, groszkiem i kukurydzą, obficie przyprawiony kurkumą i garam masala. Zamiast sałatki - ajwar . I tak zwyciężyły kotleciki z tofu z orzechami laskowymi, które ostatnio podbijają serca znajomych nie - wegan.

  • kostka miękkiego naturalnego tofu
  • 1 mała cebulka, poszatkowana i zeszklona na oleju
  • garść orzechów laskowych, drobno posiekanych
  • 2 kromki suchego razowego/ żytniego chleba
  • 2 łyżki mąki kukurydzianej
  • pół szklanki wywaru warzywnego lub wody z odrobiną sosu sojowego
  • przyprawy: słodka papryka, zioła prowansalskie, pieprz , sól, czosnek

Tofu rozgnieść widelcem w dużej misce, chleb drobno pokruszyć. Dodać cebulkę i orzechy, mąkę kukurydzianą, wywar lub wodę i przyprawy. Całość wymieszać tak, aby utworzyły zwartą masę. Gdyby całość nie trzymała się kupy dosypać mąki kukurydzianej lub pokruszyć jeszcze jedną kromkę chleba.

Formować kotleciki, smażyć na oleju z obu stron , aż nabiorą brązowej skórki.

Jesienny krem z jarzyn


Przepis na tą zupę jest banalnie prosty:

2 pory, pokrojone w talarki
6 ziemniaków, pokrojonych w kostkę
pół małego selera, pokrojonego w kostkę
2 marchewki , pokrojone w talarki
1 cebulka, poszatkowana
2 ząbki czosnki, pokrojone w plasterki
2 liście laurowe, 3 ziarenka ziela angielskiego
przyprawy : pieprz, sól, rozmaryn i tymianek
1,5 l wody


Warzywa gotujesz do miekkości wraz z liściem laurowym i zielem angielskim. Następnie solisz i przyprawiasz. A potem całość miksujesz blenderem na gładką masę, w razie konieczności dolewając wody. Nie zapomnij przed miksowaniem wyłowić ziela angielskiego i liści laurowych!

Smoothie !

Zaraziłam sie nimi od kumpla. Ci, ktorzy nabyli zina , o zaletach surowych sokow i smoothies sporo się z niego dowiedzą.

Główną korzyść można zawrzeć w jednym zdaniu - wypijasz bardzo duże ilośći surowych warzyw i owoców, ktore normalnie ciężko zjeść naraz. Bo nie ukrywajmy- kto jest w stanie zjeść dwie główki zielonej sałaty naraz? :) Drugą zaletą jest to, że są one niesamowicie syte. Prawie codziennie pije tylko i wyłącznie takie zestawy na śniadanie i trzyma mnie to przez pół dnia. I trzecia ważna rzecz - wszelkie warzywa i owoce , których smak wcześniej średnio nam pasował, tutaj można doskonale stłumić np. bananem lub świeżym sokiem z jabłka. Bez kitu w takiej postaci nawet seler naciowy jest smaczny.

Mnie szczególnie urzekły wszelkie " zielono wyglądające" mixy warzywno - owocowe. Szpinak i banany to chyba najlepsze z takich polaczen. Oczywiscie ciagle zapominam o robieniu zdjec, ale uzbieram kiedys zestaw roznych pomysłów i opublikuje w jednym poscie.

Poniżej smoothie, w którego skład wchodzi jeden banan, sok z dwóch gruszek, połówka awokado i garść kiełków rzodkiewki. Gruszki przepuść przez sokowirówkę. W kubku do miksowania umieść banana, miąższ awokado i kiełki, polej to sokiem i zmiksuj do uzyskania gładkiej konsystencji.

Jeśli nie masz sokowirówki to możesz zmiksować całe gruszki. Ja zrobiłam to w ten sposób bo miałam ochotę na wykorzystanie gruszkowych resztek jako marmolady do chleba :)

Gotowe!




piątek, 20 listopada 2009

Waniliowy mus z żurawiną i kawałkami czekolady na migdałowym spodzie.


Z radością pragnę zawiadomić, ze pierwsza partia 30-stu zinów rozeszła się w 3 dni. Jeszcze kilka paczek czeka na wysylke, a ja ide drukować następne sztuki :) Jeśli ktoś jest chętny, więcej informacji w poprzednim poście.

Poza tym - apel do wszystkich z Poznania, którzy nie mają pomysłu na spędzenie wolnego czasu w sobotę - koniecznie tu zajrzyjcie!

