środa, 29 września 2010

Puszyste ciacho drożdżowe ze śliwkami węgierkami.



Zimno, mokro, obrzydliwie, zimno i mokro. Jesień sucks i jedyne to, co ją rekompensuje to żarcie, czyli śliwki w ilościach przeogromnych, dynia i grzyby. Wizyta u rodziców zawsze obfituje w duże ilości sezonowego stuffu, bo po pierwsze ogródek, a po drugie bliskość lasów, a po trzecie najpiękniejsze ryneczki ever. Jak już o domu mowa, to placek drożdżowy z kruszonką to moje ulubione ciasto z dzieciństwa. Mama przyrządza je od kilku dobrych lat w wersji wegańskiej i teraz też na mój przyjazd takie cudo upiekła. Przepis podaje, bo ja go jej kiedyś podrzuciłam :)

Składniki:
  • 5 dag świeżych drożdży + odrobina ciepłego mleka sojowego + szczypta cukru i mąki
  • 3 szkl. mąki pszennej typ 450
  • 3/4 szkl. mleka sojowego lub innego roślinnego (jeśli ma być ekonomiczne to i woda daje radę)
  • 3 łyżki mąki kukurydzianej
  • 1/2 szkl. cukru
  • 1/3 szkl. oleju
  • aromat waniliowy
  • śliwki węgierki, wypestkowane w połówkach
kruszonka:
  • 1/2 szkl. mąki pszennej
  • 2 łyżki cukru
  • trochę oleju i wody

Drożdże kruszymy i rozpuszczamy w mleku, dodając cukier i mąkę. Odstawiam y do wyrośnięcia. W dużej misce mieszamy połowę mąki , mąkę kukurydzianą, cukier, aromat i olej. Dodajemy do tego drożdże i mieszamy. Potem partiami dolewamy po odrobinie mleka sojowego i dosypujemy po odrobinie mąki. Wyrabiamy cały czas ciasto aż do skończenia składników i uzyskania takich pęcherzyków powietrza. Przykrywamy ściereczką i zostawiamy do wyrośnięcia na godzinkę (ciepłe miejsce, okna zamknięte). Potem wykładamy na blaszkę, wysmarowaną olejem i posypaną bułką tartą. Układamy śliwki, posypujemy kruszonką (składniki kruszonki mieszamy do uzyskania odpowiedniej konsystencji) i pieczemy przez 50 minut w temperaturze 200 st. C.

wtorek, 28 września 2010

Matcha Cupcakes - babeczki z zieloną herbatą i lukrem

Przez ostatnie dni, kiedy nie postowałam, uzbierałam zdjęcia kilkunastu rożnych potraw i nie wiem teraz, na co się decydować. Postaram się po prostu stopniowo i systematycznie zamieszczać wszystkie.

Co do postu poprzedniego - jeszcze mam zapasy, więc zamawiajcie, zamawiajcie.

Teraz przepis. Do przyrządzenia tych babeczek potrzebujecie proszkowej zielonej herbaty matcha. Można ją dostać w większości herbaciarni czy sklepów typu "kuchnie świata". Jedynym minusem jest jej wysoka cena (30 złotych za 50 g)Ja swoją nabyłam jakiś czas temu na promocji i postanowiłam koniecznie wypróbować do zielonych wypieków. Poza ekstra kolorem babeczki smakują po prostu jak pyszna słodkawa herbata. Są miękkie i rozpływają się w buzi, ot co.



Składniki (na 12 sztuk)
  • 1 szkl. mleka migdałowego d.i.y.
  • 1 łyżeczka octu jabłkowego lub soku z cytryny
  • 1,5 szklanki mąki pszennej
  • 2 łyżki mąki kukurydzianej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 3 łyżki herbaty matcha
  • 1/3 szklanki oleju
  • 1/3 szklanki cukru trzcinowego
  • kilka kropel aromatu waniliowego
lukier:
  • 0,5 szkl. cukru pudru
  • 2 łyżki gorącego mleka migdałowego lub dowolnego roślinnego
  • płaska łyżeczka herbaty matcha
  • wrzątek - tyle, ile potrzeba do uzyskania gęstej lukrowej pasty

Mleko mieszamy z octem/sokiem z cytryny i zostawiamy na kilka minut. W tym czasie w dużej misce mieszamy mąkę pszenną, kukurydzianą, proszek, sól i herbatę matcha. W drugiej mieszamy olej, cukier i aromat waniliowy, po czym dodajemy do tego mleczną miksturę. Następnie suche składniki partiami dodajemy do mokrych i dokładnie łączymy wszystko. Napełniamy foremki i pieczemy przez 20 minut w temperaturze 180 stopni C.