A poniżej przepis na specjalne okazje. Ostatnio takowa się nadarzyła, więc wymyśliłam taki oto deser.


Spód:
garść pokruszonych migdałów
łyżka melasy na każdą porcję

Mus:
kostka miękkiego naturalnego tofu
garść suszonej żurawiny
1/3 tabliczki gorzkiej wegańskiej czekolady, drobno pokrojonej
1 łyżeczka agaru
pół szklanki dowolnego mleka roślinnego
łyżeczka esencji waniliowej
3 łyżki cukru pudru

Góra:
ubita śmietanka sojowa, użyłam tej
dwie kostki czekolady do dekoracji


Sposob przygotowania jest bardzo prosty. Rozpuść agar w gorącym mleku i odstaw do wystygnięcia. W międzyczasie pokrusz migdały, wypełnij nimi dno miseczki i polej melasą.



Następnie przygotuj mus. Do pokruszonego tofu dodaj esencję waniliową i cukier puder, utrzyj blenderem na gładką masę. Dodaj mleko z agarem, żurawinę i pokruszoną czekoladę.



Całośc dokladnie wymieszaj i przełóż do miseczek. Wstaw na 2 godziny do lodówki, aby agar związał masę.




Następnie ubij bitą śmietnę mikserem i udekoruj deser.



Smacznego!

piątek, 13 listopada 2009

Let's taste a revolution!


No i w końcu udało się doprowadzić to przedsięwzięcie do końca.
Od jakiegoś czasu praktycznie nie umieszczałam żadnych tekstów nie dotyczących spraw czysto kulinarnych, bowiem wszystkie lądowały tam.

Przed Wami pierwszy świeżutki numer nowego zina poświęconego w całośći popularyzacji wolnego od okrucieństwa stylu życia. Dużo tekstów, dużo przepisów! Całość wydrukowana na papierze pochodzacym z recyklingu.
Jeśli ktoś chętny, to piszcie na maila: revolution_action@tlen.pl
Cena - 3 zł .

czwartek, 12 listopada 2009

Zupa z papryką i cukinią na mleku kokosowym


Przepis powstał na bazie potrawy przygotowywanej przez mamę mojego chłopaka, która opatrzyła ją nazwą szu- szu. Nie wnikam w szczegóły, bo wątpię czy coś takiego istnieje naprawdę w kuchni azjatyckiej :) raczej to tylko popis nieskrepowanej wyobraźni tudzież efekt przekształcania oryginalnej nazwy zaczerpniętej od kogoś , skądś...

Bazowe szu - szu to coś w rodzaju sosu do ryżu. Składa się z pokrojonych w paski papryki rożnokolorowej, cebuli i cuknii, malej posiekanej papryczki chilli i ogórka kiszonego pokrojonego również w paski.Warzywa - oprocz ogorka , dusisz z solą i pieprzem oraz kurkumą, curry . Potem dolewasz wody/bulionu warzywnego , gotujesz przez 15 minut, następnie dodajesz ogórek i zagęszczasz mąką. Ważne jest, aby warzyw w gotowej potrawie było mniej niż sosu. Pomimo prostoty całość jest smaczna.

Zostało mi trochę składników od tego sosu i na bazie takiej kombinacji warzyw postanowiłam zrobić zupę. Podawaj ją z ugotowanym na sypko ryżem lub makaronem ryżowym / ew. makaronem won ton. Proporcje podałam na większą ilość.

1 papryka czerwona, pokrojona w paski
1 papryka zolta, pokrojona w paski
1 duza cebula, pocięta w półtalarki
1 sredniej wielkosci cukinia, pokrojona w paski
1 mała papryczka chilii
puszka mleka kokosowego pełnotłustego
płaska łyżeczka sosu sojowego jasnego
przyprawy : garam masala, kurkuma, papryka słodka , kolendra i kozieradka, cynamon, sol i pieprz
szklanka bulionu warzywnego lub wody z sosem sojowym
olej do smażenia

Papryczkę chilii i przyprawy podsmaż przez dwie minuty na oleju , ciągle mieszając. Dodaj cebulę i paprykę, dopraw sosem sojowym. Duś całość przez 10 minut, po czym dodaj cukinię. Kiedy warzywa zmiękną, dolej bulionu. Jak się zagotuje, powoli wlej mleko kokosowe i pogotuj jeszcze przez 15 minut na wolnym ogniu.