Jak ostygną to dekorujemy lukrem, który przyrządzimy w takiej kolejności : mieszamy dokładnie cukier puder i herbatę, dodajemy mleko i potem tyle wrzątku , aby uzyskać gęstą lejącą się pastę.

środa, 15 września 2010

Bigos z czerwonej kiszonej kapusty z mnóstwem bakalii.

Właściwie mogę powiedzieć, że potrawa była w pełni darmowa. Nawet suszone śliwki , suszone morele i orzechy włoskie pochodziły ze śmietników. Kto by się spodziewał. Wycieczki do 3miasta i hojność siostry popłacają .
Niemniej jednak bigos totalnie słodki i fioletowy, to coś , co stanowi miłą odmianę od monotonnej polskiej wersji tejże potrawy. Przyrządzałam go już kilka razy w życiu, a teraz okazja była szczególna powiem nierzadko znajduje sie ładnie zapakowaną kiszoną kapustę w kontenerze :)



Składniki:
  • 1 kg kiszonej czerwonej kapusty
  • woda
  • 2 marchewki, starte na grubo
  • 2 cebulki, drobno posiekane
  • olej do smażenia
  • łyżka melasy
  • 3 łyżki cukru trzcinowego
  • garść suszonych śliwek, pokrojonych w paski
  • garść suszonych moreli, jw.
  • garść orzechów włoskich , posiekanych na połówki
  • przyprawy: sól lawendowa, pieprz czarny, ostra papryka ,liście laurowe x2, ziele angielskie x2

Kapustę poszatkuj i wrzuc do garnka z niewielką ilością wody, dodaj liście i ziele. Przykryj pokrywką , aby sie ładnie dusiło. Na patelni podsmaz cebulkę z marchewką. Kiedy kapusta zmięknie (gotuj ją około 40 minut na wolnym ogniu, caly czas w razie potrzeby dolewając wody), dodaje zawartość patelni i pozostałe składniki. Całość duś jeszcze przez kilka minut. Voila!

wtorek, 14 września 2010

Multizbożowe placki cukiniowe.

Nie wiem , jak to się stało, ale jeszcze nigdy nie podzieliłam się z Wami przepisem na moje ulubione placki. Ostatnio miałam w domu chyba z 15 cukinii ( love śmietniki). Zaletą jest tutaj możliwość wrzucenia jak największej ilości wartościowych składników, co równa się z temu, że wszystko dobre ląduje w Waszych żołądkach za jednym zamachem.


Składniki (na górę placków):
  • 4 średniej wielkości cukinie, starte na grubo razem ze skórką
  • 1 cebula, drobno posiekana
  • 2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
  • 3 kopiaste łyżki płatków owsianych, zalanych wrzątkiem
  • 3 kopiaste łyżki zmielonego siemienia lnianego
  • pół szklanki słonecznika
  • pęczek natki pietruszki, posiekanej drobno
  • po 1 łyżeczce : otrębów pszennych, orkiszowych, żytnich
  • 3 łyżki mąki pszennej razowej
  • sól, pieprz kolorowy świeżo mielony, czubryca zielona
  • woda lub wywar warzywny
  • olej do smażenia
Wszystko mieszacie razem w dużej misce, dolewając tyle wody / wywaru, aby całość miała konsystencję masy na placki (rzadsza niż na kotlety, lecz uważajcie, aby nie doszło do konsystencji naleśnikowej). Rozgrzewacie olej na patelni i łyżką nakładacie placki. Smażycie z obu stron do zarumienienia.

poniedziałek, 13 września 2010

Śniadaniowa kasza jaglana na d.i.y. migdałowym mleku

Doskonale sycące 10-minutowe śniadanie, które pomoże Wam przetrwać obrzydliwe deszczowe poranki, jakie serwuje nam teraz wrzesień. Jeśli nie zaczniecie mieszać kaszy, to nie musicie obawiać się o przypalony garnek. Nie wiem skąd jest ta zasada, ale się sprawdza. Tak samo dzieje się z gryczaną i pęczakiem - lecz jeśli zaczniecie mieszać to spedzicie cały czas przy garze jak nic. Wystarczy wrzucić ją do rondelka z wrząca wodą w trakcie biegu do łazienki, a wszelkich czynności porannych dokonać w czasie gotowania. Już ostatnio się rozwodziłam nad zaletami tego zboża , więc nie będę się powtarzać.


Składniki:
  • pół szklanki kaszy jaglanej
  • szklanka wrzątku
  • szczypta soli
  • łyżka cukru trzcinowego (opcjonalnie)
  • 2 dojrzałe banany
  • pół szklanki mleka migdałowego
  • łyżka jagód w syropie/ konfitur domowej roboty / świeżych owoców

Kaszę przepłukujemy i wrzucamy do wrzącej, lekko osolonej wody. Gotujemy przez 10 minut. Następnie dodajemy cukier, banany i mleko . Całość miksujemy blenderem na gładką masę. Dekorujemy owocami i zjadamy!

Jeśli chcecie, aby było rzadsze to naturalnie zwiększacie ilość mleka. Ja jednak wolę taką opcję, którą można praktycznie ciąć nożem. W sumie nauczyłam się jeść taką kaszę i też tak przygotowane owsianki, bowiem sprawdza się idealnie w podróży . Wiem co mówię, bo przez 2 lata dojeżdżałam busem na drugi koniec miasta o 7 rano .Taka kasza + kakao w termos i 50minutowa zimowa podróż staje się znośna .

sobota, 11 września 2010

Czekoladowe ciastka z białymi choco groszkami .


Ostatnio zaopatrzyłam się tutaj w taką dobrą rzecz. Groszki mają o wiele większą odporność na topienie się w piekarniku niż zwykła czekolada, więc zachowują swój kształt . Przepis wykombinowałam inspirując się tym blogiem . A co w nim jest najważniejsze ? Ciastka są na oleju, są miękkie i mają chrupiącą skórkę/skorupkę/ whatever.
A my możemy świętować , że udało się uniknąć margaryny . Dlaczego?

A to ze względów podwójnych - po pierwsze, margaryna wegańska w PL jest trudno dostępna. Jedynie kilka sklepów internetowych z żywnością wegetariańską czy lokalne sklepy ze zdrowym jadłem w większych miastach, takowe margaryny posiadają w ofercie. Jednak minusem tego jest ich zawyżona cena. Przykładowa kostka Alsanu kosztuje w Niemczech 65 ojrocentów, a w polskim sklepie 6 złotych. Ajć! Dobrze, że ktoś stale robi wycieczki zagraniczne i przywozi :)
Dlaczego inne margaryny nie są wegańskie? A to najcześciej przez serwatki, białka mleczne lub dodatki witaminowe - niewegańska A (nie masz pewności, czy nie jest przypadkiem pozyskiwana z jajek) i niewegetariańska D1 lub D3 - na 100% pozyskiwana z czegoś odzwierzęcego .
Drugi powód, dla którego cieszmy się, że margaryny unikamy - utwardzone tłuszcze zdrowe to nie są. W sumie tak jak ciastka, więc umiarkowanie, umiarkowanie.

W przepisie z powodzeniem białe groszki czekoladowe można zastąpić czekoladą pokrojoną na kawałki, orzechami, żurawiną, ananasem suszonym - bardzo dużo rzeczy tutaj pasuje. Eksperymentujcie!

Skladniki (na 24 ciasteczka):
  • 1/2 szkl. cukru trzcinowego
  • 1/2 szkl. oleju rzepakowego
  • 1 łyżeczka ciemnej melasy
  • 3 łyżki ciemnego kakao
  • 1/4 szkl. wody
  • 1 łyżeczka esencji waniliowej
  • 1, 5 szkl. mąki pszennej
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • szczypta soli
  • 1/2 szkl. białych vgn chocolate chips

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni C i wyłóż blaszkę papierem do pieczenia. W jednej misce wymieszaj dokładnie cukier, olej, melasę i kakao. Dodaj wodę i esencję waniliową (lub aromat). W drugiej misce połącz ze sobą mąkę, sodę i sól. Dodawaj partiami suche składniki do mokrych i mieszaj porządnie. Na koniec połącz z groszkami czekoladowymi i zagnieć zwarte ciasto. Formuj w dłoniach kulki wielkości orzecha włoskiego i nakładaj je na blaszkę, lekko spłaszczaj i pamiętaj o zachowaniu odległości około 2 cm. Potem piecz przez 6-8 minut.
Ważna rzecz! Ściągaj je z papieru dopiero po kilku minutach, jak przestygną , bowiem inaczej rozpadną się na drobne kawałki.

czwartek, 9 września 2010

Przeczekoladowe buraczane ciasto z różowym kremem buraczanym.