***

Wywar warzywny to podstawowy składnik większości zup. Przygotujesz go bardzo łatwo.

Weź kawałek pora, 1 pietruszkę, 1 marchewkę, kawałek korzenia selera lub kilka łodyżek natki, cebulę, parę liści laurowych i kilka ziarenek ziela angielskiego. Warzywa pokrój w kostkę i ugotuj z podanymi przyprawami. Gotowe! Możesz przygotować go więcej i przechowywać przez parę dni w szczelnie zamkniętych słoikach w lodówce. Możesz używać go jako substytutu rosołu -wspaniale rozgrzewa podczas przeziębień!, wykorzystywać podczas robienia zup, sosów.

A co z kostkami warzywnymi i innymi cudownymi tzw. przyprawami do zup?

Za ich odrzuceniem przemawia wiele argumentów.

Pierwszym z nich jest fakt, że ciężko znaleźć takie , które byłyby w ogóle wegetariańskie. Nawet do bulionów warzywnych (a także wielu mieszanek przypraw, gotowych sosów czy nawet chipsów) dodawany jest wzmacniacz smaku o nazwie inozynian disodowy , ukryty pod symbolem E631 , który może być otrzymywany z suszonego mięsa lub guanylan disodowy (E 627 ), ekstrahowany z ryb lub glonów morskich. Pewności niestety nie masz, więc najlepiej czytaj składy i omijaj takie produkty szerokim łukiem.

Drugim argumentem, przemawiającym za wyeliminowaniem takich gotowców ze swoich posiłków jest niesamowita ilość innych związków chemicznych i konserwantów, którymi niepotrzebnie szpikujesz swoje ciało. Konsekwencje odczuwalne są dopiero po latach, kiedy okazuje się, że zaczynasz mieć problemy z układem krwionośnym i pokarmowym. Pamiętaj, że większość tzw. chorób cywilizacyjnych jest silnie uzależniona od tego , w jaki sposób się odżywiasz.

Trzeci argument, który jak mantrę powtarzam we wszystkim, co do Was pisze, to zwiększenie produkcji śmieci. Sreberka, plastikowe kubeczki, folijki. Chcecie , żeby to nas kiedyś zasypało?



piątek, 6 listopada 2009

TOFUcheescake waniliowy na zimno!


Ha!
Pokombinowałam różne przepisy w jedno i trzyma się kupy. Miałam kilka kostek tofu po taniości, więc nie wyobrażałam sobie innego spożytkowania poza właśnie tym. Głównie inspiracje z książki Another Dinner Is Possibile przyczyniły się do powstania tego przepisu na ciasto , które można zrobić w każdej chwili w różnych wariantach smakowych , nie mając do dyspozycji piekarnika.


spód:
250 g ciasteczek digestive lub innych wegańskich
5 łyżek margaryny wegańskiej

góra:
500 g miękkiego tofu
łyżeczka esencji waniliowej
0,5 szkl. cukru pudru
łyżka oleju
0,75 szklanki mleka soy
1,5 łyżki agaru

Margarynę roztapiamy w rondelku. Ciastka kruszymy i mielimy blenderem - mają mieć konsystencję proszkową :) Jeśli chcecie oszczędzić blender - zapakujcie ciasta w torebkę foliową i tłuczcie nimi o blat albo rolujcie wałkiem do ciasta. Taki sposób tez daje rade :) Wymieszać dokładnie ciastkową masę z margaryną i wyłożyc dno tortownicy o śr. 20 cm. Wstawić do lodówki na pół godziny . W tym czasie przyrządzić masę serową: pokruszyć tofu w misce, dodać cukier puder, esencję i łyżkę oleju. Zmiksować blenderem na gładką masę. W gorącym mleku soy rozpuścić agar i odstawić to do wystygnięcia. Kiedy przestygnie -dodać do masy serowej i dokładnie wymieszać. Wylać masę na przygotowany wcześniej spód i wstawić do lodówki na minimum 4 godziny, a najlepiej na całą noc - porządnie się zwiąże.

Dekorować wiórkami czeko, owocami, kremami, polewą, dzemem - jak sobie życzycie.