Zdjęcie zrobione przez Werę

Jak już Madzia napisała na swoim blogu, ostatnio robiłyśmy wspólnie jedzenie na koncert. Mistrzem imprezy jest i tak chłopak, który odmówił burgera twierdząc , że nie je mięsa. Nie widziałam go wcześniej na żadnym z koncertów, więc pewnie nie wiedział jakie panują zwyczaje. Niestety do stoiska nie powrócił, bo chyba nie zaufał wielkiemu napisowi VEGAN na menu , które rozpisałyśmy :)

Przepis na ciastka z białymi chocolate chips pojawi się później, z racji takiej, że niestety owe cudo trzeba sobie nabyć zagranicą. Jednak nie stoi w sumie na przeszkodzie, aby zamieniać białe groszki na kawałki gorzkiej czekolady. Jutro przepis :)

I przy okazji - pieczenie dla kogoś to jest najlepsze pieczenie na świecie - masz satysfakcję, a nie musisz jeść tyle słodkiego. Jak macie jakąś okazję , aby coś dla Was upiekła to z chęcią podejmę się zadania.
Dzisiaj przepis na ciasto z burakiem. Nikt, komu potem mówiłam , co jest w środku nie chciał wierzyć. Samo ciasto jest bardzo wilgotne i miękkie, lecz zwarte i elegancko się trzyma. Przepis powstał na bazie kilku niewegańskich przepisów znalezionych w necie (między innymi na tym ), które przemodyfikowałam w zależności od swoich potrzeb. Proporcje przewidziane są na małą tortownicę o średnicy 20 cm. Jednak ja swoje upiekłam w takiej o średnicy 24 cm, co wpłynęło jedynie na to, że wysokość atrakcyjna nie była. Ale ... do rzeczy .



Składniki:

  • 2 tabliczki gorzkiej vgn czekolady
  • 2 średniej wielkości surowe buraki
  • 2 łyżki mąki kukurydzianej rozmieszane w 3 łyżkach wody
  • 1 łyżka zmielonego siemienia lnianego rozmieszanego w 2 łyżkach ciepłej wody
  • 1/2 szkl. cukru trzcinowego dark muscovado (ew. może być jakikolwiek inny trzcinowy)
  • 5 łyżek oleju z pestek winogron (lub innego neutralnego w smaku)
  • łyżeczka aromatu waniliowego
  • 3 łyżki ciemnego kakao
  • 100 ml mocnej kawy ( zaparzyłam w kawiarce )
  • 1 szkl. mąki pszennej tortowej typ 450
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • szczypta soli

krem:
  • 1 opakowanie budyniu waniliowego/śmietankowego
  • 1 szkl. dowolnego mleka roślinnego
  • 1/2 szkl. cukru pudru
  • 1/3 kostki vgn margaryny (alsan rulez)
  • mała łyżeczka soku z buraków

Czekoladę łamiemy na kawałki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej (miska z czekoladą wsadzona do garnka z wrzącą wodą). W tym czasie obieramy buraki i trzemy je na tarce o małych oczkach (można też przepuścić buraki przez sokowirówkę , wypić sok (zostawić małą łyżeczkę) i resztki wykorzystać tutaj - ja tak zrobiłam).Mąkę kukurydzianą i zmielone siemię lniane ucieramy z cukrem. Funkcjonują one tutaj jako zamiennik 3 jajek - uznałam, że taki miks będzie dobrym rozwiązaniem. Następnie dodajemy olej, aromat, kakao i kawę (musi być wystudzona) . Dokładnie miksujemy. W drugiej misce mieszamy mąkę pszenną, sodę i sól. Suche składniki dodajemy partiami do mokrych i ciągle miksujemy na niskich obrotach. Następnie wlewamy rozpuszczoną czekoladę i odciśnięte z soku buraki i dokładnie mieszamy.
Wylewamy do tortownicy i pieczemy w temperaturze 180 stopni przez około godzinę.
Przygotowujemy krem . Najpierw gotujemy budyń, ale używamy do tego tylko szklanki mleka. Pilnujmy gara, bo lubi się przypalić lub zgrudkować. Trzeba ciągle mieszać . Potem chłodzimy go przy otwartym oknie, na balkonie czy gdziekolwiek , gdzie jest naturalne nielodówkowe zimno. Cukier ucieramy z margaryną i stopniowo dodajemy budyń. Na koniec wlewamy sok z buraka - najlepszy naturalny różowy barwnik- i dokładnie miksujemy. W ten sposób uzyskaliśmy jasny odcień, bez żadnego burakowego posmaku. Krem rozsmarowujemy na wierzchu ciasta , dekorujemy owocami, czekoladą i czymkolwiek chcecie.

***
I tutaj zdjęcie jedzenia, które przygotowałyśmy , dopieszczonego przed samym koncertem na skłocie.

poniedziałek, 6 września 2010

Naleśniki graham z karmelizowanymi gruszkami.



Ciasto:
1 szkl. mąki graham
4 łyżki mąki pszennej typ 650
1,5 szkl. mleka sojowego albo wody
szczypta proszku do pieczenia
szczypta cukru trzcinowego lub łyżeczka syropu z agawy
olej do smażenia

Nadzienie:
3 dojrzałe gruszki
3 łyżki cukru trzcinowego (najlepiej dark muscovado)


Składniki na ciasto naleśnikowe mieszamy i odstawiamy na 10 minut. Następnie nieobrane gruszki kroimy w cienkie plasterki i wrzucamy je na suchą rozgrzaną patelnię. Po 10 minutach smażenia, kiedy staną się miękkie,dodajemy cukier i ciągle mieszamy. Smażymy jeszcze przez kilka minut, aż nadmiar wody wyparuje i całość będzie miała konsystencję syropu. Przekładamy do słoiczka i schładzamy na parapecie.
Naleśniki smażymy - jak to się robi, to każdy wie. Trochę oleju na patelnię, wylewamy chochlę ciasta i rozprowadzamy równomiernie,aby uzyskać duże naleśniki średniej grubości.
Potem nakładamy gruszki, zwijamy według ulubionego sposobu i posypujemy cukrem pudrem lub siekanymi orzechami.

niedziela, 5 września 2010

Mafaldine corte z kanią ,marchewką i pestkami dyni.

Stosunkowo mało na tym blogu także przepisów na rozmaite makarony. W sumie z tych samych powodów co na sałatki. Możecie tutaj użyć praktycznie każdych świderków lub wstążek, ja akurat miałam ten w domu , więc skorzystałam. Początek września to także dobry sezon na wszelkie grzyby, tutaj wykorzystałam kanie. Jakoś nie byłam specjalnie do nich przekonana , z powodu standardowego pomysłu na ich jedzenie wyniesionego z dzieciństwa (kapelusz obsypany bułką tartą i na patelnię) , który w sumie przyprawiał mnie o mdłości. Teraz stwierdziłam, że przecież można je pokroić :)



  • 500 g makaronu mafaldine corte
  • 3 duże kanie ,pocięte w paski
  • 2 marchewki, pocięte w słupki
  • kilka szalotek, pociętych w piórka
  • garść pestek dyni
  • 3 łyżki posiekanego świeżego koperku
  • olej do smażenia
  • sól, pieprz, świeżo starta gałka muszkatołowa

Makaron ugotować według przepisu na opakowaniu. Marchewkę i cebulę usmazyć na patelni, doprawić i dodać do makaronu. Następnie usmazyć kanię, posypując ją solą morską i pieprzem. Na końcu dodać odrobinę startej gałki i wymieszać z makaronem. Całość posypujemy koperkiem i pestkami dyni, uprażonymi na suchej patelni.

piątek, 3 września 2010

Lody malinowe po raz kolejny.


Prezentowałam Wam już kiedyś przepis na lody malinowe .Tym razem inne składniki i inne proporcje sprawiają, że jest to właściwie sorbet malinowy z lekkim "mlecznym" posmakiem. Spróbujcie sami!