Ciasto jest ekstra - kruchy ciasteckowy spód, kremoa i delikatna, rozpływająca się w buzi masa z tofu. Dzięki esencji nie ma posmaku charakterystycznego dla tofu, a agaru też w ogole nie czuć.
Na początku obawiałam się, że dałam go za mało i całość będe jadła łyżką, ale cierpliwość popłaca i dziś rano jest ok. Następnym razem zamiast agaru chcę dodać kaszy manny - jest tańsza , a efekt powinien być taki sam.

No i pokombinuje z wersją cytrynową, czekoladową, wiśniową, brzoskwiniową.


środa, 4 listopada 2009

vegan bounty na obrzydliwe listopadowe śniegi!

Nie unoszę już przedzimowych zajawek pogodowych - plucha, zimno, mokre nogawki, liście na czole.

A dziś spadł śnieg, zamókł mi rower, kałuża wlała się do buta. Ble!
A jutro marznę w małym zimnym kościele i badam wszelkie szczegóły architektoniczne wewnątrz i na zewnątrz. Ble!

Wszyscy na blogach przygotowują garnki ciepłych warzyw , zup i sosów, a ja postanowiłam poprawić sobie humor słodkim kokosowym batonem w czekoladzie - identyko jak bounty.
Gdybym miała wybrać jedną rzecz, która wywołuje orgazm kulinarny - bez zastanowienia są to te batoniki.

Przerobiłam nieznacznie przepis stąd. Są strasznie łatwe do wykonania, minusem jest jedynie czas jaki trzeba poświęcić na mrożenie masy kokosowej , co dłuży się niemiłosiernie w sytuacji kiedy z jęzorem na brodzie wyczekuje się efektu końcowego.



Składniki (na 12 sztuk)

  • 150 g wiórków kokosowych
  • 3 łyżki oleju kokosowego
  • 3 łyżki mleka kokosowego słodzonego zagęszczonego + 1 łyżka mleka kokosowego pełnotłustego (można całość zastąpić 4 łyżkami mleka kokosowego pełnotłustego, ale wtedy trzeba dodać 1/3 szklanki cukru pudru)
  • opakowanie gotowej wegańskiej polewy czekoladowej

W kąpieli wodnej (miska metalowa lub szklana, wsadzona w garnek z gotująca się wodą) rozpuść olej kokosowy, dodaj do niego mleko zagęszczone / ew. mleko pełnotłuste i cukier - jeśli wybierasz tą opcję. Wymieszaj z wiórkami kokosowymi tak, aby dokładnie się połączyły. Jeśli się nie lepi, dodaj jeszcze trochę rozpuszczonego oleju kokosowego.

Następnie masę wyłóż do plastikowego pojemnika/tacki/blaszki/foremki o wymiarach mniej więcej 15x 10 cm i wstaw do zamrażarki na 2 godziny. W międzyczasie rozpuść polewę czekoladową w kąpieli wodnej. Wyciągnij z zamrażarki masę kokosową i podziel ją nożem na równej szerokości batoniki o długośći 4-5 cm. Ostrożnie obtaczaj je w rozpuszczonej czekoladzie, trochę wiorków będzie spadać. Potem wstaw do lodówki na 15 minut, aż czekolada stwardnieje.

Smacznego!

wtorek, 3 listopada 2009

Tradycyjne żarło... niekoniecznie w tradycyjnej wersji.


Żeby nie było, że ciągle neguje wszelkie tradycyjne wartości.
Że wyśmiewam wypracowane przez pokolenia schematy życiowo-jedzeniowe.
Że tylko wymyślam i wymyślam jakieś dziwne potrawy- słodkie z kwaśnym, mleko z ryżu, owsianka w formie klopsików, drożdżówka bez jajka.

Postanowiłam zatem wpasować się w typowo polski zestaw obiadowy - ziemniak + kotlet + surówka . Wybaczcie, ze nie zrobiłam vgn wersji schabowego z gniecionymi pyrami i zasmażaną kapusta - ale generalnie dbam o swój organizm :) A sojowy schabowy to szczyt nudy i monotonii , który skutecznie mi obrzydł już na początku wegetarianizmu , kiedy byłam o wiele młodsza i za bardzo nie ogarniałam gotowania, w konsekwencji tego - gościł na stole codziennie.