Ostatnio dumpsterowe łowy są coraz obfitsze, więc zamroziłam kilka porcji zmiksowanych malin. Nie wiem , jak to określić w przepisie, bowiem użyłam do niego zamrożonego musu pod postacią takich trzech okrągłych pojemniczków po tym tofu . Jeśli zliczyć na objętość to wyjdzie hmm- 1.5 szklanki musu malinowego? Powiedzmy :)

  • 1,5 szkl. zamrożonego musu malinowego
  • 3 łyżki mleka roślinnego w proszku
  • odrobina cukru do smaku (ja nie dałam w ogóle , bo miałam słodkie maliny)
Mus wyciągnąć z zamrażarki i zostawić w temperaturze pokojowej na kilkanaście minut. Następnie pociąć go nożem na drobniejsze kawałki, dodać mleko w proszku i miksować do uzyskania gładkiej konsystencji. Zasady BHP te same jak w przypadku lodów bananowych :) Też mają taką konsystencję, że można je nakładać gałkownicą.
Posypałam swoje misiami przywiezionymi z Czech. Mają tam bardzo duży wybór dekoracji do ciast w rozsądnych cenach :)

***
Jak już przy lodach, to znowu byłam w 3mieście i odwiedziłam Giuseppe. Oczywiście zawsze robię tak, że nie jem prawie nic przedtem, żeby od razu spróbować jak najwięcej nowego. Za każdym razem muszę zjeść gianduię - smak zbliżony do nutelli. Tym razem w połączeniu z ananasem i wiśnią.


Zrobiłam też kombo smaków - pomidor z octem balsamicznym, limonka z pieprzem i spiruliną oraz dla złagodzenia języka pomarańcz. Stwierdzam, że lody o niespodziewanych smakach są ekstra. Zwłaszcza pomidorowe , bowiem smakowały jak mocno schlodzone gazpacho zmiksowane z lodem. Mniam!


Paluszki jaglane z wędzonym tofu i kalarepą.

Kasza jaglana jest chyba najlepszym multimixem witaminowo-mineralnym jaki znam. Wyróżnia się najwyższą wśród kasz zawartością witamin z grupy B: B1, (tiaminy), B2 (ryboflawiny) i B6 (pirydoksyny) oraz kwasu foliowego, wapnia, potasu, żelaza i miedzi. I co jest ważne w bilansowaniu wartościowych posiłków, kasza jaglana ma bardzo korzystny skład aminokwasowy. Zawiera bowiem znaczne ilość tryptofanu, którego niski poziom mają rośliny strączkowe. Zatem warto nie ograniczać się tylko i wyłącznie do soi i soczewicy. Ponadto jest lekkostrawna i nie zawiera glutenu. Można na jej bazie przyrządzać ciasta, dodawać ją do słonych farszów czy słodkich deserów. Kiedyś się sporo o niej naczytałam i od tamtej chwili jem ją przynajmniej 3 razy w tygodniu, zawsze w różnych formach. Najczęściej są to śniadaniowe kombinacje bądź warzywne sałatki, ale zdarza sie też , że ląduje jako składnik bazowy kotletów. Musiałam szybko spożytkować znalezione warzywa, stąd kombinacja warzyw typowo tradycyjna. Łapcie przepis!


  • 1 szkl. kaszy jaglanej
  • szczypta soli
  • pół kostki wędzonego tofu, pokrojonego w drobną kostkę
  • kalarepa, starta na grubych oczkach
  • mała marchewka, jak wyżej
  • mała pietruszka, jak wyżej
  • 2 cebulki, posiekane drobno
  • kilka cm pora, pokrojonego w talarki
  • przyprawy: tandori masala - obficie, pieprz i sól
  • 3 łyżki płatków owsianych zalanych wrzątkiem
  • 2 łyżki mąki kukurydzianej
  • opcjonalnie bułka tarta

Kaszę gotujemy w podwójnej ilości wody z odrobiną soli. Następnie studzimy. W tym czasie podsmażamy na oleju cebulę, kalarepkę i pora, a na końcu dodajemy do tego tofu. Całość doprawiamy tandori masala i dusimy do miękkości. Dodajemy do kaszy. Płatki owsiane mieszamy z mąką kukurydzianą i dodajemy do reszty. Całość doprawiamy solą i pieprzem. Wyrabiamy jednolitą masę , z której formujemy paluszki i obtaczamy je w bułce tartej. Smażymy z obu stron na złocisty kolor.
Jeśli masa jest za mokra -dodajemy do środka bułki tartej, a jeśli za sucha to trochę wody.

Możecie podawać je z dowolnymi sosami i pastami. Ja wybrałam czosnkowy twarożek migdałowy, zrobiony na bazie tego przepisu.

czwartek, 2 września 2010

Kalarepa z orzechami włoskimi.

Nadzwyczaj mało u mnie przepisów na surówki. W sumie dlatego, że ciągle uważam iż na nie po prostu przepisów nie trzeba. Wystarczy odrobina kreatywności i wymieszać składniki, które masz w lodówce. Jednak, jak niestety uświadamiają mi rozmowy z wieloma osobami, to nie dla wszystkich jest takie proste i siup. Jak się w sumie zastanowię to nie mogę zliczyć ile razy tłumaczyłam znajomej , co dodaje do sałaty , że tak inaczej smakuje. Nie mogła zapamiętać , że zamiast standardowej śmietany wrzucić można oliwę i sok z cytryny .

Nie wiem, co za tym stoi , że ludzie tak bardzo boją się nowych smaków. Czy to kwestia przyzwyczajeń i tradycji? Czy może jedzenie jest dla wielu osób tylko dostawcą energii i nie skupiają uwagi na tym, co jedzą? Czy to może wina tego, że tak naprawdę w większości domów gotowanie staje się przykrym obowiązkiem kobiet, które dodatkowo mają jeszcze kupę zadań do wykonania i jakakolwiek kreatywność zostaje zduszona w zarodku przez natłok obowiązków i żądań , które atakują ze wszystkich stron?

Moja mama ma na przykład zasadę, że nigdy nie przygotuje czegokolwiek z przepisu, którego wcześniej u kogoś nie spróbowała. To samo tyczy się przypraw, nowych produktów, innych sposobów przyrządzania. My z siostrą stałyśmy się swego czasu kuchennymi rewolucjonistkami, a to nie tylko jeśli chodzi o wyeliminowanie mięsa, a potem innych odzwierzęcych składników z codziennego menu. Wyobrażacie sobie, że pierwszy raz świadomie jadłam potrawę z bazylią czy szpinak , kiedy przeszłam na wegetarianizm i zaczęłam sama gotować mając 13 lat? Na szczęście część przypraw na stale zagościła w kuchni moich rodziców, wzbogaconej też o nowe wegetariańskie i wegańskie potrawy. Jednak mama niestety nie zmieniła swojego podejścia , co do eksperymentów z nieznanym.

Powinnam zatem wykazać więcej zrozumienia i też zaczynam dzielić się z Wami przepisami na potrawy, które wydają mi się proste w przygotowaniu. Oczywiście nie będzie to starta marchewka czy ogórek pokrojony na talerzu, bo to lekka przesada. Chciałabym jednocześnie, abyście też nie trzymali się twardo wszystkich proporcji/składników/przypraw . Za jednym razem sałatka może być ze świeżym szczypiorkiem, a drugiego dnia to samo powtórzycie zmieniając gamę przypraw. Patrzcie na te przepisy jako na pewną inspirację do własnych tworów. Eksperymentować, eksperymentować i jeszcze raz eksperymentować.

Niech gotowanie będzie pasją i przyjemnością, a nie przykrym elementem do odhaczenia na liście codziennych obowiązków. Gotujcie ze znajomymi, rodziną, dziećmi. Niech Wasi partnerzy/mężowie włączą się w ten proces, bo nie ma typowych zajęć dla kobiet i zajęć dla mężczyzn( w sumie temat na osobną rozprawę, bowiem definicja płci jest bardzo umowna i nie powinno się przypisywać żadnej z nich określonych cech i ról do spełnienia) .
Jednak nie wychodząc poza krąg tej refleksji - każdy/ - a z Was może stać się dobrym kucharzem i kucharką. Trzeba to tylko w sobie odkryć i nie bać się nowych wyzwań, ot co.

Przepis:
- 2 duże kalarepy, obrane i starte na grubo
- kawałek kapusty pekińskiej, posiekanej (opcjonalnie, ja dodałam bo została w lodówce)
- 2 łyżki płatków migdałowych
- pół szklanki drobno posiekanych orzechów włoskich
- olej z pestek winogron (lub dowolny neutralny w smaku)
- sól , odrobina białego pieprzu

Wszystkie składniki wymieszać, przyprawić i podlać olejem. Gotowe!