Różnorodność to podstawa, a weganizm to nie frytki z keczupem ! :)


Ziemniaki i marchewka gotowane na parze.
Jak zapewne nieraz wspominałam - nie jem rozgotowanych w 5 litrach wody,przesolonych warzyw, pozbawionych koloru, smaku i wartości odżywczych. Zainwestujcie w sitko do gotowania na parze, specjalny podwójny garnek lub parowar. Zrozumiecie o co mi chodzi :)

Cukinia duszona na oliwie z rozmarynem i estragonem.
Weź jedną małą cukinię i pokrój ją w drobną kostkę. Na patelni rozgrzej odrobinę oleju czy oliwy i wrzuć jeden rozgnieciony ząbek czosnku. Jak zacznie się smażyć dodaj cukinię i przykryj pokrywką. Po paru minutach, kiedy całość zmięknie dopraw solą i białym pieprzem. Pod koniec duszenia- kiedy cukinia będzie miękka, dosyp roztarte w dłoniach zioła – estragon i rozmaryn.

Sałatka z trzech rodzajów salaty z sosem vinaigrette.
Porwij drobno kilka listków salaty rzymskiej, lodowej i endywii. Dodaj do tego pokrojonego w kostkę pomidora, garść pestek dyni, garść pokrojonych oliwek i dwa kawałki konserwowej lub pieczonej papryki. Przyrządź sos : dwie łyżeczki soku z cytryny wymieszaj z łyżeczką musztardy , dopraw pieprzem i sol
a. Potem ciągle mieszając powoli dolewaj oliwę z oliwek (około 3 łyżek). Wymieszaj przed podaniem.

Kotlety z czerwonej fasoli z pestkami dyni i płatkami jaglanymi.
Zmiel w maszynce puszkę czerwonej fasoli, odsączonej z zalewy (lub szklankę ugotowanej). Dodaj 4 łyżki płatków jaglanych, garść pestek dyni, 2 łyżki mąki kukurydzianej i 2 łyżki bułki tartej. Dopraw według uznania - polecam świeżą zielona pietruszkę i słodką paprykę. Wymieszaj na gładką masę , formuj płaskie kotlety i obtaczaj je w bułce tartej. Smaż z obu stron po kilka minut.

sobota, 31 października 2009

Tarta ze szpinakiem i pomidorami

Ciągle mam fazę piekarnikową i jako że piekarnika nie ma w mieszkaniu, które wynajmuję, to nadwyrężam wciąż cierpliwość "teściów". Tym razem propozycja obiadowa.
Lubię modyfikować przepisy na standardowe ciasta. Często do zwykłej pizzy ciasto drożdzowe robię na soku pomidorowym , dodaje do niego zioła, szpinak . Teraz czas na eksperymenty z kruchymi spodami.



ciasto:
2 szkl. mąki pełnoziarnistej
1/3 szkl. soku pomidorowego
2 łyżeczki słodkiej papryki w proszku, bazylia, oregano
szczypta soli i pieprzu
1/3 szkl. oleju
ew. 1 łyżka zimnej wody

nadzienie:
puszka pomidorów krojonych
1 mała cebulka, drobno poszatkowana
3 ząbki czosnku
250 dag szpinaku ( może być mrożony, ale żadne tam trawiaste puree - koniecznie szatkowany lub w liściach)
sól, pieprz, gałka muszkatołowa, bazylia, oregano
olej do smażenia

na wierzch:
1 duży pomidor
1 mała cebula, pocięta w talarki, sparzona wrzątkiem

Zagnieść wszystkie składniki. Wstawić na pół godziny do lodówki. W tym czasie przygotować nadzienie : szpinak umyć, poszatkować / ew. otworzyć opakowanie mrożonego :) / i udusić na oleju z solą, pieprzem, szczyptą gałki muszkatołowej i rozgniecionym ząbkiem czosnku. Jak będzie gotowy to odlać nadmiar wody. Na patelni rozgrzać olej, wrzucić dwa rozgniecione ząbki czosnku i cebulę. Po paru minutach dodać pomidory i dusić , aż woda całkowicie odparuje. Posypać obficie bazylią i oregano.
Wyłożyć dokładnie formę zimnym ciastem, pamiętając o brzegach. Wstawić do rozgrzanego piekarnika (200 st. C) i piec około 10 minut. Po tym czasie wyciągnąc blaszkę, na tak podpieczone ciasto nałożyć pierwszą warstwę pomidorową, która przykryć szpinakiem. Na wierzchu rozłożyc pocięte w plasty pomidory i krążki cebuli.

Piec jeszcze około 15 minut.

Podawać z zimnym sosem czosnkowo-ziołowym przygotowanym na bazie sojonezu.